Batman: Zabójczy żart – legendarny komiks [RECENZJA]

Radosław Dąbrowski Komiksy Publikacja: 6.10.2019, 14:00 Aktualizacja: 6.10.2020, 14:52
W piątek do kin wszedł Joker – jedna z najbardziej wyczekiwanych filmowych premier jesieni. Z tej okazji warto przypomnieć sobie inne dzieła poświęcone temu legendarnemu złoczyńcy. Także te komiksowe. W niniejszym artykule recenzuję kultowy komiks Batman: Zabójczy żart.
joker zabojczy zart batman
21 Udostępnień

Geneza komiksu Zabójczy żart

Wstęp do zasadniczej części omawianego dzieła (dla ułatwienia będę operować skróconą wersją Zabójczy żart i pomijać pierwszy człon tytułu) stanowi przedmowa Tima Sale’a – autora ilustracji do szeregu komiksów o Batmanie. Przybliża on historię Zabójczego żartu, czyli czterdziestosześciostronicowej opowieści, premierowo wydanej w roku 1988.

Myślę, że warto napisać kilka słów o genezie tego utworu. Początkowy pomysł scenarzysty Alana Moore’a oraz ilustratora Briana Bollanda był taki, aby opowiedzieć historię spotkania Batmana z Sędzią Dreddem. Wydawnictwo go odrzuciło, zatem twórcy musieli szukać nowej inspiracji. Na pytanie Moore’a o to, z jakim innym bohaterem spróbować, Bolland odpowiedział: „Poproszę Jokera”.

Przedmowa Sale’a to nie jedyny dodatek, ponieważ po głównej części komiksu, ale przed historią dodatkową (o której napomknę w dalszej części artykułu) znalazło się jeszcze miejsce dla posłowia samego Bollanda. Nie są to wypowiedzi, które koniecznie trzeba przeczytać, ale zawsze ciekawym jest dowiedzieć się czegoś od autorów danego dzieła.

Wydanie Zabójczego żartu z roku 2012, ponieważ takim się tutaj zajmiemy, jest wyjątkowe pod względem kolorów. Rękę na procesie odświeżania barw trzymał sam Bolland, a o konkretnych zmianach w swojej przedmowie napisał Sale. Bez wątpienia jedną z ważniejszych jest niemal całkowite pozbycie się kolorów w scenach retrospekcji. Niemal, ponieważ kolorowe pozostają pojedyncze elementy jak miska pełna macek czy krewetki. Myślę, że u niejednej osoby wzbudziło to skojarzenia z Sin City Franka Millera.

Joker otwiera wesołe miasteczko

Historia rozpoczyna się od przybycia Batmana do Azylu Arkham. Obrońca Gotham mija Jima Gordona, następnie wyglądającego zza krat swojej celi Dwie Twarze i wreszcie dociera do Jokera (a przynajmniej tak mu się zdaje). Jeżeli przypomnicie sobie scenę przesłuchania z Mrocznego Rycerza Christophera Nolana, gdy Batman jest bezradny wobec swojego przeciwnika i aby cokolwiek z niego wyciągnąć, zmuszony jest do zastosowania przemocy, to mniej więcej na tym samym polega problem superbohatera w scenie otwarcia Zabójczego żartu. Joker jest nie tylko pierwszoplanową postacią tego komiksu, lecz także w psychologicznej walce pozostawia Batmana w tyle.

Głównym miejscem akcji jest przejęte przez Jokera nadgryzione zębem czasu, niefunkcjonujące wesołe miasteczko. Złoczyńca postanawia zorganizować w nim mnóstwo atrakcji. Jedną z nich miałaby być „wystawa” pojmanych ludzi, którzy od wielu lat depczą Jokerowi po piętach i utrudniają zawładnięcie miastem. Jako pierwszy na celowniku znalazł się Jim Gordon.

Jak narodził się Joker?

Wątek z prowadzeniem lunaparku przez Jokera i jednoczesne poszukiwania antagonisty przez Batmana uzupełniany jest przez sceny retrospektywne – mocno stylizowane na kadry z amerykańskiego filmu noir z lat 40. Mają one w zamierzeniu przybliżyć nam przeszłość Jokera i to jak z bezrobotnego męża wyczekującego na narodziny pierwszego dziecka staje się szaleńczym psychopatą. Ponadto ukazane zostaje jego pierwsze spotkanie z Batmanem.

W efekcie Zabójczy żart w pewien sposób uczłowiecza Jokera, przypomina nam, że niegdyś był to pragnący założyć rodzinę oraz uczciwie pracować człowiek, który z powodu kłopotów finansowych musiał zboczyć na złą ścieżkę. Z jednej strony sceny retrospektywne są dobrym urozmaiceniem dla głównego wątku, z drugiej teorii na temat przeszłości Jokera jest tak wiele, że chyba wolałbym, aby to pozostało słodką tajemnicą i nie zostało dość łopatologicznie, krok po kroku prezentowane. Nawet jeżeli w Zabójczym żarcie wcześniejszym latom z biografii antagonisty został nadany świetny, gangsterski klimat, a nie brakuje również tragicznych momentów, przy których niektórych czytelników naprawdę może chwycić za serce.

Czy Zabójczy żart to arcydzieło?

Głosów, że to jeden z najważniejszych, a może nawet najważniejszy komiks z udziałem Jokera nie brakuje. O kultowości tej pozycji można przeczytać w wielu miejscach, a swoim zachwytem na okładce wydania podzielił się nawet słynny amerykański reżyser filmowy Tim Burton („Uwielbiam ten album. To mój ulubiony komiks. Pierwszy, który pokochałem”). Gdy zabrałem się za Zabójczy żart moje oczekiwania były ogromne, pomimo że do rozmaitych dzieł sztuki (komiksów, filmów, książek, płyt muzycznych…) staram nie podchodzić z warunkowanym opiniami osób trzecich jakimś konkretnym nastawieniem czy uprzedzeniem.

Komiksowa kreska oczywiście nie rozczarowuje. Joker jest niezwykle ekspresywny, a Bolland zadbał o ukazanie jego wielu twarzy. Raz się śmieje, innym razem smuci. Ale przede wszystkim – straszy. Widać, że pomimo swojej skłonności do dowcipu, to psychopata pełną parą.

Na dużą pochwałę zasługują także sceny, w których dialog został zredukowany do najpotrzebniejszych słów, a czasami bohaterowie nie mówiąc nic. I te momenty są naprawdę świetne. Wszystko wynika z zachowania bohaterów, z wykonywanych przez nich czynności, a choćby wspomniane już na początku artykułu pierwsze dwie strony komiksu, gdy Batman wkracza do Arkham, nie zawierają ani jednego „dymka”. Śledzimy marsz superbohatera, przyglądamy się reakcjom mijanych przez niego Gordona, recepcjonistki szpitala, policjantów… Nie ma zbędnych słów.

Zwracam uwagę na tego typu sceny, ponieważ w kilku innych niestety odczuwalny jest przesyt wypowiedzi. Sam Joker czasami za bardzo się rozpędza w swoich monologach, a o ile opowiadane przez niego żarty są naprawdę śmieszne, tak niepotrzebne znużenie powodują śpiewane piosenki.

Z samego wesołego miasteczka chyba również należało wyciągnąć więcej. Po pierwszych kilkunastu stronach lektury spodziewałem się, że Joker faktycznie wykorzysta wyposażenie lunaparku i dzięki karuzelom, domom strachu itd. zapewni odwiedzającym to miejsce „świetną” zabawę. Ostatecznie wszystko sprowadza się do jednej atrakcji, a konkretnie formy „wystawy”, o której już wcześniej pisałem.

Ponadto zdecydowanie zbyt szybko dochodzi do finałowej konfrontacji. Liczyłem, że Batmanowi trochę zajmie, zanim odkryje przejęte przez Jokera centrum rozrywki, co niestety wydarzyło się dość przypadkowo i przede wszystkim niemal od razu.

Batman: Zabójczy Żart – podsumowanie recenzji

Nawet jeżeli akcja momentami kuleje i po skończeniu komiksu odczuwa się pewien niedosyt, to satysfakcjonujący jest przekaz historii. Według Jokera każdy człowiek ma w sobie cząstkę zła i wystarczy jeden zły dzień, aby to zło w nim obudzić i stać się szaleńcem. Antagonista chce tego dowieść na przykładzie pojmanego Jima Gordona, u którego stara się wywołać obłęd, ale swoją tezę odnosi do każdej pojedynczej osoby stąpającej na tym świecie. A jak pokazuje finałowa potyczka – do Batmana również.

Joker nie tyle się usprawiedliwia, co po prostu wskazuje na pewne zachowania ludzi, na rzeczy, których na co dzień dokonują. Przytacza różne absurdalne sytuacje natury politycznej czy społecznej. Jak stwierdza przy konkluzji jednego ze swoich rozbudowanych monologów: „Wykazałem, że nie ma różnicy między mną a innymi”. Oczywiście nie trzeba się z nim zgadzać, ale jeżeli dla danego czytelnika stanowisko Jokera to za mało, to polecam kilka stron dodatkowej historii „Niewinny człowiek”, do której nie tylko ilustracje, lecz także scenariusz przygotował Bolland.

„Niewinny człowiek” (tytuł jest dość ironiczny) stanowi znakomite dopełnienie tego, co w zasadniczej części Zabójczego żartu chciał nam przekazać Joker. Myślę, że Bolland równie trafnie zwrócił uwagę na pewne ludzkie aspekty, a na pewno w jeszcze większym stopniu sprowokował do myślenia.

Wbrew temu, o co prosi z wymierzonym w naszym kierunku obiektywem aparatu fotograficznym znajdujący się na okładce Zabójczego żartu Joker, czytelnikowi nie jest wcale do śmiechu…

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments