Dlaczego kobiety nie wiążą się z graczami? Kłótnie o pada #2
Z kim wiążą się gracze?
Moja znajoma wyjeżdża na weekend, a jej mąż przez bite dwa dni jest zalogowany do PSN. Inna wychodzi na zakupy, a ja chwilę później od jej partnera dostaję zaproszenie do Fortnite’a – ale tylko na jedną rozgrywkę, bo “dziewczyna zaraz wraca”. Za każdym razem w takich sytuacjach mam pewien dylemat moralny, bo jako że przyjaźnię się i z nią, i z nim to wiem, że ona zaraz będzie narzekać na to, że on nie wykonuje na czas swoich obowiązków w domu, a on na to, że ona nie rozumie tego, że ten po prostu chce sobie pograć. Jedno i drugie zawsze będzie czuło, że partner/ka go nie rozumie, a wszelkie próby wytłumaczenia sytuacji spełzną na niczym. On więc dalej będzie grał pod jej nieobecność niczym dziecko kryjące się przed rodzicami, a ona będzie czuła się przeciążona obowiązkami, które ten mógłby wykonać w tym czasie. Wróci wkurzona i zrobi wszystko za niego, pokłócą się, on demonstracyjnie pójdzie grać, ona nic nie uzyska. Potem on będzie dalej w tajemnicy odpalał konsolę. Koło się zamyka.
Gry budzą sporo emocji i z tym zgodzi się każdy. Gorzej jednak, jeśli te emocje nie wynikają z wciągającej fabuły czy świetnej rozgrywki, tylko z kwasów między ludźmi. Naprawdę nie ma przesady w zdaniu, że związki graczy mogą się łatwo rozpaść ze względu na granie. Wszystko rozbija się o brak zrozumienia, które, przyznaję się, też całkiem długo w sobie miałam. Nie jestem osobą, która z rozrzewnieniem wspomina gry swojej młodości, bo po prostu w młodości mnie one nie interesowały. Zaczęłam o nich pozytywnie myśleć dopiero w momencie, kiedy miałam do wyboru albo rozpad związku albo zrozumienie pasji partnera. Wkurzałam się, że pracuję na dwa etaty, a w domu czeka na mnie trzeci – czyli ogarnianie całego bajzlu, kiedy mój partner wieczorami siedzi zadowolony przed PS4. I to zadowolenie, i możliwość zignorowania pełnego zlewu zrozumiałam dopiero, kiedy sama spróbowałam zagrać w Wiedźmina czy Until Down. Teraz już raczej nikt u nas nie zmywa naczyń, bo nikomu się nie chce, ale żeby nie było, że nie ma kłótni: są. O pada.
Patrząc jednak na moich znajomych takie sytuacje rzadko się zdarzają. I prędzej niż żarliwą dyskusję o zmianie poziomu trudności w Sekiro: Shadows Die Twice między znajomą parą usłyszę cichą prośbę od znajomego o wyciągnięcie jego partnerki gdziekolwiek. Na długo. Kilka godzin świętego spokoju i grania. Czasami sama już nie wiem, czy bardziej mnie to smuci czy śmieszy. Rola posłańca tłumaczącego zajawkę na gry mi nie wychodzi. Serio, ostatnio miałam cały wykład od znajomej na temat tego, że jej mąż tylko grałby w te “głupie gry”, ale w domu już nic nie zrobi. A ja naprawdę to rozumiem. Obie strony. I nie mówię, że ona musi stać się psychofanką gier, żeby zacząć się z nim dogadywać. Może wystarczy po prostu więcej zrozumienia. Z obu stron.
Przy okazji poruszania tematu graczy w związkach z ciekawości zapytałam kilku znajomych nie-graczy o to, jak widzą zapalonego konsolowca. Co poniektórzy wciąż wyobrażają sobie, że gracz to gruby facet obżerający się żarciem z Maca i otwierający drzwi tylko kurierowi z nową grą. Na pewno nie dziewczyna. A jak dziewczyna, to tylko taka siedząca w seksownej, niewygodnej pozie na podłodze w bieliźnie z motywem Supermana, koniecznie blondynka w okularach z dużymi oprawkami. Jeśli jedząca pizzę, to tylko w seksowny sposób, tak żeby pokazać, jaka jest dobra.
Serio? Chciałabym tak wyglądać podczas grania.
W latach 2014–2016 Krakowski Park Technologiczny, Grupa Onet.pl S.A. oraz GRY-OnLine S.A. zrealizowali ciekawe badania. Były to trzy edycje Polish Gamers Research*, które dobitnie pokazały, że połowa graczy w Polsce to kobiety. Grupa grających w Polsce nieustannie się zmienia i powiększa, kończą się stereotypy, ustaje generalizacja, a ja już po raz kolejny obserwuję, jak kolejny związek rozpada się na moich oczach. Bo on gra, a ona tego nie rozumie.
I dlatego właśnie kobiety nie wiążą się z graczami.
*https://www.cdprojekt.com/pl/wp-content/uploads-pl/2016/03/kondycja-polskiej-branzy-gier17.pdf
Bardzo spodobał mi się ten artykuł 🙂 Wydaję mi się, że patrząc na sprawę z tej perspektywy, jedyny związek w którym gracz mógłby być szczęśliwy to taki, w którym dziewczyna też gra w gry 😀 zawsze przyjemniej siedzieć w tym we dwoje niż chować się z konsolą 🙂