Pan Żarówka [RECENZJA]
Debiutancki komiks Wojtka Wawszczyka to ciepła, przejmująco smutna, irracjonalna opowieść o dzieciństwie, dojrzewaniu, chowaniu się w ścianę i odnajdywaniu w świecie. „Pan Żarówka” wpisuje się w trend graficznej opowieści autobiograficznej. Inaczej jednak niż np. u Jacka Frąsia i Wandy Hagedorn („Totalnie nie nostalgia”) czy też Macieja Pałki i Tomasza Pstrągowskiego („Jak schudnąć 30 kg. Prawdziwa historia milosna”), „Pan Żarówka” to nie tylko retrospektywna oś, wzdłuż której nabudowuje się obraz. U Wawszczyka równoważny jest surrealizm, który pozwala na przekazanie prawdziwych przecież emocji i obraz, który poza opowiadaniem historii, gra i znaczy. Znajomy z podobnych powieści jest za to żal do rodziców i rozczarowania, które przychodzą po nim. A w końcu, ukojenie, „pogodzenie”, wyprostowanie losów bohatera, dotarcie do swoistego katharsis. Z tą różnicą, że „Pan Żarówka” zostawia nie tylko z uczuciem przyjemności po obcowaniu z piękną i głęboką treścią, ale też dojmujące poczucie przygnębienia. I tak jest od pierwszych stron komiksu.
Nostalgiczny i cichy świat Pana Żarówki
Wojtek Wawszczyk od samego początku wrzuca czytelnika w nostalgiczny, cichy świat wydarzeń kształtujących osobowość jednostki. „Pan Żarówka” zlepiony jest z wymownych niedopowiedzeń, zręcznej gry wizualną przestrzenią komiksu, uproszczonej formy (wiemy na przykład, że Tomek Leśniak pokolorował kilka stron komiksu, ostatecznie jednak Wawszczyk zdecydował się na wersję czarno-białą). Wawszczyk płynnie prowadzi czytelnika przez kolejne wydarzenia-wyimki, których doświadcza tytułowy bohater. Czytelnik obserwuje przygnębiającą codzienność, doskonale znaną wszystkim dorastającym w późnych latach PRL-u i wczesnych kapitalizmu, która wyznacza dynamiczny, pozbawiony sentymentów, eufemizmów lub zdrobnień rytm narracji, ekspresyjny i minimalistyczny zarazem, konstruowany z dosłowności lub wręcz przeciwnie – niedosłowności doświadczeń. Przerysowanie jest tu celowe i niejako konstytuuje wydarzenia. Podobnie dzieje się z wszelkimi niedopowiedzeniami. Zawieszenia są potrzebne, bo dają przestrzeń na refleksję nad treścią.
Jak zostać naleśnikiem
Akcja toczy się linearnie. Zaczynamy od doświadczeń dziecka, którego rodzice wskutek ciężkiej pracy zmagają się z przewlekłymi schorzeniami. Ojciec prasuje koszule, jego fotel w domu jest coraz bardziej pusty. Wiemy, że praca, którą wykonuje jest monotonna i nigdy się nie kończy. Pewnego dnia dostaje „awans” – w narracji Wawszczyka motyw ten wizualizuje się w postaci wręczenia większego żelazka – ojciec będzie mógł prasować szybciej i więcej. Żelazko niedługo potem wyślizguje mu się z rąk i ojciec zaprasowuje sam siebie – do końca życia będzie… naleśnikiem. To tylko jeden z absurdów, który nakręca postmodernistyczną spiralę nieszczęść domowników. Matka pracująca za dwoje, by utrzymać rodzinę, przełamie się na pół. Dosłownie. W jeden ze scen Żarówka błąka się po szpitalnych korytarzach: „Przepraszam, szukam mojej mamy… Takiej złamanej” – mówi.
Pan Żarówka i wypadek w hucie
Trzecim doświadczeniem determinującym późniejsze życie tytułowego Żarówki jest jego własny wypadek w hucie (chodzi tam, bo mama nie ma go gdzie zostawić). Żarówka omyłkowo połyka stop metalu („Mamo! Mamo!!! Chyba połknąłem świecącego glutka!!!”). Stop wypala chłopcu wnętrzności, zostawiając w środku trzy iskrzące druciki. Odtąd Żarówka może przestać bać się ciemności. Musi tylko pielęgnować wnętrze, popijając przepisany przez doktora olej („Oto recepta – żeby druciki w środku nie zardzewiały”).
Na początku była miejska latarnia
Już pierwsze strony komiksu nawiązują do dyplomowego filmu Wojciecha Wawszczyka „Mysz”, który rozpoczynał się kadrem ze światłem latarni miejskiej. „Pan Żarówka” rozwija historię człowieka, który kryje się za tym światłem, a który z ciemnością wygrywa w formie swoistego show („Ten świecący punkt to ja. Od kilku lat pracuję jako latarnia miejska”).
Związki z animacją i tempo komiksu nie są przypadkowe. Wojtek Wawszczyk jest przede wszystkim reżyserem i scenarzystą. Skończył łódzką filmówkę, a jego prace (np. pełnometrażowa adaptacja komiksu „Jeż Jerzy” Rafała Skarżyckiego i Tomasza Leśniaka, serial animowany dla dzieci „Kacperiada”, czy tworzone później w studiu Human Ark reklamy z serii „Serce i Rozum”) wykreowały postaci trwale wyryte w rodzimej podświadomości popkultowej.
Pan Żarówka w szkole artystów
W „Panu Żarówce”, jak w każdej monumentalnej powieści, niezwykły jest bogaty wachlarz wątków, dygresji, niuansów i wydarzeń, składających się na rysy osobowościowe postaci. Śledząc problemy rzeczywistości PRL-u i wczesnego kapitalizmu, takie jak ubóstwo (mama Żarówki bierze nadgodziny, żeby syn mógł wziąć do szkoły kanapkę z szynką zamiast topionego serka), wykluczenie, niepełnosprawność, która staje się wielowymiarowym doświadczeniem rodziny, studia na uczelni artystycznej, które nie są w stanie zapewnić satysfakcjonującej pracy, łatwiej zrozumieć z pozoru irracjonalne mechanizmy i motywacje postaci. Żarówka chowa się w ścianie, buduje mur, unika ludzi, chcąc znaleźć się w innej rzeczywistości. Od czasu do czasu, każdy przecież chce się w niej znaleźć.
Pan Żarówka i rozpad
Ważne są też relacje między bohaterami komiksu. Pojawia się rozpad związku. Główny bohater, mimo przenikliwego cierpienia, nie jest postacią jednoznaczną, nie staje się również jednoznaczną ofiarą porzucającej partnerki, nie gumkuje odpowiedzialności za nadwątlone relacje. Odchodzenie i przychodzenie zaznaczają się również w relacjach z babcią Szołdrową. Babcia umiera, ale funkcjonuje w metafizycznej rzeczywistości wykreowanej przez bohatera, będąc klasyczną opoką, motywatorem do działania. A jednak nie jest postacią utkaną z czystej dobroci. Siłą okazują się słabości.
I wreszcie, ważne są relacje z ojcem. Ojciec-naleśnik to w głowie dziecka synonim porażki. Za wszelką cenę być innym niż on – wyraża paraliżujące przekonanie o niemożności ucieczki przed czającym się gdzieś blisko przeznaczeniem i tęsknotę za poczuciem bezpieczeństwa.
Pan Żarówka i emocje
„Sentymentalne ciepło z czarnym humorem” – tak o toczonej przez siebie narracji opowiada Wojtek Wawszczyk w wywiadzie udzielonym Agacie Napiórskiej. W istocie jest z przekąsem, jest w nieprzewidywalnym wirze surrealizmu z bogactwem metafor, odniesień, psychologizmów, przemyślanymi kompozycyjnie planszami, blackoutami i wszystkim tym, co nakręca i wstrzymuje narrację i sprawia, że „Pana Żarówkę” odbiera się nie tylko wzrokiem, ale też emocjonalnym odczuwaniem, dotykiem i słuchem.
Hanna Łozowska