White Lines [RECENZJA]. Nowy serial Netflix pod kreską
Przyszła kryska na matyska
Serial opowiada historię Zoe (Laura Haddock), cichej bibliotekarki z Manchesteru, która dowiedziawszy się o odnalezieniu ciała zaginionego przed dwudziestu laty brata (Tom Rhys), jedzie na Ibizę, aby rozwikłać zagadkę jego śmierci. Prowadząc śledztwo, trafia do szalonego świata używek, imprez i nielegalnych interesów.
Musi się śpieszyć, bo sprawa wkrótce się przedawni, a winni nie zostaną ukarani, zwłaszcza, że przekupna policja nie pali się do prowadzenia śledztwa. Narracja uzupełniona zostaje przedśmiertnymi retrospekcjami Axla, jak się okazuje, sławnego DJ-a i wspomnieniami jego przyjaciół.
Pitca zjedzona, a koń…
Wątek kryminalny, związany ze śmiercią Axla, szybko schodzi jednak na drugi plan, gdy widz zostaje wrzucony w niekończącą się feerię barwnych obrazów z imprez, plaż, wciągania kokainy, seksu, łykania piksów, przemocy i problemów psychicznych głównej bohaterki.
Wątków pojawia się tak dużo i w takim natężeniu, że paradoksalnie, zamiast szokować, serial szybko zaczyna nużyć. Tanie efekciarstwo uwydatnione zostaje tym bardziej przez obecność papierowych postaci – główna bohaterka nie daje się lubić, każda jej durna decyzja uzasadniana jest przez próbę samobójczą, której dokonała po zaginięciu brata, i późniejszą depresją.
Ciężko patrzeć, jak Haddock próbuje wydobyć swoją grą choć trochę głębi z tej kiepsko napisanej postaci. Pozostali odtwórcy ról mają podobny problem – w ich zachowaniach i osobowościach brak konsekwencji, tak jak brak możliwości wykazania się w roli. Fabuła toczy się niezwykle szybko, kosztem logiki i wszystkiego innego. Stereotypowe rozwiązania i suche żarty nie pomagają.
Alexa, play generic techno sound
Przedśmiertne retreospekcje Axla okazują się być najciekawszym, a zarazem najmniej dopieszczonym wątkiem serialu. Fragmenty ukazujące pierwsze nielegalne londyńskie rave’y są niezwykle poruszające, tak samo jak miłość Axla do muzyki – dialog, w którym rozmawia o Mozarcie, wypada bezpretensjonalnie i szczerze. Tom Rhys odnajduje się i świetnie prowadzi swoją postać.
Problem stanowi natomiast ścieżka dźwiękowa, która ze względu na tematykę serialu powinna stanowić jeden z jego najmocniejszych atutów. Trudno powiedzieć, ze rozczarowuje – raczej w ogóle nie istnieje. Po obejrzeniu 3 odcinków nie byłam w stanie przypomnieć sobie żadnej nuty, z wyjątkiem klasycznego Amour Toujours, które pojawia się na krótką chwilę we flashbackach.
Recenzja White Lines – podsumowanie
To, co w Casa del Papel początkowo było zaletą – nagłe zwroty akcji, chwilami patetyczny nastrój, przemiany psychologiczne postaci, tutaj zostaje przerysowane do przesady. Twórcy próbują desperacko podtrzymać uwagę widza szokującymi scenami takimi jak seks z nieletnią, seks lesbijski, seks heteroseksualny, seks z księdzem, zahaczająca o incest relacja matki z synem, i wciąganiem koksu, ale obawiam się, że w 2020 już na nikim nie robi to wrażenia.
Szczucie cycem i narkotykami pojawia się na ekranie średnio co kilka minut, co sprawia, że zadaję sobie pytanie, dla kogo tak właściwie jest ten serial? Bo na pewno nie dla osób, które szukają dobrej jakościowo rozrywki.