The Last of Us 2. Ani arcydzieło, ani katastrofa
Kilka akapitów bez spoilerów
Jeżeli śmiertelnie obawiacie się spoilerów i interesuje was tylko opinia na temat tego, czy The Last of Us 2 to dobra gra, oto kilka akapitów dla was.
Tak, The Last of Us 2 to porządna wysokobudżetowa gra akcji. Żadne arcydzieło, ale i nie katastrofa. Ot, kolejne sprawnie wyreżyserowane 7/10 od studia specjalizującego się w dostarczaniu popcornowej rozrywki na najwyższym poziomie.
Druga część oparta jest na dokładnie tych samych mechanikach shootera z elementami skradanki. Wiele detali gameplayu zostało tu celowo niedopracowanych, by dodać rozgrywce dramatyzmu i realizmu. Bohaterowie The Last of Us 2 nie są tak szybcy, jak większość bohaterów gier akcji. Nieintuicyjny ekwipunek sprawia, że nawet zmiana broni podbija adrenalinę. Celowanie jest nieprecyzyjne. Wyciąganie koktajlu mołotowa trwa długo. Konstruowanie go jeszcze dłużej. A płynne przechodzenie pomiędzy skradanką, strzelanką i improwizacją dodaje temu wszystkiemu emocji.
Rozumiem, że takie postawienie sprawy nie każdemu może się podobać (seria Uncharted tego samego studia ma o wiele precyzyjniejsze i bardziej responsywne sterowanie), ale osobiście bawiłem się świetnie. The Last of Us 2 zapewniło mi rzadkie w grach wideo poczucie niepewności i zagrożenia. Problemem jest jednak długość 25-godzinnej kampanii. Takie kampanie sprawdzają się w przypadku dużych gier z wieloma zazębiającymi się mechanikami – jak RPG czy sandboxy. Ale żaden shooter nie powinien tyle trwać, bo staje się po prostu męczący.
Mroczne tony, piękna apokalipsa
Gra wygląda i brzmi fenomenalnie. Olbrzymie wrażenie robią zwłaszcza animacje twarzy, oddające nawet naprawdę skomplikowane stany emocjonalne bohaterów. Jest w tej grze scena pocałunku, wyglądająca jakby kilkudziesięciu animatorów spędziło nad nią co najmniej kilka miesięcy. To chyba pierwsza scena pocałunku wygenerowanych komputerowo postaci, którą oglądałem bez zażenowania.
Piorunujące wrażenie robią efekty pogodowe – wraz z rozwojem historii sytuacja meteorologiczna w Seattle się pogarsza i śledzimy, jak ładna pogoda przechodzi w uporczywą mżawkę, ta w deszcz i ulewę, a następnie apokaliptyczną burzę. Jest też segment rozgrywający się podczas burzy śnieżnej. Dodano możliwość pływania i skakania.
Gra aktorska jest na najwyższym poziomie. Świetnie sprawdza się polski dubbing. Odgrywająca Ellie Anna Cieślak podoba mi się nawet bardziej niż Ashley Johnson. Twórcy z Naughty Dog przygotowali pięć poziomów trudności i naprawdę dużo opcji dostępności, ułatwiających dostosowanie gry pod siebie.
The Last of Us 2 opowiada dużo brutalniejszą i mroczniejszą historię niż część pierwsza. Nie boi się skrzywdzić bohaterów ukochanych przez graczy czy postawić ich w niekorzystnym świetle. Otwarcie przedstawia także konsekwencje ich czynów – a te są krwawe i okrutne. Dużo mówi się tu o bezsensie zemsty i zaklętym kręgu przemocy, z którego nie sposób się wyrwać.
To sprawnie napisany scenariusz z twistem, uczący, że nie ma ludzi z gruntu złych i nawet za najgorszymi czynami stoi jakaś motywacja. I choć zdarzają mu się poważne wpadki – niektóre sceny nie lądują emocjonalnie, twórcy nadużywają kiczu i szantażu emocjonalnego (zwłaszcza w przypadku przemocy wobec zwierząt, dzieci i kobiet w ciąży), konstrukcja gry jest wyboista, a ostatni akt zupełnie przestrzelony – to koniec końców bawiłem się doskonale i naprawdę ciekawiło mnie, w jakim kierunku rozwinie się fabuła.
Prawdziwa recenzja The Last of Us 2 (ze spoilerami)
By prowadzić rzeczową dyskusję na temat The Last of Us 2 należy zdradzić przynajmniej dwa ważne zwroty w fabule. Po pierwsze: niemal na samym początku gry Joel Miller – główny bohater pierwszej części – zostaje brutalnie zamordowany przez Abby Anderson. Rzecz dzieje się na oczach Ellie, a jej żądza zemsty – z początku zrozumiała, z czasem coraz bardziej obłąkana – jest motorem napędowym niemal całej fabuły. Po drugie: Abby Anderson jest grywalną postacią, z którą gracz spędza mniej więcej 12 godzin gry. W tym czasie poznaje jej przeszłość i motywacje. I dowiaduje się, dlaczego zamordowała Joela.
Konstrukcja scenariusza ma w zamierzeniu uczynić z The Last of Us 2 tekst o niszczycielskiej naturze przemocy. Zaślepiona bólem po stracie Joela Ellie nie jest w stanie dostrzec w Abby i jej towarzyszach ludzi. Nie widzi też, że im bardziej zatraca się w zemście, tym bardziej upodabnia się do ściganej kobiety (a przynajmniej do jej wyobrażenia, które pielęgnuje).
Zabijanie ludzi jest niedobre
Morał, iż po obu stronach barykady znajdują się istoty ludzkie, zabijanie jest złe, przemoc rodzi przemoc, a stereotypowi złoczyńcy nie istnieją, nie jest być może szczególnie odkrywczy, ale w infantylnym świecie wysokobudżetowych gier AAA wybrzmiewa donośnie. Przekraczająca kolejne granice Ellie coraz bardziej oddala się od gracza, uwalniając się w końcu z roli awatara wypełniającego wolę gracza i stając niepodległą postacią, którą łatwo zrozumieć, ale ciężko się z nią utożsamiać.
Pierwsza część kampanii The Last of Us 2 przepełniona jest trudnymi do przetrawienia scenami okrucieństwa, egzekucji i tortur. Przedstawionymi tak naturalistycznie i stanowiącymi tak duże obciążenie psychiczne dla bohaterów i gracza, że w pewnym momencie najsensowniejszą decyzją wydawało mi się po prostu odłożyć pada i przestać grać. A przecież Ellie i Abby nie robią nic, czego nie robiliby uwielbiani bohaterowie innych tekstów kultury popularnej. Twórcy z Naughty Dog postanowili po prostu potraktować ich czyny serio, nie biorąc w nawias wyrządzanych krzywd.
Druga część kampanii skupia się na przedstawieniu Abby jako istoty ludzkiej, a nie stereotypowego złoczyńcy. Zabójczyni Joela okazuje się mieć doskonały powód do zemsty i nie być wcale oszalałą z nienawiści psychopatką. Gracz ma okazje poznać jej przyjaciół, i przekonać się, że obie kobiety zaskakująco dużo łączy. Obserwuje też z perspektywy Abby ogrom krzywd wyrządzanych przez Ellie.
Co ciekawe, z punktu widzenia fabularnego kampania Abby jest często ciekawsza niż Ellie. O ile bowiem ta druga napędzana jest jedną emocją – nienawiścią – o tyle Abby poznajemy w momencie, gdy jej zemsta się dokonała i musi sobie poradzić z poczuciem winy. Żyjąca w Seattle Abby znajduje się też w samym środku konfliktu pomiędzy dwiema walczącymi o miasto frakcjami – paramilitarnym Frontem Wyzwolenia Waszyngtonu i przypominającą talibów sektą Sarafitów. Gdy Ellie obserwuje wojnę z boku, Abby znajduje się w jej epicentrum.
Obie kampanie intrygująco się uzupełniają. Obserwując rzeczywistość oczami Ellie, widzimy świat wypełniony bólem i przemocą, w którym zwyciężają egoistyczne impulsy – także pragnienie zemsty dokonanej za wszelką cenę; pragnienie podpalenia całego świata, tylko po to, by wyrównać rachunki. Przejmując władzę nad Abby, dowiadujemy się, jak nieznacząca jest indywidualna zemsta w kontekście konfliktu szargającego Seattle i jak pomijalna jest krzywda wyrządzona jednemu człowiekowi (nawet jeżeli to Joel!) w ogromie krzywd, na których oparty jest postapokaliptyczny świat.
Ambicje vs systemy
Przesłanie, w myśl którego zabijanie jest złe, trudno nazwać odkrywczym, ale w segmencie gier AAA może uchodzić za odważne. Niestety, ambicje The Last of Us 2 rozbijają się o materię medium. Koniec końców, mowa o grze, której główną mechaniką jest strzelanie do ludzi tak długo, aż umrą. O grze mającej bardzo bogaty wachlarz krwawych egzekucji. Co więcej, pomimo pewnej niewygodny i braku precyzji, o których wspominałem wcześniej, większość zaimplementowanych w TLoU2 systemów sprawia graczowi frajdę.
Obojętne jak często bohaterowie mówią o bólu; obojętne jak wiele brutalnych egzekucji pokażą cutscenki; obojętne jak bardzo straumatyzowana będzie na końcu Ellie i jak wielu przyjaciół straci Abby – nic nie zmieni faktu, że wymowa The Last of Us 2 brzmi fałszywie. To gra z jednej strony krytykująca przemoc, z drugiej zaś monetyzująca i fetyszyzująca ją, nie oferująca tak naprawdę żadnej alternatywy.
Tym bardziej, że twórcy The Last of Us 2 postawili na pełną immersję i nie pokusili się o ogólniejszy komentarz na temat medium gier. W ten sposób z pułapki „gry o przemocy krytykującej jednocześnie przemoc” wyszli chociażby twórcy Spec Ops. The Line. Ich gra nie tylko mówiła, że przemoc jest zła, ale i namawiała gracza do zadania sobie pytania, dlaczego przemoc go bawi. TLoU idzie bardziej konserwatywną ścieżką. Nie przełamuje czwartej ściany. Nie zwraca się do odbiorcy.
The Last of Us 2 cierpi też na typową dla popkultury przypadłość, zgodnie z którą ważne są tylko śmierci istotnych fabularnie postaci. Ellie i Abby mordują setki ludzi i wielu nieumarłych. I choć wszystkie egzekucje wyglądają odpychająco, to bohaterki zdają się w ogóle tymi śmierciami nie przejmować. Dopiero gdy docierają do kogoś ważnego na tyle, by poświęcić mu przerywnik filmowy, okazuje się, że obie mają ludzkie emocje.
W rozkroku
Zachowawcze podejście do mechanik stoi również w konflikcie z progresywną wymową gry. Obie protagonistki The Last of Us 2 to kobiety. Ellie jest lesbijką. Heteroseksualnej Abby daleko do stereotypowych kanonów piękna. W grze ważną rolę odgrywa także ukochana Ellie – Żydówka Dina – i przyjaciel Abby – transseksualny nastolatek. Wszystkie te postaci przedstawione są z czułością i zrozumieniem. To ludzie z krwi i kości, kierujący się własnymi motywami. Mający przeszłość i osobowość. Pełni sprzecznych emocji.
Wydawałoby się to normalne, ale w segmencie rozrywki skierowanej przede wszystkim do konserwatywnego męskiego odbiorcy, postawienie w centrum postaci takich jak Ellie czy Dina to realny krok naprzód. Tym bardziej szkoda, że uwikłane są w nieznośnie zacofany gameplay, będący realizacją dziecięcej fantazji o sile.
I na tym polega największa słabość The Last of Us 2. Koniec końców to tylko wysokobudżetowa gra akcji. Uwikłana w typowe dla gier uproszczenia. Po uszy zanurzona w dysonansie ludonarracyjnym. Skonstruowana z wprawą, ale bez świadomości medium. Opowiadająca wciągającą historię o ciekawych bohaterkach przy pomocy utartych schematów fabularnych i prostackich szantaży emocjonalnych.
Ot, kolejny spektakl przemocy, tyle tylko, że nieco ładniej zrealizowany, nieco lepiej napisany.
I stanowczo zbyt długi.
Zobacz również aktualności
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Loki w Fortnite
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Ogólnie zgadzam się z większością argumentów. Jest jednak kilka miejsc, gdzie moja opinia się różni. W scenariuszu jest zbyt dużo przypadków żebym mógł w nie wszystkie uwierzyć. Często zachowanie bohaterów jest irracjonalne. Jak to że Tommy bez problemu oznajmiający kim są. Abby przez kilka lat szukała Joela i ostatecznie wpada na niego przypadkiem mimo że specjalnie się nie ukrywał jeśli wszystkim napotkanym oznajmiał swoje imię. Później Ellie w kilka tygodni znajduje Abby mimo że nie miała wcale więcej informacji o jej położeniu. Nie zauważyłem też żadnych emocjonalnych konsekwencji u Abby. Nie widziałem żadnych prób radzenia sobie z poczuciem winy. Wręcz… Czytaj więcej »
To był mój pierwszy komentarz, myślałem że to ocena artykułu nie gry. Szczególnie, że autor ocenia x/10. Jeśli miałbym możliwość edycji to postawiłbym 3/5
Na większość z tych uwag dosyć łatwo odpowiedzieć. – Tommy i Joel od 4 lat żyją w bezpiecznej społeczności, ich czujność przygasła, plus: Joel wcale nie jest taki ufny wobec tych ludzi, a i Tommy od razu zaprasza ich na własny grunt, gdzie mieliby przewagę – zwróć uwagę, że Abby poznajemy kilka miesięcy po zamordowaniu Joela, więc część emocji ma już za sobą; zabicie Joela nie przyniosło jej ulgi, co widzimy dzięki koszmarom i temu, jak łatwo odnajduje się w swojej nowej roli, gdy spotyka Yarę i Lva, których po prostu lubi, i którzy lubią ją; Abby jest też wyszkolonym… Czytaj więcej »
Tekst jak zwykle genialny
Nie zgodzę się tylko z jednym: ” w segmencie rozrywki skierowanej przede wszystkim do konserwatywnego męskiego odbiorcy”
Gry nie są skierowane do „prawiczków” są oni po prostu głośną i irytująca mniejszością.
Większość, wierzę, jest normalniejsze ale to też wiąże się z tym że nie czują potrzeby ciągłego wylewania żalów w internecie.
Bardzo fajny tekst, przyjemnie się czytało. Jedyne z czym bym się nie zgodził to stwierdzenie o „segmencie rozrywki skierowanej przede wszystkim do konserwatywnego męskiego odbiorcy” które zresztą fajnie kontrujesz w „Niezatapialnych” mówiąc o 4 mln sprzedanych kopi gry. TLoU było grą z tymi samymi problemami co 2 a myślę że dla wielu to i tak jedna z najlepszych gier. Mimo tylu negatywnych opinii wynik osiągnięty w 3 dni. Nie chcę mi się wierzyć że siedem lat starsi odbiorcy pierwszej części poszli do sklepu, praktycznie w ciemno, i dają jej 0 czy 1 na 10.
Grę skończyłem, uważam, ze TLOU2 jest dziełem wybitnym ale mesjaszem nie jest. Mam wrażenie, że w większości recenzji, exclusive’y od Sony, z automatu dostają +2 do oceny. Z większością tez Tomasza się zgadzam, recenzja jest zdecydowanie lepsza od tekstów nt. Dooma czy DS. Jednak to, co mi się nie podoba: 1. Bezwartościowa bezspoilerowa cześć recenzji. Po co to? Nie rozumiem. 2. Niestety, po raz skłonność do przesady. Coś, co doskonale sprawdza się w niezatapialnych, w tekście wyglada pretensjonalnie. Np. „ Ot, kolejny spektakl przemocy, tyle tylko, że nieco ładniej zrealizowany, nieco lepiej napisany.”. Przecież podobał się Tobie odważny, zaskakujący scenariusz,… Czytaj więcej »
Piękna fabuła nic dodać nic ująć lecz wspomnę tylko ze bez śmierci nie ma dalszego obrotu spraw 😉
Przereklamowana , czasami wręcz nudna . To trochę tak jak z MTV wywal mnóstwo kasy na reklamę i dobre recenzje , a produkcja która jest powiedzmy taka sobie sprzeda się za kolosalne pieniądze . Nie tego oczekiwałem po takiej promocji , no ale każdy chce żyć …….
Słaba recenzja.