Fear Agent #1 [RECENZJA KOMIKSU]

Michał Krawiel Recenzje komiksów Publikacja: 27.03.2019, 12:42 Aktualizacja: 27.03.2020, 14:04
Heath Houston to macho, alkoholik, niedojrzały emocjonalnie Teksańczyk oraz członek Agentów Strachu. Podróżuje swoją starą rakietą po kosmosie w poszukiwaniu kolejnych zleceń, które oczywiście za każdym razem trochę się komplikują. Brzmi jak dobra kosmiczna pulpa? Tak właśnie jest!
Fear Agent
27 Udostępnień

Fear Agent jest super

Czy można grać oklepanymi schematami fabularnymi i zrobić przy okazji super historię? W teorii jak najbardziej. W praktyce wychodzi to różnie i najczęściej jest to zwykłe pójście na łatwiznę, jak granie coverów w pubie. Bawi przez jedną piosenkę, a później przestajemy zwracać uwagę na kolejne utwory. Dlatego też zabawa konwencjami wymaga od autora scenariusz naprawdę solidnych umiejętności narratorskich. Zacząłem trochę od sporej dygresji, ale już zmierzam do meritum – Fear Agent wydany w marcu przez NonStop Comics jest super.

Jest super mimo tego, że scenarzysta Rick Remender wrzuca do jednego wora sztampowego macho bohatera, który kiedyś stracił rodzinę, a teraz pędzi na złamanie karku przez kosmos i ima się szalonych misji oraz elementy znane dobrze z innych opowieści osadzonych w kosmicznych realiach. Dodajmy do tego, że jest alkoholikiem, a najbliższą relacją, jaką zbudował od czasu straty najbliższych jest zażyłość z komputerem pokładowym o imieniu Annie. Taki jest właśnie Heath Huston. Bohater, który powinien wkurzać, ale jednak jest zupełnie inaczej. Heath jest jednym z Agentów Strachu, czymś na pograniczu deratyzatora i najemnika. Lata swoją oldskulową rakietą po kosmosie i rozwiązuje problemy z obcymi.

Typowy egoizm bohatera Fear Agent

Pierwszy tom Rickowi Remenderowi naprawdę wyszedł (mam nadzieję, że kolejne będą równie dobre). Akcja ani na chwilę nie zwalnia i rzuca Heatha między kolejnymi coraz bardziej szalonymi zadaniami. Jak to bywa w przypadku maczystowskich bohaterów, Huston nie poddaje i jest w stanie poświęcić siebie dla idei, którą w tym wypadku jest uratowanie swojej rodziny, nawet kosztem własnego życia.

Co z jednej strony wydaje się być altruistyczne, ale tak naprawdę to typowy egoizm bohatera, któremu życie posypało się w wyniku wydarzeń będących poza kontrolą naszego bohatera. Kobiety, które w pierwszym tomie spotyka na swojej drodze traktują Hetha jako przerośniętego dzieciaka, ale jak to bywa w tego typu kreacjach postaci – mimo wszystko uważają go za poczciwego dobrego kolesia, z którym bardzo chętnie poszłyby do łóżka mimo jego niedojrzałości. Okazuje się jednka, ze postacie konbiece ostatecznie nie są tak jednowymiarowe, jak mogłoby się wydawać na samym początku. Liczę, że w kolejnych tomach Remender jeszcze pogłębi i skomplikuje relacje damsko-męskie.

Jakość opowiadania historii w Fear Agent

To co podoba mi się w Fear Agent, to szybkość z jaką Remender wraz z rysownikami opowiada historię. W ogóle nie poczułem, że połknąłem tom zbierający jedenaście pierwszych zeszytów serii. Tony Moore i Jerome Opena świetnie współpracują z żonglującym popkulturowymi kliszami Rickiem Remenderem.

Najlepsze w Fear Agent jest to, że jest to komiks, który nie powinien mi się w ogóle podobać. Ma w sobie wszystko, co na starcie powinno mnie odrzucić. Stało się jednak zupełnie odwrotnie i mogę z czystym sumieniem napisać, że jest to jedna z ciekawszych premier amerykańskiej serii na polskim rynku w tym roku.

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments