Dlaczego Wiedźmin (Netfliksa) jest bardziej Wiedźminem (Sapkowskiego) niż Wiedźmin (CD Projekt Red) – FISH&CHIPS #7
Przeznaczenie
Weźmy chociażby najważniejszą myśl snującą się przez 5 tomów sagi i przynajmniej kilka opowiadań: przeznaczenia nie można oszukać. Można próbować je wykiwać. Można otwarcie z nim walczyć. Można je ignorować i bagatelizować. Ale koniec końców przeznaczenie zawsze zwycięży. W świecie Wiedźmina jest ono bowiem siłą niepowstrzymaną, rządzącą losami wszystkich postaci.
Niemal od pierwszych stron cyklu czytelnik wie, że Geraltowi przeznaczone są dwie rzeczy: Ciri i śmierć. W kolejnych pięciu tomach wiele osób stara się stanąć na jego drodze do przybranej córki. Czarodzieje, czarodziejki, cesarzowie, królowie, łowcy nagród, mordercy. Większość ginie. Niektórzy – mądrzejsi – się poddają, odgadując, że Ciri i Geralt są sobie przeznaczeni i nic tego nie zmieni.
Zwróćcie uwagę chociażby na ciąg przyczynowo-skutkowy prowadzący do spotkania tych dwojga w tomie Pani Jeziora. Nie ma tu ani krztyny celowości, ani odrobiny planu. Wiedźmin straciwszy kilka miesięcy na bezsensownej tułaczce, osiada w bajecznym królestwie Toussaint. Rozleniwia się, angażuje w romans z Fringillą Vigo, postanawia przezimować. Słowem – zawiesza na pewien czas poszukiwania. I wtedy, zupełnie przypadkiem, wykonując wiedźmińskie zlecenie, wchodzi do jaskini, w której podsłuchuje rozmowę Stefana Skellena z jego zleceniodawcami. I tak dowiaduje się o kryjówce Vilgefortza w zamku Stygga.
Żeby było śmieszniej, w momencie rozmowy Ciri wcale nie przebywa w zamku Stygga i wydawać się może, że Geralt rusza do twierdzy na marne. Ale przeznaczenie nie może na to pozwolić. Dlatego skacząca w czasie i przestrzeni Ciri trafia – zupełnym przypadkiem – do Nimue i Condwiramurs. Czarodziejki z przyszłości nie mają pojęcia, co się wydarzyło na zamku Stygga. Ba, nie są nawet pewne, co to za zamek. Ale wiedzą, że przeznaczeniem Ciri jest tam trafić, więc ją tam kierują.
Serial całkiem dobrze oddaje tę gmatwaninę. O tym, że Ciri jest przeznaczona Geraltowi, dowiadujemy się już w pierwszym odcinku. W kolejnych obserwujemy, jak bohaterowie do siebie zmierzają. Przez czas i wojny. Za nic sobie mając wszelkie niebezpieczeństwa, potwory, romanse i zagmatwaną, niechronologiczną narrację (dość dobrze naśladującą zagmatwaną narrację tomu Wieża Jaskółki, w której wydarzenia w wątkach Ciri, Yennefer i Geralta także rozgrywały się na różnych płaszczyznach czasowych).
Tymczasem najważniejszą myślą growego Wiedźmina jest ta o kształtowaniu własnego losu. Bohater powieści może być igraszką przeznaczenia, a jego wpływ na wydarzenia i świat przedstawiony może być minimalny. Lecz bohater gry (a zwłaszcza gry RPG) musi być siłą sprawczą opowieści. Istotą nie tylko kierującą własnymi poczynaniami, ale i mającą kluczowy wpływ na otaczającą go rzeczywistość.
Twórcy gry doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Kampania marketingowa Wiedźminów opierała się na podkreślaniu wagi wyborów podejmowanych przez gracza i każda z części była chwalona za złudzenie kierowania przeznaczeniem Geralta.
Jeszcze ciekawiej rzecz ma się ze śmiercią Geralta. Powieściowy Wiedźmin umiera zupełnie bezsensownie. Pogromca potworów, niezrównany mistrz miecza, ginie podczas pogromu, walcząc z rozszalałym motłochem, dźgnięty widłami przez anonimowego przeciwnika. W powieściach wybrzmiewa to doskonale. Wpisuje się we wróżbę Ciri, podkreśla antyrasistowską wymowę cyklu i zgrabnie podsumowuje życiorys Geralta – pełen przemocy i rojeń o neutralności.
Wyobraźmy sobie jednak, co by się stało, gdyby taka scena kończyła grę. Jak wściekli i rozczarowani byliby gracze – nauczeni, że wcielają się w najważniejszych bohaterów opowieści, wokół których obracają się całe światy i wszystkie wątki – gdyby ich bohater zginął przypadkiem, w mało romantycznym pojedynku z wieśniakiem uzbrojonym w widły. Tylko dlatego, że tak było mu przeznaczone.
Romanse
Iście boska sprawczość głównego bohatera, do której przyzwyczaiły nas gry wideo sprawia też, że w grze zupełnie inaczej niż w książkach i serialu wybrzmiewają wątki romantyczne.
Powieściowy Geralt nie jest typowym amantem. Owszem, wiedzie dość bogate życie erotyczne i wiele kobiet idzie z nim do łóżka z czystej ciekawości. Za grosz nie potrafi jednak manipulować kobiecymi uczuciami. Daleko mu też do stereotypowego uwodziciela – jest raczej milczkiem i samotnikiem, przyzwyczajonym do kompanii konia. Nic dziwnego, że gdy w grę wchodzą prawdziwe uczucia, Geralt okazuje się bezsilny i bezwolny.
Widać to już w opowiadaniach. W Mniejszym źle Renfri uwodzi Geralta, a ten – przekonany, iż przeżyli coś niezwykłego i niepowtarzalnego – jest pewien, że dziewczyna zaniecha zemsty. Z kolei w Ostatnim życzeniu Yennefer najzwyczajniej w świecie manipuluje Wiedźminem, wykorzystując do tego swój urok i magiczne sztuczki. Nie przeszkadza to głównemu bohaterowi zakochać się w czarodziejce i związać z nią mocą tytułowego życzenia.
Kobiety u Sapkowskiego i Lauren S. Hissrich są dojrzałe i wyemancypowane. Świadome własnej seksualności i emocjonalności. Doskonale wiedzą, czego chcą i jak to osiągnąć. Geralt zaś – choć jest groźnym pogromcą potworów z dwoma wielkimi mieczami na plecach – niejednokrotnie wypada przy nich dziecinnie. Gdy one tłumaczą mu skomplikowaną naturę rzeczywistości i ludzkich uczuć, on jest burkliwym milczkiem, fochującym się o byle co, działającym raptownie i nieracjonalnie.
W growych Wiedźminach takie ujęcie wątku romansowego odbierałoby graczowi władzę nad opowieścią. Zmuszało do pogodzenia się z nieracjonalnymi wyborami sercowymi Geralta i utrudniało identyfikację z bohaterem, z którym przyjdzie spędzić ponad 200 godzin. Dlatego growy wiedźmin jest postacią zupełnie inną niż ten z książek i serialu.
Geralt z gier jest świadomy własnych uczuć. Uwodzi. Wybiera. Wcielający się w niego gracz może wygrać lub przegrać quest romansowy, ale wszystko zależy od niego. Nie ma mowy o obezwładniającej, odbierającej rozsądek namiętności, jaka uzależniła Geralta od Yennefer na kartach książek i w serialu.
Kobiety
Kolejną znaczącą różnicą pomiędzy grami a książkami i serialem jest podejście do męskości i kobiecości.
Gry CDPR są nieznośnie, stereotypowo męskie. Ich głównym bohaterem jest Geralt – typowy bohater historii fantasy, mrukliwy wojownik o sztywnym systemie wartości, co to chętnie sięga po przemoc, ale zawsze w sprawiedliwej sprawie. To z Geraltem gracz spędza kilkaset godzin rozgrywki, potrzebnych na ukończenie wszystkich trzech części. I nie zmieniają tego krótkie przeskoki do Ciri w trzeciej części. Można je w zasadzie pominąć, bo nie dość, że z Ciri nie dzieje się w tych wątkach nic ciekawego, to trwają one łącznie może 3 godziny w 250-godzinnej zabawie.
W książkach burkliwa męskość Geralta jest konsekwentnie wyśmiewana. Nabija się z niej Jaskier, ironicznie komentuje ją Regis, na każdym kroku kwestionuje ją Yennefer. To samo dzieje się w serialu – tu dodać należy jeszcze świetne aktorstwo Henry’ego Cavilla, który odczytał intencje Sapkowskiego i stworzył postać wojownika tyleż groźnego, co humorzastego.
Twórcy gry nawet sygnalizują w kilku miejscach ten brak spójności. Widać, że im zależało, by Geralt nie był stereotypowym samcem z mieczem, ale postacią nieco bardziej skomplikowaną i nie do końca serio. Po raz kolejny rozbijają się jednak o tkankę medium, w którym pracują. Obojętne, w jak wielu przerywnikach i dialogach podważy się bowiem wojowniczą samczość Geralta, większość gry polega na bieganiu po świecie i siekaniu mieczem.
Męskość growych Wiedźminów wynika też z tego, iż twórcy gier zrezygnowali z mozaikowej konstrukcji powieści. Wszystkie gry narzucają graczowi perspektywę Geralta. To on jest tu głównym opowiadaczem. To za jego pośrednictwem poznajemy świat i innych bohaterów (i znów: wątek Ciri jest tak krótki, że można go pominąć).
Tymczasem w powieściach Sapkowskiego narratorami bywają najróżniejsi bohaterowie. Perspektywy się mnożą, zwłaszcza w dwóch ostatnich tomach. A to poznajemy losy Puszczyka z zeznań jego podwładnej. A to śniąca próbuje wyśnić los Ciri. A to Ciri opowiada swą historię Galahadowi… Sama bitwa pod Brenną opowiedziana jest z perspektywy kilku jej uczestników (od szeregowych żołnierzy, poprzez gońca, aż po dowódców obu armii), kronikarza spisującego po latach swe wspomnienia, uczniów akademii wojskowej przepytywanych przez nauczycieli i medyka polowego. Każdy rozdział zaczyna się również od wpisu z kroniki, encyklopedii czy fragmentu baśni. I nawet główny wątek fabularny podzielony został pomiędzy Ciri, Geralta i Yennefer.
Ba, już na poziomie trzeciego tomu okazuje się, że wątek Geralta wcale nie jest najważniejszy, a „saga o Wiedźminie” powinna się raczej nazywać „sagą o Wiedźmince”. Bo to Ciri jest kluczową bohaterką cyklu. Podczas gdy Geralt przeżywa nic nieznaczące przygody w towarzystwie wesołej kompanii, Ciri angażuje się w wojnę pomiędzy elfami i jednorożcami, podróżuje pomiędzy światami, ucieka przed cesarskimi łowczymi i mierzy się z Bonhartem – najbardziej charyzmatycznym (i sadystycznym) czarnym charakterem sagi.
Nic dziwnego, że Sapkowski zawsze sprzeciwiał się tytułowi „saga o Wiedźminie” i aż trzy tomy zatytułował na cześć Ciri (Krew elfów, Wieża Jaskółki, Pani Jeziora – Ciri nosi w sobie krew elfów, bywa nazywana Jaskółką i jest mityczną Panią Jeziora). Geralt nie dostał żadnego tytułu.
Serial oddaje książkom sprawiedliwość, nawet jeżeli nie wychodzi mu to na dobre (przyznajmy: wątek Ciri jest dość nudny). Yennefer i Ciri są równoprawnymi bohaterkami, mającymi własne wątki i wprowadzającymi do opowieści swoje własne perspektywy. A dojrzewanie i przemiana Yennefer są co najmniej tak samo ważne, jak kolejne zlecenia Geralta.
Ograniczenie się do perspektywy Geralta w grach stępiło feministyczny wydźwięk sagi. To już nie opowieść o przemocowych mężczyznach próbujących za wszelką cenę pojmać, uwięzić i zgwałcić kobietę silniejszą i ważniejszą niż oni, ani nie o wyniszczającej wojnie – toczonej głównie przez mężczyzn, a zakończonej przez Lożę Czarodziejek – ale stereotypowa opowieść o złych mężczyznach z bronią powstrzymywanych przez dobrych mężczyzn z bronią.
Zakończenie
Zresztą, cały pomysł na growe Wiedźminy jest wbrew intencji Sapkowskiego. Saga ma wyraźne domknięcie. Wiedźmin ginie. Zabijają go idealizm i bezmyślny rasizm. Okazuje się bohaterem, który nie jest w stanie się dostosować, przetrwać w czasach, w których zło to już nie tylko potwory, ale politycy i spiski. Wiedźminka z kolei odchodzi do naszego świata. Spotyka dzielnego rycerza Galahada i zostaje bohaterką arturiańskich legend.
Sapkowski nigdy się z tego zakończenia nie wycofał. Nawet, gdy zdecydował się w końcu napisać kolejny tom Wiedźmina – Sezon Burz – wepchnął go pomiędzy wydarzenia rozgrywające się w opowiadaniach.
Tymczasem gra przywraca Wiedźmina do życia i sprowadza z powrotem z magicznej krainy, do której odesłała go Ciri. Znów każe mu zabijać potwory, znów wrzuca w środek wielkiej wojny. Całkowicie ignorując, że opowieść o Wiedźminie i przeznaczonej mu dziewczynce powinna pozostać legendą.
Grafika: Netflix.
Nie zgadzam się praktycznie ani z jednym słowem tego artykułu. Miałem się odnieść tylko do jednego punktu ale w końcu nabazgrałem dłuższa wypowiedź. >„W kolejnych pięciu tomach wiele osób stara się stanąć na jego drodze do przybranej córki. Czarodzieje, czarodziejki, cesarzowie, królowie, łowcy nagród, mordercy. Większość ginie. Niektórzy – mądrzejsi – się poddają, odgadując, że Ciri i Geralt są sobie przeznaczeni i nic tego nie zmieni.” No i dokładnie tak samo jest w wiedźminie 3. Geraltowi na drodze ku Ciri stają potwory, cesarz, królowie, armie, czarodziejki, demony. Nic to jednak, wiedźmin odnajduje swoją przybraną córkę. Nawet jak ktoś nie czytał… Czytaj więcej »
1. Cesarz rezygnuje z powodu przeznaczenia. Calanthe ostatecznie również. Loża czarodziejek może nie rezygnuje, ale czyni pewne ustępstwa na rzecz przeznaczenia. 2. W Wiedźminie 3 Geralt odnajduje Ciri nie dzięki przeznaczeniu, a metodycznym poszukiwaniom i własnym akcjom. 3. Artykuł nie jest o tym, czy serial jest dobry czy zły. Ale o tym, że podejmuje te same idee, co książki Sapkowskiego. Jego skomplikowanie fabularne i czasowe dobrze oddaje skomplikowaną drogą Geralta do Ciri. 4. Czy autor tego komentarza w ogóle grał w Wiedźminy? (nie tylko Wiedzimna 3?) Wszystkie te gry polegają na kształtowaniu świata przez wiedźmina/gracza. 5. Polecam także zagrać w… Czytaj więcej »
1) Puste stwierdzenia bez uzasadnienia. a) Calanthe nie rezygnuje. Gdy Geralt przybywa do Cintry rzuca mu bzdurną zagadkę z grupką dzieciaków i każe mu sobie wybrać dziecko. Geralt się dobrowolnie wycofuje. W następnym opowiadaniu – tym o Brokilonie, Myszowór przekonuje Geralta żeby zabrał Ciri i oferuje, że to on zajmie się Calanthe. Cytuję z książki: „Gdybyś ją zabrać, nie oponowałbym. Wziąłbym na siebie ryzyko wytłumaczenia Calanthe, dlaczego.” b) Cesarz rezygnuje z powodu przeznaczenia? Żołdacy Emhyra ciągnęli rozpaczającą Ciri. Zatrzymał ich cesarz, z opisu wynika, że zaczął współczuć dziewczynie. Rzekł, żegnaj córko i na samym końcu zakonstatował, że dziwna to rzecz… Czytaj więcej »
Nie prawda, nigdzie nie ma napisane, że wiedźmin ginie, nie jest to stwierdzone w żadnym momencie sagi, to że Ciri wypowiada słowa, iż wyrzekła się mocy i to tak jakby przez nią umarł Geralt nie świadczy o jego śmierci. Poza tym dużo osób zapomina wątek JEDNOROŻCA, który przekazywał najpewniej „energie życiową” Ciri a ona przekazała ją Geraltowi, gdy on umarł. Nigdzie nie ma napisane, że Yennefer umarła, a pyzatym w świecie Sapkowskiego, fizyka działa dużo inaczej niż w naszym świecie, i tak wszystko jest możliwe… pyzatym Sapkowski nigdy nie powiedział, że uśmiercił Geralta, czy zostawić go przy życiu, interpretacja należy… Czytaj więcej »