Prison Pit, czyli krwawa uczta dla fanów przekleństw i czarnego humoru – KRESKI #4
Foto od autora tekstu.
Witajcie na skalisto-pustynnej planecie, która jest więzieniem lub może bardziej kosmicznym miejscem tortur, ostatnim przystankiem przed brutalną i wyjątkowo bolesną śmiercią. Po dolinach i wzniesieniach oprowadzi was główny antybohater tej historii – ZJEBORYJ.
Co? Kto?
To pokryty posoką na łbie mięśniak z ostrymi zębami, odziany jedynie w strój wrestlera, który zostaje zrzucony na te przeklęte pustkowia i jedyne czego chce, to rozszarpać wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze. A tych nie będzie tu brakować. Oni też zostali zrzuceni na te pustkowia, a może byli tu od zawsze, mordując, gwałcąc i karmiąc się swoimi ofiarami. Przynajmniej do czasu, aż pojawił się właśnie on – Zjeboryj. Bardzo zły drań kanibal. Zresztą zobaczcie sami.
„To jest kreskówka o potworach, które się ze sobą napie*dalają” – możemy przeczytać pod tym krótkim (ocenzurowanym) klipie na YouTube. I ja nie znajduję kłamstwa w tym stwierdzeniu. Autorem historii jest amerykański twórca komiksów będących absolutnym przeciwieństwem szeroko rozumianego mainstreamu. To komplement.
Jeżeli miałbym w jednym zdaniu opisać fabułę Prison Pita, zapewne użyłbym słów: brutalne rzeczy się dzieją. Ryan celowo stawia na prostotę historii, w której nasz antybohater przemierza dziwną krainę, napotykając na swojej drodze coraz bardziej pokraczne i kreatywnie odrażające kreatury. Tu nie ma wysublimowanych wątków, nie ma też miękkiej gry. Jest za to przemoc, mnóstwo przemocy i równie sporo przekleństw, bo jakżeby inaczej miałyby rozmawiać ze sobą krwawiące z wielu miejsc i ropiejące worki jeszcze żywego mięsa.
Całość narysowana tak, jak wasze rysunki, które robiliście w szkole podczas lekcji bioli lub gegry na ostatnich stronach zeszytów, co tylko dopełnia dzieło sztuki. Część z was zostanie przez to odrzucona, to pewne, ale pozostali docenią smoliście czarne poczucie humoru i sporą dawkę obrazów, których geneza musi pochodzić z sennych koszmarów.
Na odwrocie polskiego wydania Prison Pit widnieje informacja, że jest ten komiks to „list miłosny dedykowany wrestlingowi, twórczości Gary’ego Pantera [inny kultowy rysownik ze Stanów, przyp. red.] i Berserkowi [wspaniała manga z lat 80., przyp. red.] Kento Miury”. Warto poznać te nazwiska. Za pojawienie się Zjeboryja w Polsce odpowiada mistrz wagi ciężkiej federacji DIY [Do It Yourself, przyp. red.] Łukasz Kowalczuk i jego „Łukasz Kowalczuk przedstawia”. Czarno-biały komiks w twardej oprawie zamyka się w sześciu księgach, gdzie każda prowadzi do nieuniknionej, krwawej rozróby, jak pan Zjeboryj powiedział: „Żadnych ziomów. Zero litości. Ostateczna totalna rzeźnia”. Słowem: WARTO.