Mass Effect Edycja Legendarna. Obawy i… jeszcze więcej obaw
Oprócz Edycji Legendarnej trylogii Mass Effect w produkcji znajduje się również nowa gra z tego uniwersum, nad którą mają pracować weterani z BioWare. Ich szeregi uszczupliły się jednak znacznie w ciągu ostatnich kilku lat
Ogłoszona wczoraj Edycja Legendarna Mass Effecta spotkała się rzecz jasna z ciepłym przyjęciem zarówno graczy, jak i mediów; ta ostatnia grupa rzuciła się również na dwuzdaniową zapowiedź “kolejnego rozdziału uniwersum Mass Effect”, co z jednej strony pokazuje, jak bardzo serwisy szukają sensacji, ale z drugiej ciężko nie ulec pokusie. W końcu nad grą pracować mają weterani z BioWare, których szeregi przez ostatnie lata stopniały.
Nie mówię tutaj nawet o Gregu Zeschuku i Ray’u Muzyce, którzy odeszli z studia w 2012 roku. Mike Laidlaw, twórca serii Dragon Age, przeszedł pod koniec 2018 roku do Ubisoftu, a rok wcześniej z BioWare odszedł jeden ze scenarzystów, David Gaider, który aktualnie tworzy nowy projekt do spółki z Liamem Eslerem w ramach studia Summerfall. Kilka miesięcy wcześniej z BioWare odszedł James Ohlen, który w BioWare przepracował 22 lata, a pod koniec ubiegłorocznych wakacji z rolą producenta Dragon Age’a 4 pożegnał się Fernando Melo (odegrał dużą rolę przy tworzeniu serii).
Najważniejsza osoba, czyli Casey Hudson, reżyser trylogii Mass Effect, zdaje się nigdzie nie wybierać i to właśnie on przygotował wczorajszy wpis na blogu firmy, więc być może nie jest aż tak źle, jak można by zakładać. Zresztą, na razie jeszcze trochę za wcześnie na spekulacje, bowiem z nowego Mass Effecta pokazano jedynie jedną grafikę, która nie mówi zbyt wiele (oprócz tego, że w grze będą być może Salarianie).
Mass Effect Edycja Legendarna będzie jedynie remasterem – czy to wystarczy?
Co jednak z tą wyczekiwaną Edycją Legendarną, która ma pojawić się wiosną przyszłego roku? Deweloperzy nie pokazali jeszcze żadnego materiału z rozgrywki, a jedynie krótką animację, w której przedstawiono dobrze znanych bohaterów. Troszkę mało, prawda? Z jednej strony tak, ale z drugiej, jeśli spojrzymy na wspomniany już wpis, to okaże się, że tak naprawdę pokazano tyle, ile wymagała tego sytuacja. Kompletne wydanie trylogii będzie bowiem jedynie remasterem, by – jak podkreślił Hudson – “fani i nowi gracze mogli doświadczyć oryginalnych dzieł w najlepszej możliwej formie”.
I brzmi to wszystko bardzo pięknie, tylko że w przypadku pierwszej części ten oryginał wymaga znacznie gruntowniejszego remontu niż położenie nowego lakieru. “Dwójka” i “trójka”, mimo że mają odpowiednio 10 i 8 lat na karku, dalej wyglądają i działają jak współczesne gry, czego niestety nie można powiedzieć o pierwszym Mass Effecie, który już w swoich czasach odstawał od tego, co oferują inne strzelaniny TPP na rynku.
Jasne, Mass Effect był grą RPG, jednak pod względem rozgrywki była to trzecioosobowa strzelanka, w której chowało się za murkiem. A strzelanie tam było po prostu słabe i wymagało sporej dozy cierpliwości i odrobiny szczęścia.
Pozwoliłem sobie zacytować swój wczorajszy wpis, bo to zdanie dobrze oddaje główny problem (przynajmniej pod względem rozgrywki) pierwszego Mass Effecta. Więc gdyby deweloperzy pokazali wczoraj materiał z rozgrywki z “jedynki”, której podbito trochę grafikę, usprawniono animacje i inne wizualia, to podejrzewam, że zapowiedź spotkałaby się ze znacznie gorszym przyjęciem. Z drugiej strony deweloperzy chcieli uniknąć powtórzenia sytuacji z wydanym na początku tego roku Warcraft III: Reforged, którego zapowiedzi z BlizzConu w 2018 roku znacząco odbiegały od tego, jak ostatecznie prezentowała się odświeżona wersja RTS-a Blizzarda.
Remastery i remaki są potrzebne, ale…
Owszem, dawanie życia starym grom (czy to w formie remake’a, czy też remastera) jest potrzebne i wiele klasyków sprzed lat wymaga uwspółcześnienia, czy choćby wydania na nowe platformy/systemy operacyjne, by dany tytuł dało się uruchomić bez skakania przez płonące obręcze. W ciągu ostatnich dwóch lat dostaliśmy kilka dobrych powrotów – dla mnie takim remakiem doskonałym jest Shadow of the Colossus wydany w 2018 roku na PlayStation 4. Podejrzewam jednak, że większość osób przywołało by w tej sytuacji remaki Resident Evil 2 i 3 od Capcomu, które tchnęły w te gry zupełnie nowe życie. Nie mówiąc już o tegorocznym powrocie do Final Fantasy VII, który oczywiście ma swoje problemy, ale działa i wygląda jak współczesna produkcja.
Byłbym naprawdę wniebowzięty, gdyby remake pierwszego Mass Effecta wzbudził tyle emocji i wywołał taką dyskusję wśród fanów co nowa-stara “siódemka”, ale to się najprawdopodobniej nie stanie. Zresztą, najświeższy przykład, czyli remake Demon’s Souls na PlayStation 5, pokazuje, że da się wrócić do nie aż tak starego klasyka, tworząc kompetentną, współczesną grę i jednocześnie uszczęśliwiając fanów.
Moja kolekcja Mass Effecta. Mam tylko nadzieję, że Edycja Legendarna dostanie wydanie pudełkowe.
Zatem, czy dobrze, że remaster trylogii Mass Effect powstanie? Tak, zdecydowanie. To będzie okazja dla wielu graczy do powrotu do tej serii, którzy nigdy w nią nie zagrali lub utknęli na którejś z części. Fani, którzy znają te gry na wylot (zaliczam się do nich), również będą zadowoleni, bo będzie to kompletna wydanie trzech części ze wszystkimi DLC. Obecnie instalacja dodatkowej zawartości na PC wymaga sporej dozy cierpliwości, zwłaszcza, że pierwotnie “jedynka” i “dwójka” nie zostały wydane na Originie, przez co często pojawiały się problemy z poprawnym uruchomieniem. Wiecie, taki dzień jak co dzień z życia PCMR.
No, właśnie, tylko tu pojawia się kolejny problem, bo jednak te gry dalej są dostępne na Steamie, wspomnianym już Originie, a pierwszego Mass Effecta można uruchomić na Xboksie One dzięki wstecznej kompatybilności. Co więcej, ta gra dalej wygląda okej. Jasne, odbiega nieco od współczesnych standardów, ale nie jest to jej główny problem; tym jest wspomniane już strzelanie, a także system zarządzania ekwipunkiem, powtarzalne misje na planetach z lokacjami “kopiuj-wklej”. A tego nie naprawi niestety remaster.
Radość i obawy
Jestem rozdarty. Widzę, czemu ten remaster będzie potrzebny i jakie będą jego korzyści, ale czuję się jednocześnie rozczarowany, bo jeśli była okazja do wydania pierwszej części Mass Effecta we współczesnej formie, to ona właśnie minęła. Sporo też będzie zależeć od ceny, jaką szanowne Electronic Arts zażyczy sobie za ten pakiet trzech gier razem ze wszystkim DLC. Mam nadzieję, że nie będzie to pełna cena wysokobudżetowej gry na konsole (popularne 60 dolarów, czyli w Polsce od 220 do 250 zł).
Pamiętajmy również, że trzecia część miała doskonałym tryb wieloosobowym, ale Hudson nie poruszył tego tematu we wczorajszym wpisie, więc nie wiadomo, czy Edycja Legendarna będzie go w ogóle zawierać. Dla niezorientowanych – Mass Effect 3 miał moduł kooperacji do czterech graczy, w którym walczyło się z kolejnymi falami jednostek Gethów, Żniwiarzy, Cerberusa lub Zbieraczy. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to tylko wciśnięty na siłę dodatek i po części tak trochę było, ale daje on naprawdę masę zabawy, a ilość postaci i broni to możliwość zabawy przez setki godzin (sam nabiłem prawie 900). Na komputerach osobistych “multi” ciągle działa i nie ma problemów ze znalezieniem partnerów do zabawy.
Warto również pamiętać, że Electronic Arts nie słynie z udanych remasterów, choć tutaj warto wspomnieć o tegorocznym Command & Conquer Remastered Collection, który spotkał się z ciepłym przyjęciem fanów i recenzentów (według Metacritica średnia z recenzji to 82%). Z drugiej strony mamy takiego Need for Speed: Hot Pursuit Remastered, który nie wprowadził znaczących zmian, a zastąpił w elektronicznych sklepach oryginał kosztujący dziś grosze. I choć odświeżone wydanie nie może narzekać na złe oceny mediów (wersja na PC ma na Metacriticu 78%), to – podobnie jak w przypadku wspomnianego wcześniej Warcrafta III: Reforged – jest to głównie zasługa tego, że bazą był dobry oryginał, który dziś również się broni. Mimo to cena nowego-starego Hot Pursuit to 130 zł na komputerach osobistych, a na PS4 i Xboksie One trzeba zapłacić odpowiednio 169 i 180 zł.
Cieszę się, z Edycji Legendarnej Mass Effecta, ale nie zmienia to jednak tego, że mam co do niej obawy i – jak mogliście przeczytać – całkiem ich sporo. Tak czy inaczej, trzeba poczekać do wiosny 2021, bo właśnie wtedy ukaże się odświeżona trylogia na komputery osobiste i konsola obecnej generacji (bez Switcha). Pojawi się również opcja grania na PS5 i Xboksie Series X|S.