Kasta Metabaronów [RECENZJA]

Radosław Dąbrowski Komiksy Publikacja: 16.04.2020, 9:49 Aktualizacja: 16.04.2021, 11:44
2 kwietnia świat obiegła smutna wieść o śmierci Juana Gimeneza. W wieku 76 lat argentyński twórca zmarł na skutek zakażenia koronawirusem. W naszej pamięci pozostaną jednak jego komiksowe dzieła, do których w każdej chwili możemy zajrzeć, aby przekonać się o wielkości ich twórcy. Recenzja Kasty Metabaronów przypomina jedno ze szczytowych osiągnięć Gimeneza.
recenzja komiksu kasta metabaronów - okładka
11 Udostępnień

Opowieść Juana Giméneza i Alejandro Jodorowsky’ego

Na samym wstępie warto zaznaczyć, że Kasta Metabaronów to dzieło autorstwa dwóch uzdolnionych artystów. Zmarły niedawno Giménez odpowiadał za stronę ilustracyjną serii, scenariusz natomiast przygotował Alejandro Jodorowsky. Myślę, że nawet przy nieznajomości filmografii tego reżysera i tak samo jego nazwisko jest już dość znane.

Obchodzący w lutym swoje 91 urodziny Jodorowsky to twórca niezwykle oryginalny, który w zaledwie niespełna dziesięciu pełnometrażowych filmach, nakręconych przez niego w ciągu całej kariery, zdążył wykształcić swój własny, charakterystyczny i rozpoznawalny styl opowiadania. Co prawda jest w jego twórczości sporo cech przypominających kino Luisa Buñuela czy Piera Paolo Pasoliniego, niemniej wiele elementów wskazuje na unikatowość chilijskiego filmowca.

Jodorowsky niemal zawsze pisał samodzielnie lub współpracował przy powstawaniu scenariuszy do jego filmów, zatem nie tylko reżyserski fach, lecz także scenariopisarski ma w ręku. Nic zatem dziwnego, że jego kooperacja z tak uzdolnionym rysownikiem jak Giménez musiała dostarczyć komiksowemu środowisku znakomite dzieło, jakim jest Kasta Metabaronów.

Kasta Metabaronów – wielowarstwa historia rodu Castaków

Opisywana seria liczy osiem tomów. Każdy z nich tworzą 64 strony, a w podtytule znajduje się imię danego członka rodziny Castaków, któremu dana część sagi została poświęcona. Pomimo że Giménez i Jodorowsky opowiadają losy kilku pokoleń i pomiędzy wydarzeniami z pierwszej części a tymi z ósmej mija wiele lat, to niewskazanym jest czytanie Kasty w innej niż zgodnej z powstaniem komiksów kolejności. Poszczególne historie bowiem w mniej lub bardziej widoczny sposób łączą się. Czasami w formie oczywistych nawiązań potwierdzonych przypisem dolnym z podaniem numeru konkretnego tomu, innym razem jest to pewien symbol, coś niejednoznacznego i dostrzegalnego tylko przez bardziej uważnych czytelników.

Poszczególni członkowie rodu Castaków są Metabaronami – niezwyciężonymi, galaktycznymi wojownikami. Potężna siła przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, podobnie jak ogromna miłość i szacunek dla starszych przedstawicieli rodu. Jest w tym idealistycznym świecie jeden mankament. To wieloletnia reguła, zgodnie z którą przychodzi taki czas, gdy potomek musi udowodnić o swojej wielkości, o tym, że został wykształcony na wszechmocnego bojownika i godzien jest zostać Metabaronem. Aby tego dokonać ma zadanie przystąpić do pojedynku z własnym ojcem i go zabić. Jak można się domyślić – zarówno dla rodzica, jak i dziecka z rodziny Castaków jest to niezwykle trudny, z psychologicznego punktu widzenia wręcz nie do zniesienia, moment. Miłość i przywiązanie do drugiego człowieka należy jednak odłożyć na bok – najważniejsze jest bowiem podtrzymanie długiej tradycji.

Oczywiście poza tym rytuałem w Kaście Metabaronów znajdziemy mnóstwo innych głównych lub pobocznych wątków. Każdy bohater poszczególnego tomu, napiętnowany, zmagający się z jakimś fatum niczym bohater tragedii greckiej, ma swoją wyjątkową przygodę, zmaga się z wieloma problemami, toczy rozmaite boje w obrębie całej galaktyki, a także doświadcza namiętnych romansów. Protagonistami są zarówno mężczyźni, jak i kobiety – udział jednych dobiega końca w obrębie jednego tomu, niektórym zostaje poświęconych dodatkowych kilkanaście stron następnego, zanim jeszcze zostanie wprowadzony reprezentant nowego pokolenia Castaków.

Tę wielowarstwową, długą opowieść opowiada robot Tonto – od wielu lat towarzyszący każdemu kolejnemu Metabaronowi. Jest to postać, która zna wszystkie sekrety i doświadczenia rodziny Castaków, widziała zarówno te najbardziej tragiczne, jak i najprzyjemniejsze momenty z ich życia. Dzieli się tym wszystkim z innym robotem – Lotharem. Tonto snuje swoją opowieść w oczekiwaniu na obecnie panującego Metabarona – Bezimiennego, którego losy zamykają w ósmym tomie ogół historii.

Kunszt Giméneza, czyli o warstwie graficznej serii

Kasta Metaboronów to przykład nie tylko dzieła ze świetnym scenariuszem, lecz także idącej z nim w parze stroną wizualną wysokiej jakości. Już z samego powyższego zarysu fabularnego można wnioskować, że ważnym w tej sadze jest motyw walki. Pojedynków pomiędzy dwoma bohaterami czy całymi armiami wojowników o zróżnicowanym pochodzeniu etnicznym nie brakuje. W efekcie sporo część akcji jest wartka, dynamiczna, a za sprawą wielu starć – brutalna i krwawa. Wydaje się, że Giménez przystał na pewien kompromis, zadbał o balans pomiędzy realistycznym ukazaniem przemocy a stworzeniem obrazów przystępnych także dla bardziej wrażliwych czytelników.

Zdecydowanie zbyt rzadko argentyński rysownik operuje szerszymi planami. Gdy już się pojawiają – potrafią nas wprawić w zachwyt i czytelnicze oczy chłoną efektowne kadry, ukazujące galaktyczną przestrzeń. Dominują jednak plany bliskie i choć doskonale przybliżające nam malujące się na twarzach bohaterów emocje, to na dłuższą metę mogące wprowadzić lekkie znużenie.

W Kaście Metabaronów nie brakuje wielu atrakcyjnych kobiet i argentyński rysownik również na tym polu zasługuje na pochwałę. W serii aż kipi od erotyzmu, ale często pojawiające się kuszące stroje czy nagie ciała nie powinny zostać postrzegane przez czytelnika jako tanie próby szokowania czy przykuwania uwagi. Wręcz przeciwnie – Giménez wprowadza te elementy jako coś naturalnego, wpisanego w świat, który kreuje.

Wiele scen z omawianej serii przypomina kino Jodorowsky’ego – bez wątpienia. Zwłaszcza momenty rozmaitych obrzędów przywodzą na myśl surrealistyczne ekranowe utwory jak Fando i lis czy Święta góra. Dla osób zaznajomionych z twórczością chilijskiego filmowca stanowi to dodatkową zabawę podczas komiksowej lektury.

Kasta Metabaronów – ocena wydania komiksowej serii

Seria Giméneza i Jodorowsky’ego ukazała się na polskim rynku za sprawą wydawnictwa Egmont. Firma mająca siedzibę w Warszawie jak zawsze nie zawiodła, a można rzec, że w trakcie przygotowywanie kolejnych tomów notowała progres. Od trzeciej części kredowy papier wydaje się grubszy, jeszcze mniej podatny na zagięcia i przyjemniejszy w dotyku.

Jedna uwaga bardziej krytyczna musi się jednak pojawić. W przypadku drugiego tomu z podtytułem Prababka Honorata w dwóch scenach (dokładnie na stronach 13 oraz 45) w kolejnych dwóch dymkach widnieją identyczne kwestie. To spore niedopatrzenie i poważna gafa ze strony osób odpowiadających za produkcję albumu.

Wspaniała, zajmująca historia z kilkoma słabszymi stronami

Kastę Metabaronów czyta się niezwykle dynamicznie, historie z poszczególnych tomów wciągają, a od połowy serii kończone są w iście serialowy sposób – na zasadzie gwałtownego ucięcia wątku w jego szczytowym pod względem poziomu dramaturgii momencie. Pomimo że oczywistym wnioskiem jest to, że w przypadku opowieści wielopokoleniowej i w dodatku z tak specyficzną regułą, jaka obowiązuje w rodzie Castaków, jedni bohaterowie umrą, aby mogli się pojawić następni, to historia nie jawi się jako coś szablonowego, przewidywalnego.

Duża w tym zasługa Jodorowsky’ego, który na poziomie scenariusza stara się wprowadzać chwile zaskoczenia, gwałtownych zwrotów akcji i nakazuje swoim postaciom podjąć kontrowersyjne decyzje albo nadaje im cechy, za sprawą których wykazują oni inne podejście do zastanego przez nich świata, niż pozostali bohaterowie. Rozwiązania chilijskiego filmowca sprawdzają się znakomicie i dzięki temu niemal każdy tom sprawia wrażenie bycia czymś innym, ale jednocześnie utrzymany zostaje przez Giméneza w podobnym nastroju i duchu, przez co nie przestaje stanowić integralnej części pewnego ogółu.

Niestety, kilka mankamentów można wskazać. Jednym z nich są sceny ze wspomnianymi już robotami. Mają one być dowcipne, przynoszące tej poważnej opowieści odrobinę swobody i momentu na relaks, ale bardzo szybko stają się powtarzalne i tym samym nużące. Przerywający opowiadającemu Lothar nie jest zabawny, lecz irytujący; Tonto natomiast w swoich wyzwiskach i licznych epitetach, którymi częstuje swojego niewychowanego słuchacza, także zaczyna być z czasem zwyczajnie nudny. Na szczęście Giménez z Jodorowskym udowodnili, że nic nie jest przypadkowe i ostatecznie powyższe (w zamierzeniu dowcipne) sceny mają swoje uzasadnienie i satysfakcjonujące, zaskakujące dla czytelnika rozwiązanie. Niemniej problem tego, że przez większość tomów dostarczały głównie negatywnych emocji, nie zniknie.

Można się także nieco przyczepić do warstwy dialogowych. Zdecydowanie zbyt dużo w nich języka potocznego oraz zabaw słownych (ponownie: w przypadku robotów). Inna sprawa, że to także cecha kina Jodorowsky’ego – w jego filmach to obrazy oraz dramaturgia są najmocniejszymi stronami; słowo pozostaje drugorzędną kwestią.

Kasta Metabaronów – podsumowanie

Na początku 2017 roku na polskim rynku ukazało się zbiorcze wydanie Kasty Metabaronów. Osiem tomów zostało zawartych w dwóch częściach. Na pewno stanowi to potwierdzenie wysokiej pozycji, jaką seria Giméneza i Jodorowsky’ego zajmuje w komiksowym środowisku. To dzieło zajmujące, wciągające i dostarczające wielu emocji. A co najważniejsze – trzymające równy, wysoki poziom.

Wielopokoleniowa historia rodu Castaków opowiedziana jest w podobnym tonie, w oparciu o ten sam wysokiej jakości dramaturgicznej scenariusz Jodorowsky’ego oraz atrakcyjne dla oczu rysunki Giméneza. Bez wątpienia w tej długiej opowieści parę przestojów się znajdzie, niektórzy bohaterowie mogą się wydać mniej ciekawi, a rozwiązania danych wątków mało satysfakcjonujące.

Nawet dwa (mało) śmieszne robociki nie zmieniają jednak tego, że Kasta Metabaronów to zasłużony klasyk.

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments