Batman Metal. Tom 1 [RECENZJA KOMIKSU]
Skąd wziął się Batman Metal?
Do naczelnego DC Comics Boba Harrasa przychodzi Scott Snyder. Siada na fotelu i mówi: ten King się nie sprawdza. Wszyscy i tak żyją moim Trybunałem Sów. Dlatego mam pewien pomysł. Jakby tak zrobić, że w środku Gotham nagle wyrośnie wielka góra, a Batman będzie portalem dla innych Batmanów? Oczywiście będzie też Joker i jeden Jokerobatman. Plus wszystko narysuje Greg Capullo.
Harras od razu się podpalił, ale postawił jeden warunek: musisz koniecznie dorzucić Jima Lee, bo ludzie kochają Jima Lee ze względu na to, że każda postać wygląda tak samo.
Tak właśnie wyobrażam sobie genezę serii Batman Metal.
Siła wyobraźni, przekleństwo ograniczeń
Scott Snyder to niezwykle pomysłowy scenarzysta, który przeplata świetne koncepty słabszymi. Batman Metal to pokaz siły wyobraźni Snydera, ale także cały wachlarz jego ograniczeń.
Po pierwsze, samo założenie fabuły serii jest tak pokręcone, że każdy fan kina klasy B szybko się w nim odnajdzie. Snyder gra sprawdzonymi motywami – Trybunałem Sów i tajnym śledztwem Batmana (jak w przypadku Wiecznego Batmana i Robina). Tempo opowieści jest naprawdę wysokie, co też jest typowe dla scenariuszy Snydera.
Z drugiej strony scenarzysta kolejny raz zarzuca nas mnóstwem fajnych konceptów, które nawarstwiają się tak bardzo, że nawet uważny czytelnik zaczyna się gubić. Lektury nie ułatwia też fragmentaryczna i przeplatana inwersjami czasowymi narracja. Cóż, typowy Snyder.
Gdzie rysowników sześć…
Strona graficzna albumu trzyma wysoki poziom, ale głównie ze względu na dwa epizody narysowane przez Grega Capullo, który wybuchowo ilustruje szalone pomysły Snydera. Ten duet dogaduje się bardzo dobrze, bo mają na swoim koncie cały run Barmana w Nowym DC. Graficznie za prolog odpowiadają natomiast starzy wyjadacze – Jim Lee, Andy Kubert i John Romita Jr.
Osobiście nie lubię rotacji rysowników w obrębie krótkich historii. Pierwszy tom Batman Metal zawiera także historie, która ukazała się w pojedynczych zeszytach Teen Titans, Nightwing, Suicide Squad i Green Arrow. Tam poznajemy opowieści o innych bohaterów, którzy znaleźli się w trakcie “metalowego kryzysu”, co również nie wpływa pozytywnie na jednolitość albumu.
Batman Metal – podsumowanie
Batman Metal to bardzo dobrze wyglądające guilty pleasure. Nie staram się znaleźć u Snydera fabuły przełomowej. Znając jego poprzednie historie z Batmanem, szukam w kolejnych tytułach wybuchów, twistów fabularnych i szalonej wyobraźni. Dostałem to wszystko w pierwszym tomie “metalowego kryzysu”.
Jeżeli szukacie poważnej nietoperzej historii, to jest to zły adres. Batman Metal ma bawić, a nie być stymulantem refleksji. Jeżeli chcecie spędzić miło czas, to spokojnie sięgajcie po tę serię.
Grafika: materiały prasowe.