22 Lipca – film [RECENZJA]
22 Lipca – zacznijmy od refleksji
Mój kolega ma w zwyczaju bagatelizować wytwory kultury, które mają ambicje, by edukować lub co więcej demitologizować konstrukty myślowe. Stawia je zazwyczaj obok potrzeb konsumenckich lub wręcz fizjologicznych. Ten zabieg ma sprawić, że stracą na wartości, bo przecież ktoś sprzedaje nam je, by zarobić. W jego oczach takie produkty premium, które edukują i dają inną lub szerszą perspektywę są tylko kolejną zabawką.
W pełni rozumiem do czego zmierza. W mojej opinii takie wytwory zaspokajają potrzeby wyższego rzędu z hierarchii potrzeb Maslowa, ale on je z zasady odtrąca i umniejsza. Prawdopodobnie dlatego, że wyrywają go ze strefy komfortu. Kiedy sobie to tak wszystko zrelatywizuje to może sobie w spokoju dalej siedzieć z założonymi rękami. Każdy sobie przekręca niewygodne rzeczy w głowie tak, żeby mu nie przeszkadzały. Ma do tego pełne prawo – to przecież jego głowa i to on jest zakładnikiem swoich przemyśleń, a nie my.
Trywializował w ten sposób polską grę – This War of Mine, która daje graczom możliwość zrozumienia optyki ludności cywilnej, która próbuje przeżyć koszmar wojennej pożogi. Celowo o tym wspominam, bo historia rządzi się niestety smutnymi prawami – piszą ją zwycięzcy.
Paul Greengrass przełamuje swoim filmem pewną asymetrię
Popkultura (a może to my sami) sprawia, że bardziej interesujemy się katami lub ludźmi pociągającymi za sznurki niż ich ofiarami. Charles Manson jest ikoną i prawdopodobnie będzie jeszcze większą dzięki nowemu filmowi Tarantino. Gdyby Sharon Tate nie była tak zjawiskowo piękną kobietą to pewnie podzieliłaby los reszty osób zamordowanych tamtego wieczoru.
Jesteście w stanie wymienić z nazwiska osoby towarzyszące w tamtej posiadówce bez posiłkowania się wikipedią? Jak już jesteśmy przy Sharon Tate, to czy ktoś wymieni z nazwiska nieletnie ofiary jej męża – Romana Polańskiego? Paul Greengrass przełamuje 22 lipca tę asymetrię między Kainem a Ablem. Dzięki niemu dowiadujemy się kim były ofiary, a nacisk na postać Breivika jako centralny punkt tej opowieści jest zmniejszony.
Równoważy go postać ofiary do której wykonał pięć strzałów. Historia jej rekonwalescencji i ostatecznie konfrontacji w sądzie. Chłopak żyje z odłamkami w okolicach mózgu. Niczym z tykającym zegarem przy uchu – w każdej chwilą mogą go zabić. Nie może się uwolnić zarówno w fizycznym, jak i psychicznym aspekcie od zdarzeń których padł ofiarą.
Do czego prowadzi narcyzm i kult jednostki
Tutaj też dochodzimy do sedna problematyki, którą porusza film. Breivikowi zawsze szło o parcie na szkło, o sławę i rozgłos. 22 lipca opowiada o tym w jaki mroczny, ślepy zaułek może zaprowadzić narcyzm i kult jednostki, ale traktuje o czymś wiele większym. Opowiada o brakach. Opowiada o wielkomiejskiej alienacji. O tym, że dla wykluczonej jednostki, która nie ma się do kogo zwrócić jedynymi bratnimi duszami są typy z którymi gra w strzelanki w necie. To idee tam napotkane doprowadziły do tej tragedii. To jest opowieść o naszych czasach. Greengrass jest tu tylko outsourcerem – to życie napisało ten okrutny scenariusz.
Mój wymieniony wcześniej kolega myli się jeszcze w jednej rzeczy. Jeżeli masz w sobie krztynę empatii to historia ofiar nie będzie miłym tripem. Pobudzanie do refleksji bardzo często nie ma w sobie nic z rozrywki. Zostaniesz wyrzucony ze strefy komfortu i zaczniesz się zastanawiać, ile klocków można by było usunąć, by zamienić bohaterów miejscami.
Znaleźli się na tej wyspie, bo coś ich ze sobą łączyło. Obaj mieli ambicje polityczne. Breivik nie był chory. Miał braki w socjalizacji pierwotnej i wtórnej. Pochodził z dysfunkcyjnej rodziny, ale nie był chory psychicznie. Nie życzę nikomu by padł ofiarą gaslightningu (manipulacji mającej na celu wmówienie komuś choroby psychicznej), ale adwokaci często uciekają się do takiej obrony w skrajnych przypadkach. Gdyby nie wola Breivika, by całej sprawie nadać ton aktu politycznego, mógłby wykpić się i zasłonić niepoczytalnością.
22 lipca z akcentem na wydźwięk pronorweski
Film Greengrassa ma mocno postawiony akcent na wydźwięk pronorweski. Norwegowie mają wielkie ambicje, aby uchodzić za liderów progresywnego państwa prawa. Finalna scena kata zamkniętego w smutnej celi z pomalowanymi na beżowo drzwiami i przebitka na ofiarę na tle pięknego nieba. Czyli ukoronowanie tryumfu państwa prawa. Jednak gdy ktoś zna kontekst to jest świadom, że jakiś czas temu Breivik narzekał na to, że nie ma nowszego modelu konsoli i dostaje mrożoną pizzę.
W 22 lipca widzimy, że podczas przesłuchania zajada się świeżym slicem z pizzerii. Zapija ją kawką, a całość wygląda jak kadr z urodzin nastolatka. Varg Vikernes też kpił w podobny sposób z norweskiego systemu karnego. Zwracam tylko uwagę na kontekst i nie kwestionuję tego, że Norwegom potrzebna jest terapia tego rodzaju, a całemu światu film o takich tragediach.
Wróćmy do finalnej sceny z beżowymi drzwiami. Posłuchajcie tego ostatniego dialogu, bo mówi on wiele o profilu psychologicznym dzisiejszych zamachowców (bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy religię) i zdradza gorzką prawdę o każdym człowieku i jego motywacjach. Nie ma nic z rozrywki w smutnej konkluzji, że niektórzy nie cofną się przed niczym byle by być dostrzeżonym.