Comic Relief #16: 10 najlepszych komiksów 2020 roku
Czym jest komiksowy cykl Comic Relief?
COMIC RELIEF to cykl comiesięcznych polecanek komiksowych prowadzony przez Tomasza Pstrągowskiego – dziennikarza i scenarzystę, doktora Uniwersytetu Gdańskiego, współzałożyciela podcastu Niezatapialni.pl.
1. Sabrina
Zdecydowanie najlepszy komiks wydany w Polsce w ubiegłym roku. Jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałem. Nickowi Drnaso udała się rzecz niełatwa, w zasadzie niemożliwa. Stworzył opowieść o ludziach mierzących się z niewyobrażalną traumą, nie popadając przy tym w kicz czy emocjonalne nadużycia. Amerykański autor opowiedział o okrutnym morderstwie, nie wchodząc na terytorium makabry i pornografii przemocy.
Ale gdyby Sabrina była tylko opowieścią o zabójstwie i stracie, najprawdopodobniej nie miałaby tak wielkiej siły rażenia. Tymczasem Drnaso dorzucił do tego także wnikliwy portret psychologiczny wyznawców teorii spiskowych (przy okazji wciągając w nie czytelnika) i opisał mechanizmy tabloidowych mediów. A wszystko zilustrował precyzyjną, wypraną z emocji kreską przypominającą instrukcje ewakuacyjne. Dzięki temu Sabrina pozostaje doświadczeniem emocjonalnie odległym, niełatwym w odbiorze, nad którym trzeba się zatrzymać i pomyśleć.
Jeżeli mielibyście przeczytać tylko jeden komiks w 2021 roku, spróbujcie nadrobić Sabrinę.
2. Upadek
Bardzo ciepła i mądra opowieść wydana w roku, w którym potrzebujemy ciepłych i mądrych opowieści. Mikael Ross opowiedział o niemieckim miasteczku Neuerkerode zamieszkanym przez osoby zmagające się z niepełnosprawnościami umysłowymi (albo ładniej: osoby neuronietypowe). Nie ma tu nachalnej pedagogiki, udawania, że wszystko jest pięknie i podnoszących na duchu morałów. Jest codzienność pełna wzlotów i upadków. Śmierć najbliższej osoby, z którą trzeba sobie poradzić. Niełatwa samodzielność. Przyjaźń. I przede wszystkim – mnóstwo empatii.
Upadek pokazuje, że nawet komiks rocznicowy, powstały na zamówienie organizacji pozarządowej, może być udanym projektem artystycznym. Udowadnia też, że o osobach neuronietypowych można opowiadać bez popadania w banały.
3. Koniec lipca
Doskonały komiks Marii Rostockiej to kameralna opowieść o 12-latku spędzającym wakacje w domu babci. Alek wyprowadza psa, spotyka się z innymi dzieciakami, niecierpliwie wyczekuje odwiedzin mamy i znosi kolejne werbalne ataki przemocowej babci. A w międzyczasie stara się poznać swojego ojca – mężczyznę, który do tej pory nie przejawiał żadnego zainteresowania synem.
Rostocka doskonale panuje nad tempem narracji, podsuwając czytelnikowi akurat tyle informacji, ile w danym momencie potrzebuje. Opowieść o wakacjach Aleka ciągnie się niczym długi lipcowy dzień, ale ani przez moment nie mamy wrażenia, iż jesteśmy w niej zbyt długo. Ba, gdy w końcu dobiega końca, pozostajemy z uczuciem, że w zasadzie to chcielibyśmy spędzić z bohaterami więcej czasu.
4. Ciemności Smalandii
Przytłaczający – zarówno rozmiarami, jak i emocjonalnie – komiks Henrika Bromandera to opowieść o życiu homoseksualnego Erika, który w młodości zafascynował się faszyzmem i przemocą, a następnie trafił do więzienia.
Bromander portretował człowieka z całym jego skomplikowaniem i pozornie absurdalnymi sprzecznościami. Erik jest zarówno faszystą wierzącym, że zmianę społeczną może przynieść tylko przemoc, jak i wrażliwym artystą, autorem autobiograficznych komiksów, w których z niezwykłą czułością portretuje nie tylko siebie, ale i otaczających go ludzi – dziadka socjalistę, przyjaciółkę anarchistkę czy imigranta z Iranu.
Mnie w Ciemnościach Smalandii urzekła także gra z autobiograficznymi schematami. Bromander robi wiele, by czytelnik uwierzył, iż Henrik i Erik to ta sama osoba. Wciągnięty w tę grę pomiędzy prawdą i fikcją odbiorca tym bardziej wierzy w głównego bohatera i targające nim sprzeczności.
5. Kapitan Bzyk
Kapitan Bzyk Ernesto Gonzalesa to jedno z tych dzieł popkultury, które idealnie wpasowały się w pandemiczną rzeczywistość 2020 roku. Nie tylko dzięki temu, że Gonzales premierę swojego albumu poprzedził publikacją ilustracji nawołujących do tego, byśmy wszyscy zostali w domach i ograniczyli kontakty społeczne, ale także dlatego, że parodiujący Żbika Bzyk – radosny biseksualny ekshibicjonista niewstydzący się swojego ciała i umiłowania do rozpusty – zdaje się mieć tylko jeden cel: być szczęśliwym i poprawiać humor wszystkim wokół. I naprawdę mu się to udaje.
Warto też docenić warsztatową sprawność Gonzalesa. Parodiowanie okładek Kapitana Żbika wychodzi mu wybornie, a swoboda, z jaką porusza się pomiędzy współczesnymi aluzjami i rekwizytami z lat 70., wzbudza mój podziw.
Kartkowanie Kapitana Bzyka to jedno z najfajniejszych wspomnień z tego okropnego 2020 roku. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji poznać tego albumu, to bardzo wam zazdroszczę.
6. PTSD
To nie jest tak, że nie dostrzegam słabości komiksu Guillaume Singelina. Ba, sam będę pierwszym, który ponarzeka na płycizny intelektualnego tego komiksu – powielającego bzdurne stereotypy na temat tego, iż zespół stresu pourazowego można przezwyciężyć przy pomocy oczyszczających aktów przemocy. Ale cóż poradzę, że komiks Singelina czytało mi się doskonale i sprawił mi dużo frajdy.
PTSD to akcyjniak z ambicjami. Opowieść sensacyjna o weterance wojennej, która po powrocie do cywilizacji nie radzi sobie z codziennością i jako bezdomna, ląduje poza systemem i społecznością, by tu zmierzyć się z gangiem handlującym narkotykami. Bohaterów tego komiksu łatwo polubić, a tym dobrym jeszcze łatwiej kibicować. Wyglądające niczym skrzyżowanie Bangkoku i Hong Kongu miasto urzeka swoją architekturą. A sceny akcji – rysowane w stylu Masamune Shirow – są jednocześnie pomysłowe, dynamiczne i czytelne.
Więc tak, PTSD to komiks utrwalający szkodliwą narrację na temat poważnej choroby psychicznej. Ale to jednocześnie świetne czytadło. Podejdźcie do niego z odpowiednim dystansem, a dostarczy wam mnóstwo zabawy.
7. Mister Miracle
Należę do tych czytelników, którzy nie spodziewają się wiele po opowieściach superbohaterskich i coraz rzadziej po nie sięgają. Tym milszą niespodzianką była dla mnie lektura miniserii Mister Miracle autorstwa Toma Kinga i Mitcha Geradsa. Opowieści o próbie samobójczej głównego bohatera, wychodzeniu z traumy po tej próbie, a następnie konfrontacji z przybranym ojcem, Darkseidem.
Kingowi i Geradsowi udało się skonstruować przekonujące postaci, wpakować je w ciekawe sytuacje (zarówno fantastyczne, jak i prozaiczne), nie zdradzając przy tym superbohaterskiej konwencji. Duże wrażenie robi też dyscyplina narracyjna autorów, którzy przez cały album konsekwentnie korzystają z 9-kadrowego układu strony i wyciskają z niego wszystko, co się da.
Nie jest to komiks, który odmieni czyjekolwiek życie (poczucie pewnego deja vu mogą mieć zwłaszcza fani twórczości Alana Moore’a), ale nie zmienia to faktu, iż album czyta się doskonale, a po skończonej lekturze na długo pozostaje w pamięci.
8. Śmiech i śmierć
Śmiech i śmierć to najsłabszy album Tominego, który do tej pory przeczytałem. Ale umówmy się – mówimy o artyście, który nawet w swoich najgorszych momentach należy do światowej czołówki. Choć więc dużo ciekawsze są moim zdaniem zbiory Sleepwalk and Other Stories i Summer Blonde (mam nadzieję, że któryś z polskich wydawców wyda je na naszym rynku), a także powieść graficzna Niedoskonałości, to Śmiech i śmierć wciąż trzyma wysoki poziom. A nowelka Przekład z japońskiego – będąca w zasadzie zbiorem ilustracji, przedstawiających martwe wnętrza i przedmioty, obrazów widzianych oczami głównej bohaterki opowiadającej o powrocie do męża, z którym omal się nie rozstała – to jedna z najciekawszych i najbardziej pomysłowych miniatur komiksowych, jakie czytałem od bardzo dawna.
Adrian Tomine jest także autorem doskonałej okładki do New Yorkera, na której udało mu się uchwycić esencję doświadczenia lockdownu. I również za tę okładkę należy mu się miejsce w każdym podsumowaniu 2020 roku.
9. Skóra z tysiąca bestii
Przepięknie namalowany komiks Stéphane’a Ferta to przewrotna baśń, która zaczyna się całkiem normalnie, ale szybko przybiera niespodziewany ton: postaci wyskakują ze stereotypowych ról, by rozgościć się na bardzo postępowych pozycjach. Skóra z tysiąca bestii okazuje się być opowieścią o przemocy w związkach i narzucaniu kobietom ról społecznych. A także o tym, jak nierzeczywiste są życiowe oczekiwania, wynoszone z dzieł popkultury. W punkcie kulminacyjnym dochodzi nawet do wymiany zdań na temat związków jednopłciowych i jest to jeden z najsłuszniejszych dialogów, jaki miałem okazję przeczytać w 2020 roku (roku, w którym, warto o tym pamiętać, kampania wyborcza w Polsce kręciła się wokół pytania, „czy członkowie społeczności LGBT+ to ludzie?”, i w którym policja bezkarnie pałowała obywateli legalnie protestujących w obronie aresztowanej Margot).
Piękna, mądra i zabawna perełka. Nie przegapcie.
10. Seria Lastman
Bardzo długo moją ulubioną serią od Non Stop Comics było Deadly Class autorstwa Ricka Remendera i Wesleya Craiga. I choć wciąż jest to porządna lektura, to wolniejsze tempo ostatniego tomu nieco mnie rozczarowało. Dlatego w 2020 roku swoja miłość przeniosłem na wspaniałą serię Lastman autorstwa Yvesa Balaka, Bastiena Vivèsa i Michaela Sanlaville’a.
Lastman ma wszystko, czego oczekuję od udanego tasiemca. Ciekawy stylistycznie pomysł na siebie polegający na czerpaniu całymi garściami z poetyki komiksu japońskiego i przy zachowaniu dyscypliny europejskich komiksów akcji. Fascynujący świat przedstawiony, który rozszerza się z każdym tomem. Intrygujących, wiarygodnych bohaterów. Świetnie narysowane sceny pojedynków.
Ale przede wszystkim – pomimo czterech tomów wydanych w Polsce, Lastman wciąż nie stracił świeżości. Uwielbiam to uczucie, gdy sięgam po kolejny tomik serii i nie mam pojęcia, czym tym razem mnie ona zaskoczy, w jakim kierunku skręci intryga, którzy z bohaterów powrócą, jakie decyzje podejmą ci, którym kibicuję. Lastman wciąż mi te emocje dostarcza i jestem za to bardzo wdzięczny.
Tomku chciał bym cię może zainteresować serią TV Lastman jeśli o niej nie słyszałeś. Ciężką ją znaleźć ale jest do dość ciekawa rzecz, szczególnie że jest to historia Richarda Aldany przed wydarzeniami z 1 tomu. Lista bardzo fajna na pewno coś z tego uszczknę.
Dzięki. Poszukam na torrentach 🙂