Zero zero zero [RECENZJA]. Brudna ścieżka
Opowieść w trzech aktach
W pierwszej scenie serialu widzimy podstarzałego, lekko zniedołężniałego mężczyznę, który opuszcza swój schron, gdzieś w górach na południu Włoch. Wbrew namowom wnuków wybiera się na spotkanie. Ma być to dla niego pokaz siły, dowód że jeszcze żyje i coś znaczy.
Tym mężczyzną jest Don Damiano „Minu” La Piana, głowa mafijnej rodziny La Piana. Żeby pokazać swoją pozycję a jednocześnie udobruchać niezadowolonych członków klanu, decyduje się na zakup wartej 900 milionów euro kokainy. I to właśnie ten zakup połączy trzy różne od siebie a zarazem połączone części opowieści jaką jest Zero, zero, zero.
Z jednej strony mamy włoską mafię z jej wewnętrznym konfliktem interesów, z drugiej sprzedawców, czyli targany niemalże wojną domową Meksyk, a na końcu spoiwo – odpowiedzialną za transport rodzinną firmę logistyczną Lynwood.
Podróż do wnętrza człowieka
Twórcą serialu a jednocześnie reżyserem dwóch odcinków jest Stefano Sollima, który po raz kolejny (po Gomorrze) na swój warsztat wziął powieść Roberto Saviano. Buduje on Zero, zero, zero w typowym dla siebie niemalże dokumentalnym stylu. Wykorzystując jednocześnie możliwości jakie daje duży budżet i międzynarodowa współpraca.
Jego opowieść jest bowiem opowieścią światową co zawdzięcza nie tylko tematyce ale porozsiewanym po świecie planom zdjęciowym. Praktycznie wszystkie serialowe lokalizacje zostały pokazane dokładnie w miejscu kręcenia. Szybko przechodzimy od Mexico City poprzez Maroko aż po Sycylię.
Serial globalny
Międzynarodowo jest zresztą po obu stronach kamery. Wystarczy tylko wspomnieć, że poza Sollimą za reżyserię są odpowiedzialni: Argentyczyk Pablo Trapero (nagroda Goya za El Clan) oraz Duńczyk Jaunus Metz (Borg/McEnroe. Między Odwagą a Szaleństwem). Prawdziwym creme de la creme serialu jest jednak obsada aktorska.
Z jednej strony mamy rozpoznawalne światowo gwiazdy kina – w klan Lynwoodów wcielają się takie osobistości aktorskie jak Gabriele Byrne, Andrea Riseborough oraz Dane DeHaan. Z drugiej pola nie ustępują im aktorzy do tej pory nie znani szerszej publiczności. Wybitną, skomplikowaną kreację tworzy chociażby Harold Torres w roli żołnierza meksykańskich oddziałów specjalnych.
Mocne rozpoczęcie roku
Zero, zero, zero wydaje się serialem niemalże kompletnym. Stworzony na najwyższym światowym poziomie, znakomicie zagrany, a jednocześnie nie uciekający od trudnych tematów odchodząc jednocześnie od łatwej rozrywki.
Świat, który widzimy w Zero, zero, zero przeraża. Każda pomyłka, każde opóźnienie w narkotykowej transakcji kończy się śmiercią niewinnych ludzi. Często jednak zadajemy sobie pytanie, kto w narkotykowym świecie jest w ogóle niewinny.
Jednego możemy być pewni: Stefano Sollima i Roberto Saviano po raz kolejny zabierają nas w podróż do świata, którego nie chcielibyśmy doświadczyć.