Age of Wonders: Planetfall [RECENZJA]
Gra dla fanów science fiction, którzy jarają się serią Heroes of Might & Magic
Age of Wonders: Planetfall to po pierwsze odważne wyjście ze sztampy klimatu fantasy w gatunek sci – fi/space opera. Ten zabieg sprawia, że opada podstawowy zarzut kierowany w stosunku do serii – że to gra żerująca na niewygasającym fenomenie HoFM&M.
Sam koncept kolonizacyjno – pionierski to aspekt, który rozwija i podbija atrakcyjność rozgrywki o lata świetlne. Mamy bowiem do czynienia – tak jak w poprzednich częściach – z elementami znanymi z serii Civilisation. Doktryny zarządzania koloniami na poziomie gospodarczym, politycznym, socjologicznym i antropologicznym. To wszystko wraz z systemem dyplomacji sprawia, że gra jest czymś o wiele więcej niż seria HoFM&M. Immersja w świat niuansów gry jest nawet większa niż przy kanonicznym dla sceny strategicznej Heroes of Might & Magic.
Frakcje konfliktu w Age of Wonders: Planetfall
Jedną z wielu zalet gry jest mnogość i niesamowita egzotyka kultur zamieszkujących kolonizowane planety. Najpierw pokrótce przybliżę grywalne frakcje, jakie developerzy oddali nam do dyspozycji:
- Awangarda – pamiętający zamierzchłe czasy pionierzy kosmosu, którzy przez kataklizm, który dotknął imperium ludzi. Dryfowali zahibernowani, a wszechświat w około się zmieniał. Frakcja przypomina nieco Terran ze Starcrafta. Mocna piechota kolonialnych marines, maszyny kroczące, czołgi i myśliwce.
- Syndykat – rody kupieckie, które po upadku imperium doszły do wniosku, że mogą inwestować zasoby i pomnażać je bez rozterek moralnych i etycznych. Wolna ręka rynku w szemranym, psionicznym wydaniu. Choć preferują dyplomatyczne rozwiązania dysponują jednostkami z zaawansowaną technologią i psionikami, których nie zawahają się użyć. Z wyglądu przypominają nieco kosmicznych Fenicjan.
- Kir’Ko – owadzia rasa, która była kiedyś jedynie niewolnikami na planetach imperium. W czasach kataklizmu wyzwolili się z kajdan. Teraz sami chcą rozdawać karty. Jednostki którymi dysponują łączą chitynowe pancerze, szpony, żrące wydzieliny i psioniczną broń.
- Dvarowie – dawno temu w WH40K istnieli kosmiczni krasnoludowie, potem GW olała temat tej armii i zniknęli oni w pomrokach dziejów. Twórcy AoW: Planetfall podjęli ten temat i stworzyli rasę górników uwięzioną w swoich kombinezonach. Dosłownie – frakcja ta wyewoluowała tak, że nie może poruszać się bez swoich wspomaganych zbroi.
Najważniejsze dla nich jest eksploatowanie zasobów naturalnych. Pikanterii dodaje fakt, że gadają po angielsku z rosyjskim akcentem, a na pancerzach mają akcenty przywodzące na myśl rosyjskich bojarów. Bardzo mocną stroną jest jednostka poszukiwacz, która przeszukując sektory znajduje surowce do których żadna inna frakcja nie ma dostępu. Bardzo szybko budują maszyny kroczące i zasadniczo grając nimi odczuwa się niesamowitą radochę walenia z minigunów. Szalona rasa. - Amazonki – to potomkinie biolożek i aktywistek ochrony przyrody. Społeczeństwo o strukturze matriarchalnej. Po kataklizmie doszły do wniosku, że nie potrzebują mężczyzn do rozmnażania i przyspieszyły sztucznie przez manipulacje genami ewolucję. Stały się umięśnionymi, wysportowanymi androgynami. Na ich usługach są modyfikowane genetycznie stwory – w tym dinozaury z laserami. Patrząc na design jednostek z boku da się zauważyć, że są połączeniem leśnych elfów ze znanymi z zabawek lat 90’s – Dino Riders.
Mocnym atutem frakcji jest możliwość zalesiania sektorów – co w połączeniu z systemami agrokultury daje dużą przewagę przy rozwoju kolonii. - Zgromadzenie – to zasadniczo frakcja oparta na transhumanistycznym patencie koszmaru ze Star Treka czyli Borg. Zgromadzenie to zcyborgizowana rasa, która porzuciła przywiązanie do biologicznego ciała na rzecz cybernetycznych wszczepów. Nawiedzeni swoimi ideami narzucają swoje transhumanistyczne wizje innym rasom. Potrafią przywracać do życia padnięte jednostki co jest na polu walki sporym atutem.
Poza grywalnymi frakcjami istnieją też frakcje niezależne od których możemy kupować ich specjalne jednostki. Nie będę spojlował – napiszę jedynie, że są równie spektakularnie egzotyczne co jednostki frakcji grywalnych. Podczas grania naliczyłem co najmniej cztery tego rodzaju dodatkowe frakcje. Kiedy dodamy jednostki specjalne z puli technologii, którą wybieramy jako bonus do cywilizacji dostajemy naprawdę ogromną liczbę jednostek możliwych do zwerbowania.
Podsumowanie Age of Wonders: Planetfall
Walka rozgrywa się w systemiu turowym w podobie rozgrywki znanej z serii XCOM. Mamy do czynienia z taktycznym wybieraniem miejsc, które będą stanowiły wystarczającą do przeżycia ochronę dla naszych jednostek. Większość jednostek w grze posiada możliwości strzeleckie, a więc to kluczowy aspekt rozgrywania walki, który przestaje mieć znaczenie w stosunkowo rzadkich walkach z przeciwnikami, których ataki opierają się jedynie na walce wręcz.
Co ciekawe gra zakłada, że jeżeli gracze nie czują się na siłach w taktyce, to mogą rozegrać bitwę automatycznie. W przypadku gdy gracz dysponuje przewagą liczebną zazwyczaj wygrywa bez strat, ale jeżeli bitwa jest bardziej ryzykowna warto samemu ją rozegrać.
Oddziały dostają doświadczenie i awansują średnio po co drugiej/trzeciej bitwie. Bohaterowie nieco wolniej. Gra poza kampanią umożliwia stworzenie własnej postaci. Mocny akcent rpg dodaje grze jeszcze więcej, gęstej immersji.
Age of Wonders: Planetfall ma o wiele więcej do zaoferowania niż poprzednie części. Oczywiście mamy 2019 rok i zwykłe odgrzanie kotleta nie zrobiłoby roboty. Jedną z niewielu rzeczy do jakiej można się przyczepić to grafika podczas walki i animacja również podczas niej. Więcej klatek i nieco ładniejsze (mniej pikselozy) menu z ruchami jednostek zrobiłoby robotę. Rzuca się w oczy też pikseloza gdy wyposażymy bohatera Dvarów w minigun. Niemniej jednak w zalewie tego gęstego cymesu jaki atakuje nas zewsząd w uniwersum AoW: Planetfall te detale gdzieś giną.
Gra ma tak niesamowity współczynnik grywalności, że nie sposób się od niej oderwać. Jeżeli jesteście zarówno fanami turowych strategii, science fiction i Heroes of Might & Magic to zostaliście upolowani jako grupa docelowa przez szwedzkich developerów niczym jelenie na rykowisko. Osobiście wsiąkłem jak śliwka w kompot na bite dni w tę wyśmienitą strategię. Gdy weźmiemy pod uwagę, że istnieje znana z Heroes of Might & Magic opcja grania na jednym urządzeniu w kilka osób gra zaczyna mieć potencjał na posiadówy i spotkania ze znajomymi. Granie w domu z ziomkami, a nie po sieci to dziś prawdziwa wartość, która rzadko pojawia się jako opcja gry.
Nasza ocena: 9/10