Najważniejsze polskie komiksy ostatnich 10 lat. Część 2
Kwaśne jabłko
Zdaje się, że ostateczne wydanie Kwaśnego jabłka po latach jest swego rodzaju dowodem na zmianę mentalności dotyczącej tego problemu. Przemoc domowa powoli przestaje być tematem tabu.
Tak poważna i wciąż niestety bardzo aktualna tematyka przedstawiana w komiksie ma również wpływ na postrzeganie komiksu w ogóle. Recenzje w prasie wysokonakładowej, przede wszystkim skierowanej do kobiet, z pewnością były kolejnym kamyczkiem do ogródka wszystkich, którzy uważają, że komiks nie jest odpowiednim medium do poruszania poważnych i niewygodnych tematów (tak, niestety wciąż w niektórych kręgach pokutuje takie przekonanie).
Nie można też nie wspomnieć o pięknych, malarskich ilustracjach Joanny Karpowicz, dla której był to pierwszy pełnoprawny album od kilku lat. Na tyle pięknych, że nawet spotkały się z zarzutem estetyzacji przemocy. Można mieć w tej kwestii swoje zdanie, ale już sam fakt, że dyskusja o tym wyszła poza środowisko komiksowe, a komiksowi przy pomocy sprawnie poprowadzonej akcji promocyjnej udało się na kilka tygodni ponownie poruszyć temat przemocy domowej w mediach głównego nurtu jest z pewnością ogromnym sukcesem autorów i wydawcy.
Powstanie. Film Narodowy
Powstanie. Film narodowy – nigdy nie zapomnę, jak do mojej ówczesnej pracy w żaden sposób niezwiązanej komiksem, przyszedł kolega mówiąc „Popatrz, jakie zajebiste!” i rozpoczął pokazywanie swoich ulubionych fragmentów i kilkustronicowych żartów z najgłośniejszego dzieła Świdzińskiego. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy widziałem w jego rękach komiks.
Według mnie tego typu zdarzenia są najlepszym dowodem na sukces i na to, jak bardzo danemu komiksowi udało się dotrzeć do ludzi, którzy normalnie nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Zasługa w tym przypadku należy się wielu czynnikom, ale chyba przede wszystkim absurdalnemu, inteligentnemu humorowi, a także wstrzeleniem się tematyką w to, czym mogła się zainteresować klasa średnia z dużych miast. Mamy więc powszechną biurokrację, bezsensowną politykę kulturalną, wydawanie pieniędzy na bezsensowne cele tylko po to, żeby mrówczą pracę wykonywali bezpłatni stażyści, zawsze zabawną wszechpotężną księgową i wiele, wiele innych. Co jednak najważniejsze, Świdziński nie tylko wyśmiewa, ale też sympatyzuje, a czasem współczuje. Wszystko to daje nam absurdalny, ale przede wszystkim smutny obraz nas i tego, jak byśmy chcieli sami siebie widzieć.
Rysunki w komiksie – ale co to ma być za kreska?
Inną kwestią są rysunki, które po raz kolejny wywołały w Komiksowie dyskusję spod znaku „alejaktocotozakreski”. Minimalistyczne, ale bardzo przemyślane rysunki przywodzą na myśl rysunki satyryczne Mrożka czy Butenki. Świdziński mógłby też być wzorem dla wielu, bardziej realistycznych rysowników o tym, jak komponować kadry i strony tak, żeby wykorzystać do maksimum potencjał sceny. No i najważniejsza cecha minimalizmu: jak kresek ma być mało, to każda znajduje się tam z jakiegoś powodu i czemuś służy. W „Powstaniu” nie ma żadnego zbędnego pociągnięcia tuszem.
Kościsko
W tym momencie przechodzimy do artystów, bez których ostatnia dekada w komiksie nie byłaby taka sama, ale trudno właściwie przypisać im jeden komiks, który był tym najważniejszym. Bo tak, Kościsko sprzedało się w ogromnym nakładzie. Co więcej, zostało pierwszym komiksem, który zdobył nagrodę dla Najlepszej Polskiej Książki Dziecięcej im. Ferdynanda Wspaniałego (a segment książki dziecięcej jest w Polsce naprawdę bardzo mocny). To jest po prostu bardzo dobrze napisana i świetnie zilustrowana historia w gruncie rzeczy dla czytelnika w każdym wieku.
Trzeba też jednak pamiętać o innych komiksach KRLa, które odbiły swoje piętno na ostatniej dekadzie. Łauma co prawda nie załapała się do tego zestawienia ze względu na czas swojego pierwszego wydania, ale w gruncie rzeczy to w tym dziesięcioleciu święci swoje największe sukcesy, w postaci bardzo dobrze przyjętej adaptacji teatralnej (a powstaje też adaptacja filmowa).
Karol Kalinowski – dominacja na rynku komiksowym
Gdybym miał wymienić autora, który w ciągu ostatnich 10 lat odniósł największy sukces, byłby to właśnie Karol Kalinowski. Znalazł swoje miejsce na komiksowym rynku i jest tam (prawie) całkowitym dominatorem.
Nie spoczął jednak na laurach, tylko dokonuje ekspansji na segment zeszytówek dla starszego czytelnika, których nakłady wyprzedają się właściwie w dwa tygodnie (co jest wielką szkodą, bo jestem pewien, że z większymi nakładami i lepszą dystrybucją komiksy te znalazłyby sobie o wiele szersze grono fanów). Za KRLa nawet nie trzeba trzymać kciuków, bo właściwie wszystko czego się dotknie, zamienia się w złoto. Czekamy na więcej.
Komiksowa orkiestra Tomasz Samolijka
Tomasz Samolijk – człowiek orkiestra. Z jednej strony naukowiec z tytułem doktora zatrudniony Instytucie Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. Z drugiej popularyzator wiedzy o Puszczy Białowieskiej, autor książek zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Z trzeciej, najważniejszej dla nas strony, autor komiksów. Według Alei Komiksu przyłożył swoją rękę lub pióro do ponad sześćdziesięciu publikacji od 2010 roku.
Komiksy te są ważne z dwóch powodów. Po pierwsze w przystępny sposób przekazują fachową wiedzę na temat Puszczy Białowieskiej, polskiej natury, ochrony środowiska i wielu innych tematów w przystępny dla najmłodszego czytelnika sposób. Jest to możliwe dzięki inteligentnemu humorowi, ciekawym przygodom głównych bohaterów, prostej i przejrzystej kresce. Jest to idealny przykład tego, jak powinno się edukować dzieci poprzez zabawę. Z resztą nie tylko dzieci, sam dowiedziałem się o polskim ekosystemie z komiksów Samolijka niż ze szkoły.
Po drugie, komiksy te wychodzą w nakładach nieosiągalnych dla większości polskich twórców, przy czym i tak są ciągle wznawiane i dostają reedycje. A to przecież właśnie komiksy dla dzieci „wychowują” nowe pokolenia czytelników, którzy nie czują uprzedzeń do tej formy sztuki. Tytus Romek i Atomek są już passe. W przyszłości czytelnicy komiksów będą wspominać właśnie pierwsze zetknięcie z przygodami Ryjówki Przeznaczenia i Ostatniego Żubra.
Tomasz Samojlik: Kiedyś się zorientują, że nie potrafię rysować [WYWIAD]
Łukasz Kowalczuk – gigant polskiego komiksu niezależnego
Łukasz Kowalczuk – w piątym numerze zina Nienawidzę ludzi w stopce redakcyjnej przy swoim nazwisku Kowalczuk napisał „dosłownie, k***a, wszystko”. Można powiedzieć, że do dzisiaj jest to jego motto, mimo wielu współprac z zagranicznymi twórcami. Kowalczuk to gigant polskiego komiksu niezależnego, którego praktycznie cała komiksowa kariera przypada właśnie na mijającą dekadę. Z tego powodu po prostu nie mógł nie znaleźć się w tym zestawieniu.
Według danych Alei Komiksu jego nazwisko widniało dotychczas przy około siedemdziesięciu tytułach. W swojej twórczości odnosi się przede wszystkim do popkultury lat 80. i 90., chociaż trzeba powiedzieć, że nie tylko do osób wychowanych w tych czasach będzie czerpać radość z jego komiksów. Jest to po prostu ogromna dawka świetnej, nieskrępowanej zabawy, gier video bijatyk, potworów, wrestlerów i kiczu. Po prostu szlamu.
Na specjalną wzmiankę zasługuje niezwykła jak na polskiego twórcę aktywność za granicą. Jego komiksy z założenia są kierowane do międzynarodowego odbiorcy, co przynosi owoce w postaci licznych wydań za granicą (Stany Zjednoczone, Kanada Francja, Niemcy). Wrażenie robi też lista scenarzystów, z którymi Kowalczuk współpracował: Kek-W, Ben Grisanti, Mike Garley i wielu innych.
Jeszcze mało? To dorzućmy dość kameralne, ale świetnie zorganizowane imprezy: Rumia Comic Con i Szlamfest, będące wyrazem miłości do komiksu i miejscem promowania głównych obiektów zainteresowania Kowalczuka. Każdy, kto brał udział w którejś z nich mówi, że to czołówka imprez okołopopkulturowych w swojej klasie rozgrywkowej.
Mało który polski twórca zrobił więcej podczas ostatniej dekady. Od punkowych zinów, do współpracy z zagranicznymi scenarzystami i posiadania być może niewielkiego, ale bardzo wiernego grona czytelników. Kowalczuk jest wzorem tego, jak wychodzić z undergroundu, promować swoją markę i autentycznie zarabiać pieniądze robiąc komiksy, nie sprzedając przy tym siebie.
Pierwszą część naszego zestawienia najważniejszych polskich komiksów ostatnich 10 lat znajdziecie tutaj.