8. Krakowski Festiwal Komiksu. Nasze wrażenia z imprezy
Krakowski Festiwal Komiksu. Jak wyszło?
Krakowski Festiwal Komiksu odbył się już po raz ósmy. Do jubileuszowej edycji pozostały jeszcze dwa lata, ale już teraz można mówić o pewnym osiągnięciu na tle innych komiksowych imprez, które w Polsce pojawiają się, a po kilku edycjach znikają. Małopolski event nie ma się też czego wstydzić. Dla gości zaplanowano liczne atrakcje. Podstawą takich wydarzeń jest lista gości, i co prawda nie ma sensu jej porównywać z tą przygotowywaną co roku na konwent w Łodzi, ale fani narracji obrazkowej mieli po co się ruszyć z domu.
Na czele listy znaleźli się oczywiście autorzy z zagranicy – ceniony przez czytelników w każdym wieku Belg Bédu, autor cyklu Hugo, rysownik Smerfów Miguel Díaz Vizoso czy hiszpański autor Brygady Enrique Fernández. Nie zabrakło też mocnej reprezentacji polskich autorów, którzy brali udział w spotkaniach autorskich, dawali autografy, i sprzedawali swoje komiksy. Program uzupełniały panele, warsztaty komiksowe (nie tylko dla dzieci, ale też i dla dorosłych) oraz wystawa poświęcona Smerfom.
Krakowski Festiwal Komiksu – oczekiwania
Krakowska impreza konsekwentnie się rozwija, ale błędem byłoby od niej oczekiwać tego, co mają do zaoferowania festiwale w Warszawie czy Łodzi. To w dalszym ciągu impreza stosunkowo nieduża. Budynek Małopolskiego Ogrodu Sztuki i Arteteki Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie daje pewne możliwości, które impreza wykorzystuje w swoim dwudniowym programie, ale nie ma tu mowy o rozmachu. Są też pewne mankamenty. Jednym z nich było podzielenie giełdy na dwa pomieszczenia, i można było odnieść wrażenie, że to pierwsze z nich koncentrowało więcej uwagi gości.
Nie dało się jednak nie zauważyć, że 'lista obecności’ była nieco niepełna. Sama giełda pozwalała na bezpośredni kontakt z autorami i wydawcami, ale po dziesięciu minutach znało się już ofertę wystawców na wylot. W takich sytuacjach pozostaje udać się na panel (o ile trwa właśnie jakiś, który nas interesuje) albo poddać się środowiskowej socjalizacji. W drugim przypadku naturalnym wyjściem było opuszczenie terenu imprezy, bo w Artetece nie dało się porozmawiać ani nad kuflem piwa, ani nad talerzem pierogów czy kanapką.
Krakowski Festiwal Komiksu jako wydarzenie lokalne się sprawdza
Krakowski Festiwal Komiksu pozostaje na chwilę obecnym wydarzeniem lokalnym, ale porządnie zorganizowanym, bez rzucającej się w oczy prowizorki, i z ambicjami. W końcu to nie spotkanie lokalnego środowiska z lokalnymi autorami, to także twórcy z innych stron kraju, a nawet innych państw. Być może bardziej posłużyło by festiwalowi upchnięcie programu w jednym dniu, przez co impreza wydawała by się treściwsza i łatwiej byłoby znaleźć coś dla siebie w równolegle trwających punktach programu.
Mimo wszystko nie ma za bardzo na co narzekać, biorąc pod uwagę skalę wydarzenia i tak każdy coś dla siebie w programie mógł znaleźć, a festiwal dawał spore możliwości jeśli chodzi o interakcję z autorami i wydawcami. Dzikich tłumów nie było, i dużo łatwiej było o wyciągnięcie rysografu, czy dowiedzieć się czegoś o planach wydawniczych niż na tych największych imprezach. Bo właśnie takie festiwale – lokalne, ale z ambicjami – mają potencjał w integrowaniu społeczności, co trudno przecenić.