Arma III. Dodatek z wojną w Wietnamie zapowiedziany

Kierunek Wietnam

S.O.G. Prairie Fire to nazwa dodatku do gry Arma III, który ukaże się na rynku w drugim kwartale bieżącego roku. Dokładnego terminu premiery jeszcze nie poznaliśmy, ale zdecydowanie więcej detali wiemy odnośnie do samej zawartości rozszerzenia. Gracze zostaną przeniesieni do czasów wojny w Wietnamie, rozgrywanej w latach 1955-1975. Konflikt zbrojny na Półwyspie Indochińskim to jeden z najważniejszych okresów historii XX wieku.

Dodatek wprowadzi do gry obszerną mapę, odzwierciedlającą ówczesne objęte militarną potyczką tereny. Ponadto możemy na liczyć na cztery nowe frakcje, takie jak Armia Stanów Zjednoczonych, Armia Republiki Wietnamu, Wietnamska Armia Ludowa oraz Wietkong. Oczywiście nie zabraknie również premierowych broni. Można liczyć nawet na 50 nowych elementów uzbrojenia – m.in. pistolety, granaty czy wyrzutnie rakiet. Podobna liczba dotyczy niedostępnych wcześniej pojazdów, a na deser pozostaje pięć zupełnie nowych scenariuszy w trybie indywidualnym oraz dziewięć w wieloosobowym.

Bohemia Interactive zaprosiła do współpracy studio Savage Game Design, które może się pochwalić sporym doświadczeniem w opracowywaniu gier bazujących na realistycznych doświadczeniach z wydarzeń na Półwyspie Indochińskim. Dodatek będzie możliwy do pobrania za pośrednictwem platformy Steam. Nie jest to samodzielne rozszerzenie, zatem należy posiadać podstawową wersję gry Arma III.

Wzbogacenie rozgrywki o czasy wojny w Wietnamie powinno się okazać strzałem w dziesiątkę – temat ten ciągle pozostaje aktualny w społecznym dyskursie i nieustannie powstają poświęcone mu publikacje, filmy czy seriale. Z drugiej strony trudno nie mieć wrażenia, że w jakimś stopniu jest to wątek wyeksploatowany. Bezsprzecznie w dziejach świata znajdziemy szereg innych, a nie zgłębionych jeszcze przez kulturę audiowizualną, militarnych wydarzeń, którym także warto byłoby poświęcić uwagę. Rodzi się bowiem obawa, że kolejne sięganie do rozdziału amerykańskiej historii pod tytułem Wietnam przestaje być wyrazem uznania dla dotkniętych tragedią osób, lecz chwytem marketingowym i postawieniem na sprawdzony, gwarantujący zainteresowanie temat.