Bardzo dzika opowieść #1: Las złamanych serc [RECENZJA KOMIKSU]
Czy Las złamanych serc warto bronić?
Przez drogę przy burym lesie mknie czerwone dostawcze auto. Zatrzymuje się, wysiadają z niego dwie osoby, mężczyzna i kobieta. Dziwią się temu, co się z lasem stało. Śmieci w nim co niemiara, a status rezerwatu zawdzięcza zamieszkującemu go rysiowi. Którego, jak wyjaśniają ludzie, nikt od dawna nie widział. A skoro nikt go nie widział, to może już nie żyje? Wtedy potrzeba utrzymywania statusu rezerwatu by zniknęła. A z nią las. Pojawiłaby się jakaś fabryka, elektrownia.
Para nie wie, że podczas przyjemnej pogawędki uciętej pośród góry śmieci z ich samochodu wyskoczyła kotka. Rysia, bo tak jej na imię, miała zostać wywieziona do schroniska dla zwierząt. Wcześniej mieszkała w sklepie zoologicznym, ale interes przestał się kręcić, na niezbyt urodziwą kotkę chętnych nie było, więc jej los został określony dość szybko i brzmiał jak wyrok – schronisko.
Rysia na sąsiadującym z lasem parkingu spotyka mieszkańców lasu – papugę, żółwia oraz patyczaka. Zwierzęta zostały porzucone. Zakładają, że i kotkę spotkał ten sam los. Rysia nie zamierza w lesie pozostać. Chce wrócić do miasta i zamieszkać w Domu Wszystkich Zwierząt. Namawia do tego papugę i żółwia. Jednak powrót do miasta okazuje się trudny. Z jednej strony ruchliwa droga, na której nietrudno o stratę życia, zaś druga droga wiedzie przez teren psubratów, gangu trzech psów chcących wypędzić z lasu dzikie zwierzęta.
Co się dzieje z rysiem?
Może im się to udać, bo leśne zwierzęta nie mogą liczyć na pomoc swojego dotychczasowego obrońcy – rysia. Nie wiedzą nawet czy żyje. O swojej marnej sytuacji debatują podczas urządzonego na leśnej polanie zebrania, na które wpadają psubracia. Sieją popłoch.
Świadkami tego wydarzenia są papuga, żółw, patyczak i kotka. Ta ostatnia postanawia pomóc dzikim zwierzętom i wydaje z siebie dźwięk podobny do tego wydawanego przez zaginionego rysia. To przepłasza brutalne czworonogi. Zwierzęta myślą, że ryś powrócił. Nic bardziej mylnego, ale to wydarzenie daje im nadzieję i pomysł na sposób walki z psubratami. Tylko czy Rysi uda stać się rysiem? I co zrobią zwierzęta, gdy okaże się, że Rysia nie jest podrzutkiem, a uciekinierką, zaś Dom Wszystkich Zwierząt był tylko programem typu reality show, szybko zdjętym z anteny? Czy Rysia poradzi sobie, gdy jeden z psubraci odgryzie jej ogon? I skąd ona tego bandyckiego psa zna? I chyba najważniejsze – czy Ryś żyje?
Akcja komiksu Samojlika jest dynamiczna, lecz nie wariacka
Komiksowa opowieść Tomasza Samojlika jest wartka, ale jej tempo nie jest wariackie. Dobrze wyważone, bo obok momentów napędzających akcję są również i te spokojniejsze. Znalazły się również kadry retrospektywne.
Pozytywem opowieści jest jej humor. Wydawać by się mogło, że w takim świecie – zwierząt domowych zostawionych na pastwę losu i dzikich przeganianych z leśnego domu – trudno o elementy humorystyczne, ale one są obecne. Komiks zarazem śmieszy i smuci. Chociaż bardziej smucić może dorosłego czytelnika, bo ten doskonale wie, że człowiek zwierzętom nieraz zgotował i jeszcze nieraz zgotuje okropny los.
Bardzo dzika opowieść jest daleka od klisz i ubarwień
Warto wspomnieć, że zwierzęta nie zostały potraktowane zgodnie z doskonale znanymi każdemu czytelnikowi schematami. Zazwyczaj sowa to ta „mądra głowa”, koty są złe i lepiej im nie ufać, psy prostolinijne i dobre, lisy cwane, a innym zwierzętom – takim jak patyczaki – raczej się miejsca nie poświęca. W Bardzo dzikiej opowieści jest inaczej.
Opowieść nie jest polukrowana. Psy gonią za kotem i potrafią mu zrobić krzywdę. Autorzy nie sprzedają ładnych kłamstewek o tym, że dzikie zwierzęta kochają się i nie krzywdzą. Przeciwnie, mały czytelnik wie, że kruki chętnie jedzą padlinę, a sowa nie może się doczekać, aż na parkingu jakiś człowiek zostawi gryzonia, który mu się znudził. Wtedy ma obiad prima sort.
Mamy też do czynienia z pewną podrożą inicjacyjną kotki. Z rozpieszczanego kociaka musi stać się dzikim zwierzęciem, które nie może jednak stracić wrażliwości. A przy tym musi stać się bardzo czujna.
Zły w Lesie złamanych serc jest tylko człowiek
Ciekawe jest to, że nawet psubracia nie są tak do końca źli. Zły jest człowiek, a one – jako największy przyjaciel człowieka, na dobre i na złe – wykonują jedynie jego polecenia. No i jakoś się przecież w tym lesie znalazły.
W komiksie mamy trzy postacie ludzkie: chytrego opiekuna psubraci oraz właścicieli upadającego sklepu zoologicznego. Każdy z nich jest zły na swój odmienny sposób. Również ci ludzie, którzy obecni są jedynie przez wspomnienie o nich (opiekunowie żółwia, papugi oraz patyczaka) tacy są. Jak bowiem inaczej określić kogoś, kto pozbywa się zwierząt przez to, że nie pasują do mieszkania lub dlatego, że nie spełniają oczekiwań?
Mam jednak nadzieję, że tak dla równowagi, w kolejnym tomie pojawi się dobra postać ludzka. Nawet na najmniejszy momencik.
Świetne grafiki spod ręki Marcina Podolca
Komiks narysował Marcin Podolec i te osoby, które w rękach miały chociażby Bajkę na końcu świata, doskonale powinny kojarzyć jego autorski sznyt. Mi w tym najbardziej podoba się ekspresja zwierzęcych bohaterów. Ich komiksowe pyszczki żyją i doskonale wyrażają emocje towarzyszące zwierzętom w konkretnych sytuacjach. Nie brak skupienia na detalu. Może to nic, ale jeden z pierwszych kadrów, przedstawiający gaszonego pod butem w lesie papierosa, jest mistrzostwem. To buta i stosunek ludzi do przyrody.
Rysunki Podolca zyskały kolor dzięki współpracy z Agatą Mianowską. Las jest bury, przez co sprawia wrażenie miejsca nieprzyjaznego oraz niebezpiecznego, a wiele ze zwierząt ukazanych zostało w odcieniach szarości. Brązy, ochry i brunatne barwy dominują w komiksowych kadrach. Ciekawym zabiegiem jest to, że sowa z rozdwojeniem jaźni została obdarzona oczami w różnych kolorach, które zresztą odpowiadają barwom dymków z jej wypowiedziami. Pozostałe są białe.
Bardzo dzika opowieść #1: Las złamanych serc
Podtytuł jest bardzo trafny, bohaterami są przecież zwierzęta, których serca zostały złamane. Nie tylko przez to, że zostały porzucone, niezaakceptowane i stoi przed nimi widmo utraty domu, ale również dlatego, że są wykorzystywane przez człowieka. Nawet jeśli przez swoją wrodzoną dobroduszność tego nie czują.
Cieszy mnie to, że Bardzo dzika opowieść pomyślana została jako seria. Pierwsza z jej części kończy się tak, że mam ochotę od razu sięgnąć po drugi tom. Na to jeszcze muszę poczekać. Wierzę, że będzie warto.