Star Wars Jedi: Fallen Order [RECENZJA]
O czym opowiada Upadły Zakon?
Fabuła gry dzieje się między trzecim a czwartym epizodem sagi Star Wars. Wcielamy się w Cala Kestisa – ocalałego po Czystce ucznia szkoły Jedi, który ukrywa się przed Imperium. Niestety, zostaje on odnaleziony przez siły Ciemnej Strony Mocy, choć udaje mu się uciec dzięki pomocy byłej Jedi Cere Junda i kapitana jej statku Greeza. Szybko się okazuje, że Cal otrzyma zadanie odbudowy Zakonu Jedi. W ten właśnie sposób rozpoczyna się nasza przygoda.
Nie będę ukrywał, że przez pierwszą ćwiartkę gry byłem bardzo negatywnie nastawiony do opowiadanej w grze historii. Odnosiłem wrażenie, że nic konkretnego tam się nie dzieje i byłem zalewany typowymi dla Star Wars smaczkami, żebym wiedział, że na pewno gram w produkcję w tym konkretnym uniwersum. Na szczęście całość naprawdę się rozkręca po przejściu około pierwszych czterech godzin.
Każde z kolejnych wydarzeń nie sprowadza się do tego samego. Historia idzie swoim tempem do przodu. Grając w Star Wars Jedi: Fallen Order czułem się, jakbym oglądał Star Wars, ale nie miałem ze sobą tego poczucia, że jest to nadmuchany fenomen, który jest już jednak reliktem przeszłości. To dobre przełożenie uniwersum na standardy aktualnych czasów.
W chwili pisania tej recenzji mam jednak mieszane odczucia odnośnie zakończenia przedstawionej nam historii. Nie wchodząc w szczegóły, nasz bohater podejmuje bardzo kontrowersyjną decyzję. Jest to jak najbardziej uargumentowane wydarzeniami, które Cal przeżywa podczas swojej przygody oraz wybór ten nie przeczy kanonowi i najpewniej właśnie dlatego twórcy się na to zdecydowali. Brakowało mi jednak możliwości dojścia do jakiegoś alternatywnego, niekanonicznego zakończenia. Mimo to oceniam opowiedzianą przez produkcję historię bardzo pozytywnie.
Nie samym mieczem świetlnym Jedi żyje
Przed rozpoczęciem rozgrywki bałem się najbardziej o umiejętne wykorzystanie Mocy przez projektantów gameplay’u. Cieszę się, że wbrew moim obawom podołali oni i sprawili, że nie tylko Cal naprawdę efektownie radzi sobie z pokonywaniem przeciwników i eksploracją świata. Problem w tym, że tylko efektownie, ale nie efektywnie.
Największym mankamentem Fallen Order jest złe zaprojektowanie geometrii odwiedzanych przez nas planet oraz AI przeciwników. Planety, które odwiedzimy, kryją wiele zagadek logicznych i lokacji, gdzie będziemy musieli wykazać się niebywałą zręcznością. Problem stawianych nam wyzwań polega na tym, że nie zawsze to my będziemy winni naszej porażce. Zdarzało się, że Cal nie złapał jakiejś krawędzi lub nie doskoczył gdzieś, gdzie doskoczyłby bez najmniejszego problemu.
Gra oferuje nam ogrom umiejętności, które możemy wykorzystać podczas walki z przeciwnikami. Poznawanie Mocy i rozbudowa miecza świetlnego nie tylko przez jego personalizację, ale także przez dodanie nowych rodzajów ataków, to najprzyjemniejsza część tej gry. Niestety, przeciwnicy mają jedną znaczącą wadę – zachowują się niewiarygodnie realistycznie poprzez atakowanie nas z każdej strony wszystkimi możliwymi siłami.
Nie obchodzi ich to, że właśnie ich kolega zaatakował nas atakiem, którego nie byliśmy w stanie zablokować. Kiedy będziemy leżeć na podłodze niejednokrotnie otrzymamy od innego z przeciwników obrażenia od zwykłych ataków. Każdy z przeciwników atakuje nas niezależnie od tego, co robią pozostali oponenci. Wielokrotnie kończy się to otrzymaniem masowych obrażeń w ciągu ułamków sekund.
Gra z tego powodu cechuje się ogromnym poziomem trudności i zmusiła mnie w środku kampanii, abym przeszedł na tak zwany „tryb fabularny”, który jest skierowany do graczy, którzy chcą się skupić na przechodzeniu wątku fabularnego. Możliwe, że nie musiałoby do tego dojść, gdyby w grze znajdowała się arena do ćwiczeń fechtunku obsługi Mocy i miecza świetlnego rodem z Doom Eternal, gdzie owa arena się znajdowała i sprawowała świetnie.
Zabierzcie mnie znowu na Kashyyyk! – Jak się sprawuje oprawa audiowizualna?
Byłbym niewiarygodnie zdziwiony i zawiedziony, gdyby okazało się, że gra spod szyldu Star Wars brzmiałaby przeciętnie lub wyglądałaby źle. Podczas rozgrywki usłyszymy pięknie brzmiącą orkiestrę i nie zabraknie kultowych motywów znanych z filmowych części sagi. Każda z planet cechuje się indywidualną fauną i florą, a gdybym wyjął losowy kadr z rozgrywki, każdy z czytelników wiedziałby, że chodzi o grę z uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Upadły Zakon ma świetną optymalizację i na moim ponad pięcioletnim sprzęcie potrafił uciągnąć stałe 60 klatek na sekundę w porywach do nawet ponad 100. Nie obyło się jednak bez pewnych zgrzytów podczas doładowywania danych, choć grę miałem zainstalowaną na szybkim dysku SSD. Zdarzyły mi się również błędy graficzne z migającymi teksturami otoczenia na całym Kashyyyk, które mimo wszystko i tak prezentowało się niewiarygodnie. Podobnej „migawki” doświadczyłem na planecie Ilum zaraz po wylądowaniu, lecz było to chwilowe.
Całość produkcji przeszedłem z polskim dubbingiem i z polskimi napisami. Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, jak dobrze była wykonana polska lokalizacja gry. Dialogi nie były nieznośne, choć lekko kiczowate, ale na pewno dobrze się ich słuchało. Animacje ust są dobrze dopasowane i nie odczułem ani razu poczucia wybicia się z immersji świata gry.
Przez całą rozgrywkę miałem wrażenie, że gram Jokerem z serialu Gotham, ponieważ rysy twarzy przypominały mi właśnie postać z tego serialu. Miałem niewiarygodne zdziwienie, gdy okazało się, że za dubbing oraz motion capture Cala był odpowiedzialny właśnie Cameron Monaghan – aktor, który wciela się we wspomnianą postać. W Star Wars Jedi: Fallen Order widać gołym okiem, że wraz z resztą aktorów i animatorzy zrobili kawał dobrej roboty, choć natrafiłem parę razy na glitche animacji i półmetrowe teleportacje postaci.
Problemy irytują, ale nie zabijają rozgrywki
Star Wars Jedi: Fallen Order to naprawdę dobra gra, której spodziewałem się po Respawn Entertainment. Widać gołym okiem, że developerzy musieli się czuć jak ryba w wodzie. To dobra historia pełna niezapomnianych chwil (szczególnie tych w powietrzu). To jedna z tych produkcji, które chciałoby się zapomnieć i przejść drugi raz.
Nie brakuje tutaj jednak pewnych złych decyzji – AI jest źle dopracowane, co skutkuje sporą przepaścią między poziomami trudności. Chciałbym, aby Cal zawsze słuchał się moich ruchów, aczkolwiek steruje się nim zdecydowanie wygodniej, niż takim Geraltem w Wiedźminie 3. Rekomenduję tak samo jak twórcy rozgrywkę przy pomocy kontrolera, bo będzie to najwygodniejsza forma przejścia gry.
Recenzja Star Wars Jedi: Fallen Order – podsumowanie
Czy warto zagrać w ten tytuł? Zdecydowanie tak! Śmiało mogę polecić tę grę każdemu, nawet osobom niezaznajomionym z tym uniwersum. Star Wars Jedi: Fallen Order to świetna gra, z którą spędzimy co najmniej 15 h rozgrywki. Osobiście mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości doświadczymy sequelu gry, ponieważ twórcy Titanfalla wykazali się dobrą robotą.
To nie jest gra idealna, ale przymykają oko na parę niedociągnięć na pewno spędzimy z tym tytułem niezapomniane chwile.
Zobacz również aktualności
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Loki w Fortnite
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.