Mayans M.C. Nie płaczcie po Sons of Anarchy
W jakim świecie zostawił nas Kurt Sutter
W ostatnim odcinku serialu Sons of Anarchy protagonista Jax Teller popełnia samobójstwo. Nie ma w tym nic dziwnego. Gdy dowiaduje się, że to jego własna matka zabiła jego żonę, a nie cyngiel chińskiej triady, nie pozostaje mu nic innego niż zemsta. Ciężko jest jednak żyć z takim ciężarem, a konsekwencje kłamstw jego matki i tak już zaciskają pętlę na szyi Jaxa na innych aspektach jego życia niż rodzinne. Z wyrokiem innego charteru postanawia odejść na własnych zasadach. Dokładnie w ten sam sposób jak jego ojciec.
Fabuła Mayans M.C. zaczyna się cztery lata po śmierci Jaxa Tellera. To chyba wystarczy żeby rozwiać fanowskie nadzieje na ponowne ujrzenie Charliego Hunnama w katanie z klubowymi naszywkami. Kluczową postacią z klubu Synów będzie tutaj Happy, czyli tatuator znany z tatuowania sobie uśmiechniętej ikonki na żebrach za każdym razem, gdy zabije jakiegoś człowieka.
Większość akcji dzieje się około stu kilometrów od znanego z Sons of Anarchy miasteczka Charming. Santo Padre to fikcyjna mieścina na granicy z Meksykiem. Dosłownie przyklejona do muru. Większość brutalnych powikłań zawartych w fabule spowodowana jest cieniem, jaki rzuca na miasto tenże mur.
Charter Mayans z Santo Padre to nie charter Mayans z Oakland. Niemniej jednak Emilio Rivera jako Marcus Alvarez gra w serialu istotną rolę. W sezonie pierwszym obserwujemy jak staje się pomostem między motocyklistami a kartelem. W najnowszym sezonie jest obecny praktycznie w każdym odcinku.
Głównym wątkiem serialu są jednak burzliwe dzieje familii Reyes. Wspólnym mianownikiem fabularnym z SOA (poza oczywistym) są tutaj mroczne, rodzinne tajemnice.
Cholo culture, czyli to co fabule w Mayans MC najlepsze
Jeżeli chcecie, żeby obeszło się bez spojlerów, to w tym miejscu powinniście przestać czytać tę publikację.
Począwszy od Cypress Hill, poprzez tatuaże i graffiti Mr. Cartoona, lowridery, robocze ciuchy Dickies i filmy Rodrigueza. Kropla drąży skałę, ale na ostro rozkręciło się to wszystko od fenomenalnej roli Danny’ego Trejo w pulpowym kinie akcji – Machette.
Kultura cholo przechodzi aktualnie peak swojej popularności. Jednocześnie polityczny establishment, który dzierży w USA władzę, stara się zohydzić ciężko pracujących chicanos reszcie amerykańskiego społeczeństwa. Obywatele USA z meksykańskimi korzeniami zawsze byli marginalizowani, a przecież stany takie jak Kalifornia czy Teksas pierwotnie były częścią Meksyku. To o nich traktują historie napisane w Mayans MC. Zarówno o tych po północnej jak i południowej stronie muru.
Platformy streamingowe są pełne seriali o kartelach narkotykowych z Meksyku. Mamy Narcos: Mexico, a swojego własnego serialu dorobił się jeszcze wcześniej El Chapo. Spin off Breaking Bad pod tytułem Better Call Saul bierze się z kolei jeszcze bardziej niż protoplasta za chleb powszedni amerykańskich cholos. Wreszcie, prawdopodobnie zdarzy się tak, że plebiscyt najfajniejszego (nie licząc kapitana oczywistego – J. Silverhanda) NPC Cyberpunk 2077 również przypadnie reprezentantowi kultury chicano.
Pomimo aktualnego peaku kultury cholo ciągle mamy do czynienia głównie albo z historią mafii albo jej zauszników na terenie Meksyku. Mayans MC zrywa z tym zerojedynkowym schematem. W fabule nowego serialu twórców Sons of Anarchy dostajemy coś czego nikt do tej pory nie implementował do fabuły filmy czy serialu o współczesnych Meksykanach. Mam tu na myśli neozapatyzm. Google doc podkreśla, bo pewnie w niewielu polskich publikacjach użyto do tej pory tego słowa.
Jeżeli nic nie mówi wam nazwisko Emiliano Zapata czy pseudonim Subcomandante Marcos, to nie przeszkodzi to wam w odbiorze serialu. Warto jednak zapoznać się z biografią tych osobników, by w pełni zrozumieć kontekst historyczny zaimplementowany do serialu przez Kurta Suttera. Konieczne jest też zrozumienie jak oddolne milicje powoływane przez pospolite ruszenie zaczęły walczyć z kartelami dziesiątkującymi ich rodziny.
Ten oddolny ruch, mający korzenie w zapatyzmie, stał się zaciekłym wrogiem karteli. Gdy skorumpowane państwo było jedynie w stanie układać się z kartelami, odpowiedzialność za bezpieczeństwo została w niektórych regionach przejęta przez zwykłych obywateli. W serialu uwypuklona jest feudalna pogarda, z jaką traktują zwykłych obywateli Meksyku niektóre głowy karteli.
Stary klimat, nowa narracja
W sezonie drugim dochodzi do nietuzinkowego sojuszu między przywódczynią zapatystowskiej partyzantki a odnogą kartelu, z którą trzymają Majowie. Dramatyzmu nadaje postać grana przez Raya McKinnona. Antagonista, znany z wcześniejszej serii o bikerach, tutaj prezentuje linię polityczną, którą Stany prezentowały wobec Ameryki Łacińskiej już podczas Zimnej Wojny i nawet po jej zakończeniu nie mają zamiaru tego rozdziału w polityce zamykać. To naprawdę śmiały ruch ze strony Suttera, ale też nadający serii jeszcze więcej rzeczywistego kontekstu społeczno-politycznego. W efekcie dostajemy znane z Synów myki fabularne z kołowaniem przeciwnika, ale dostajemy je w kompletnie świeżym i przekonywającym anturażu.
Stosunkowo nową strategią w budowaniu narracji jest nie uśmiercanie każdego antagonisty w stylu vigilante, co było algorytmem postępowania Jaxa Tellera, a koniec końców tragedii, która przypieczętowała jego los. Bracia Reyes zdają się być trochę bardziej nieszablonowi w postępowaniu, ale może to być po prostu przypadkowy efekt nowości, gdyż mamy do czynienia dopiero z dwoma sezonami Majów. Sytuacja może się jeszcze zmienić w krwawą łaźnię. Sutter udowodnił w Sons of Anarchy, że najbardziej lubi gdy jego postacie stają się trigger happy.
Tym samym wreszcie dochodzimy do samych braci Reyes. Ezekiel jest tym bardziej udanym synem, a Angel został przez ojca spisany na straty już dawno temu. Życie pisze tego rodzaju scenariusze. EZ jest archetypem boy scouta, któremu podwinęła się noga. Był na najlepszej drodze, by się wyrwać. Dobrze rokował, ale po drodze się coś popsuło. Angel z kolei jest chłopakiem, który wybrał życie na ulicy Santo Padre, a koniec końców wraz ze swoimi ziomkami wylądował w lokalnym charterze Mayans.
Okazuje się jednak, że Angel nie ma gęby, którą od dziecka przyprawiała mu rodzina. Obaj bracia są naprawdę dobrze spisanymi, wymykającymi się zerojedynkowej ocenie dobry/zły postaciami. Charaktery złożone z wielu odcieni szarości to jednak jedna z cech, które przysporzyły popularności już wcześniejszej serii osadzonej w kamizelkach z naszywkami. To jeden z sekretów udanej narracji wszystkich opowieści o bikerach autorstwa Suttera, którą dodatkowo podbija świetny soundtrack.
Muzyka, która towarzyszy seriom o bikerach autorstwa Suttera okraszona jest szeroko pojętym gitarowym graniem. Od aranżacji klasycznych ballad w nowej oprawie w SOA po thrash metal i punk w momentach gdy akcja przybiera tempa. Nie inaczej jest w Mayans M.C. Dominuje stoner rock i doom metal, ale zdarzają się również i latynoskie hip-hopowe wtręty.
W Mayans M.C. nie zawodzi również obsada
Najbardziej prominentną osobą wchodzącą w skład obsady jest weteran ekranu, który ma ogromne doświadczenie zarówno na polu filmowym jak i serialowym. Mowa tu nie o kim innym jak Edwardzie Jamesie Olmosie. Znany może być fanom kina z Blade Runnera, a fanom seriali z kluczowej roli w serialu Battlestar Galactica. Wciela się w postać ponurego, lakonicznego ojca braci Reyes.
Ponad szereg wychodzi kreacja wspomnianego wcześniej Raya McKinnona. Z kolei bracia Reyes odgrywają swoje role. J.D. Pardo głównie wygląda, co ma zapewne stanowić ekwiwalent Charliego Hunnama wabiącego zainteresowane i zainteresowanych na urodę Kurta Cobaina. Grający Angela Clayton Cardenas pokazuje trochę więcej umiejętności w grze aktorskiej, a także nieco więcej charyzmy, nie wynikającej jedynie z wyglądu.
Emilio Rivera w roli Alvareza wykonuje swoją dobrą robotę znaną już z odcinków SOA. Mocno wybijają się również kreacje Richarda Cabrala i Maurice’a Compte. Tego ostatniego jednak nie zobaczymy już raczej w trzecim sezonie,
Bajkerski epos Kurta Suttera ma się bardzo dobrze
Kurt Sutter napisał kolejny udany scenariusz swojego bajkerskiego eposu. Tym razem z perspektywy klubu motocyklowego zrzeszającego latynosów. Jeżeli Mayans MC osiągną taki sukces jak Sons of Anarchy, to jak w banku mamy dwie kolejne serie dziejące się w bajkerskim uniwersum Suttera.
Kolejna historia przeniesie nas do Wietnamu. Do czasów gdy Piney i ojciec Jaxa Tellera cementują przyjaźń jako towarzysze broni. Będziemy mogli poznać genezę znanego nam charteru Sons of Anarchy. Jeżeli ta historia również wypali, to ostatecznie zostanie zamknięta przez opowieść o synach Jaxa Tellera i ich konfrontacji z dziedzictwem klubu.
Jeżeli podobało się wam jak Kurt Sutter prowadził narrację w Sons of Anarchy, to spodoba wam się jak robi to w Mayans M.C. Jeżeli lubicie kino akcji, które stawia bardziej na underdogów niż organy ścigania, to również nie będziecie zawiedzeni.