Trudne gry. 5 wymagających tytułów, które kochamy
O czym piszemy w artykule o trudnych grach?
- Czy te gry są bardzo trudne?
- Cuphead
- Super Meat Boy
- Super Hexagon
- Hotline Miami
- FURI
Bardzo trudne gry muszą mieć bardzo dobrą mechanikę
Kochamy trudne gry, ale tylko w sytuacji, kiedy są one fair i dobrze zrobione. Na przestrzeni wielu lat powstały trudne gry czy ich trudne etapy, które po prostu były źle zaprojektowane, np. pamiętna misja z helikopterem z GTA Vice City, która była katorgą wielu fanów serii Grand Theft Auto.
Dzisiaj, aby trudna gra spotkała się z dobrym przyjęciem graczy, należy dopieścić mechaniki na ostatni guzik i zadbać o dodatkowe elementy, które sprawią, że gracz spędzi przy niej mnóstwo godzin. Dobrym punktem zaczepienia w tym przypadku będzie niestandardowa szata graficzna lub soundtrack, który umili nasze chwile słabości, kiedy to będziemy chcieli zrezygnować z przechodzenia produkcji.
Mając to już za sobą, przejdźmy do listy trudnych gier, które osobiście pokochałem.
Cuphead
Cuphead to zrodzona z miłości do starych animacji gra łącząca platformówkę i walki z bossami w jedno z lepszych growych doświadczeń ostatnich lat. Projekt był współfinansowany przez Microsoft, co było strzałem w dziesiątkę, bowiem tytuł ten sprzedał się fenomenalnie w ponad 5 milionach egzemplarzy. Choć w grę pierwotnie mogliśmy zagrać tylko na Xbox One i komputerach z systemem Windows, niedawno miał premierę również na Nintendo Switch. W przygotowaniu jest również adaptacja Cuphead na Netflix!
Świat przedstawiony w Cuphead inspirowany jest animacjami z lat ubiegłego wieku. Niedorzeczność postaci czy fabuły jest tutaj na porządku dziennym i jest tylko pretekstem do przedstawienia jednego z trudniejszych gameplayów historii gier. Wcielamy się w tytułowego bohatera i samodzielnie lub w kooperacji z drugim graczem na kanapie próbujemy przejść kolejne poziomy porozrzucane na mapie. Te są podzielone na dwa rodzaje.
Uświadczymy tutaj typowe levele przechodzone w prawo oraz poziomy skupiające się na walkach ze wcześniej wspomnianymi bossami. Poziomy te są oskryptowane w taki sposób, abyśmy niejednokrotnie ginęli i powtarzali je od początku lub od checkpointu. Mimo ciągłego ginięcia gracz chce więcej i ciągle będzie powtarzał każdą walkę, dopóki nie dotrwa do końca. To ile nam pozostało poziomu jest widoczne na ekranie pośmiertnym, co niejednokrotnie odebrałem jako plucie w twarz pod tytułem „Widzisz jak było blisko? No, dajesz. Jeszcze raz.”.
Mechaniki Kubkogłowego są bardzo proste. Standardowo mamy tutaj skok, strzał z palców, ultimate, dash i ewentualne wskrzeszenie naszego współgracza. Ta ostatnia sprawia, że w teorii granie w duecie powinno być prostsze, jednakże musimy pamiętać, że grając singlowo wygrana lub przegrana będzie zależała tylko od nas.
Grając z kimś na kanapie jest spora szansa na to, że to właśnie nasz kolega lub koleżanka z padem obok przyczyni się do przegranej.
I w tej produkcji rekomenduję korzystanie z kontrolera, aby precyzyjniej poradzić sobie z napotkanymi przeszkodami. Praktycznie każdą z wyżej wymienionych umiejętności jesteśmy w stanie do woli zmienić poprzez zakup odpowiedniego przedmiotu w grze za walutę, którą zdobędziemy przemierzając kreskówkowy świat.
Cuphead jest grą wyjątkową ze względu na jej przedstawienie. W internecie nie brakuje filmów lub zdjęć, na których tytuł ten jest uruchomiony na klasycznym telewizorze kineskopowym. Piękne grafiki wyanimowane w 60. klatkach na sekundę i klasyczny, lekko charczący soundtrack idealnie oddają klimat lat poprzedniego stulecia. Polecam tę grę głównie właśnie z tego powodu, bo osobiście uważam ją za najtrudniejszą na tej liście i właśnie z tego powodu może nie przypaść do gustu sporej ilości graczy.
Super Meat Boy
Pokuszę się o określenie, że platformówka zwana Super Meat Boy wydana w 2010 roku ma do dzisiaj ogromny wpływ na to, w którym kierunku poszły gry niezależne. To świetna produkcja wynikająca ze współpracy Edmunda McMillena i Tommy’ego Refenesa, którzy po odniesieniu sukcesu założyli studio Team Meat. Super Mięsny Chłopiec opowiada klasyczną historię porwania miłości głównego bohatera, którą jest Bandage Girl. Za całe zamieszanie odpowiedzialny jest Dr. Fetus – główny antagonista. Nie zastanawiając się długo, ruszamy za ukochaną.
Dobrym porównaniem Meat Boya będzie „Mario bez power up’ów i więcej krwi”, choć naszemu protagoniście więcej do Luigiego w tym przypadku. Wszystko z powodu ślizgania się z powodu cieknącej z naszego mięsnego ciałka krwi. Cała produkcja to seria platformowych poziomów, w których bardzo łatwo będzie nam zginąć. Bardzo fajnym mechanizmem w tym przypadku jest flashback z nałożonymi na siebie wszystkimi próbami przejścia poziomu zaraz po jego ukończeniu. W grze nie zabraknie znajdziek, innych postaci z wielu kultowych indyków oraz walk z bossami.
Idąc za teorią, że dobra trudna gra musi nas czymś dodatkowo trzymać przy sobie, Super Meat Boy wyróżnia się grafiką, przypominając współczesną kreskówkę dla dorosłych – z powodu hektolitrów krwi na ekranie. Grafiki zaprojektowane przez Edmunda sprawiły, że gra ma niepowtarzalny charakter. Śmiało mogę powiedzieć, że usłyszymy tutaj najlepszy soundtrack wśród gier niezależnych, za którego przygotowanie odpowiedzialny był Danny Baranowsky.
Serdecznie polecam tę produkcję, nie tylko ze względu na wysoki poziom trudności, ale również za bycie niezwykle kultową na scenie niezależnej. Fani trudnych gier na pewno znajdą tu coś dla siebie, bo za niewiele ponad 50 zł odnajdziemy w tym tytule mnóstwo przegranych godzin. Twórcy i autor tekstu rekomendują używanie zewnętrznego kontrolera podczas prób uratowania kawałka bandażu z rąk płodu.
Super Hexagon
Super Hexagon to najmniejsza z opisywanych w tym artykule gier. Mimo wszystko spędziłem przy niej najwięcej czasu z nich wszystkich, bo w okolicach 60. godzin, wliczając w to wersje na Steamie i na Androidzie. Zasady są proste: sterujemy trójkątem, którym obracamy wokół sześciokąta na środku ekranu. Ze strony każdego boku sześciokąta spadają ściany, które musimy odpowiednio omijać. Naszym celem jest osiągnięcie jak najlepszego wyniku, który jest liczony w czasie bez dotknięcia żadnej z nadlatujących ścianek.
Nie ułatwia nam tego zadania fakt, że cała plansza wiruje i odpowiednio reaguje na dostępny też na Spotify soundtrack Chipzel) poprzez pulsowanie obrazu i błyskawiczną zmianę kolorów. Z tego powodu odradzam granie w ten tytuł epileptykom, ale każdemu głodnemu bicia rekordów zdecydowanie polecam.
To świetna forma zabicia czasu, a dostępność tej gry również na telefonach komórkowych sprawia, że można po nią sięgnąć wszędzie i w każdej chwili, szczególnie z powodu krótkich posiedzeń z grą.
Hotline Miami i Hotline Miami 2: Wrong Number
Hotline Miami to seria naprawdę zawiłej fabularnie gry typu Twin Stick Shooter. W pierwszej części wcielamy się chorego psychicznie mężczyznę, któremu ktoś cały czas zleca telefonicznie zlecenia w najdziwniejszych miejscach. W sequelu skupimy się natomiast na losach paru bohaterów, między innymi gangu nastolatków, prywatnego detektywa, żołnierza podczas służby na Hawajach i dziennikarza. Mimo wszystko fabuła przedstawiona w obu produkcjach nie jest jednoznaczna i pozostawia wiele do własnej interpretacji, więc pozwolę sobie jej w tym artykule nie spoilować.
Skupmy się na mechanikach, bo to one są w trudnych grach najważniejsze. Poziomy najczęściej wyglądają następująco: przyjeżdżamy na miejsce zlecenia, wybieramy dogodny dla nas buff (choć nie jest to dozwolone na wszystkich poziomach), wchodzimy do środka i giniemy. Następnie znowu wybieramy buff, wchodzimy do środka i ponownie giniemy.
Uwierzcie mi, że tak będzie wyglądała wasza przygoda z Hotline Miami, aczkolwiek ciągła śmierć w tym naprawdę przepięknym pikselowo neonowym świecie będzie czymś do czego się przyzwyczaicie, a po nauczeniu się ścieżek przeciwników, rozmieszczenia broni i budowy, poziomów będziecie ginąć znacznie rzadziej. Ukończenie gry na pewno ułatwiają checkpointy, które dzielą poziomy na etapy i dzięki nim odrodzimy się już nie na samym początku poziomu, a po przejściu konkretnego etapu.
Wartym uwagi jest naprawdę dobrze dobrany soundtrack, który głównie skupia się na gatunku synthwave, agresywnej muzyce elektronicznej i jej wszelkich odłamach. Do dzisiaj wracam do niego podczas pisania artykułów czy innej pracy. Dzięki niemu poznałem takich artystów jak Riddarna, M|O|O|N, Carpenter Brut, Magic Sword i Perturbator. Do zalet gry muszę również zakwalifikować wcześniej wspomnianą oprawę graficzną, która mimo popularności podobnych wśród wielu gier niezależnych, tutaj wyróżnia się neonową paletą barw i niską szczegółowością obiektów. Jest to dobre dobranie stylu graficznego do mechanik, ponieważ w ten sposób bardzo łatwo jesteśmy w stanie odróżnić wrogów, broń i otoczenie.
Seria Hotline Miami składa się z gier, które są po prostu fair. Mechaniki są dobrze zaprojektowane, przeciwnicy różnorodni, a nasza śmierć będzie tylko i wyłącznie naszą winą. Dodając do tego warstwę audiowizualną, ginięcie nie będzie dla nas przeszkodą, choć niejeden raz będziemy mieli ochotę rzucić kontrolerem. To właśnie padem rekomenduję zagrywanie się w te gry, ponieważ produkcje tego gatunku najlepiej ogrywa się padem. Drugiej takiej gry nie znajdziecie na rynku, ale znajdziecie ją na praktycznie każdej platformie, wliczając w to nawet system Android i Switcha.
FURI
Ostatnim w tej liście jest kolejny przedstawiciel Dual Stick Shooterów. FURI jest stosunkowo krótką grą, przy której spędzimy sporo godzin z uwagi na poziom trudności. Opowiada ona o próbie ucieczki z więzienia synth-punkowego samuraja, w którego się wcielamy. Na jego drodze stanie mu dziesięciu (i dodatkowych dwóch w DLC) bossów. Cała gra polega właśnie na starciach z nimi, a etapy te są poprzedzone naprawdę ładnymi krajobrazami naładowanego technologią świata. Podczas przerywników będziemy mieli okazję dowiedzieć się szczegółów na temat wszystkiego wokół z ust królikogłowego sojusznika, który wyzwolił nas z uwięzienia.
FURI, mimo zupełnie innego tła fabularnego, ma bardzo dużo wspólnego ze wcześniej opisywanym przeze mnie Hotline Miami. Po pierwsze, będziemy tutaj naprawdę dużo razy ginąć i pokuszę się o stwierdzenie, że będzie to jeszcze częstsze. Cała gra to tylko dziesięć walk z bossami, a mimo wszystko przejście jej zajmie wiele godzin. W zasadzie tylko pierwszego przeciwnika powinniśmy dać radę pokonać bez żadnej śmierci po naszej stronie. Każda następna walka będzie polegała na nauczeniu się schematów naszych oponentów, które są różne w zależności od etapu walki.
Walka w FURI jest jedną z najlepiej zaprojektowanych mechanik w tego typu grach. Na pierwszy rzut oka może się wydawać czymś bardzo standardowym, bowiem mamy tutaj do dyspozycji katanę, pistolet, który możemy wzmocnić, dashe potrzebne do uników i parowanie ciosów przeciwnika. Sęk w tym, że to wszystko jest po prostu zrobione dobrze i jedynie nasze błędy będą sprawiały, że będziemy musieli powtórzyć daną sekwencję.
Odnośnie warstwy audiowizualnej sporo mówić nie muszę. Soundtrack dostępny też na Spotify jest bardzo dobrze dobrany, a grafice nawet na wersji switchowej nie muszę sporo zarzucać. Jedyne co rekomenduję, to jeżeli mamy wybór, zakupimy grę jednak na innej platformie. Jest to produkcja, gdzie nasza diabelnie szybka reakcja jest na miarę złota, a switchowy port działa stale w 30 klatkach na sekundę. I w tym przypadku zalecam korzystanie z kontrolera, bowiem będzie to o wiele wygodniejsze i na pewno bardziej responsywne.