Najważniejsze polskie komiksy ostatnich 10 lat. Część 2

Aleksander Denkiewicz Publicystyka Publikacja: 12.04.2019, 15:39 Aktualizacja: 30.12.2020, 13:46
Kwaśne jabłko – komiks brutalny. Komiks niewygodny. Na tyle, że scenariusz do niego przeleżał w szufladzie Jerzego Szyłaka kilkanaście lat. Wtedy uznano, że polski czytelnik nie będzie chciał zapoznać się z tak poważnym tematem jak przemoc domowa w formie komiksu. Ale przemoc przestaje być tabu.
komiksy dekady
158 Udostępnień

Kwaśne jabłko

kwasne jablko

Zdaje się, że ostateczne wydanie Kwaśnego jabłka po latach jest swego rodzaju dowodem na zmianę mentalności dotyczącej tego problemu. Przemoc domowa powoli przestaje być tematem tabu.

Tak poważna i wciąż niestety bardzo aktualna tematyka przedstawiana w komiksie ma również wpływ na postrzeganie komiksu w ogóle. Recenzje w prasie wysokonakładowej, przede wszystkim skierowanej do kobiet, z pewnością były kolejnym kamyczkiem do ogródka wszystkich, którzy uważają, że komiks nie jest odpowiednim medium do poruszania poważnych i niewygodnych tematów (tak, niestety wciąż w niektórych kręgach pokutuje takie przekonanie).

Nie można też nie wspomnieć o pięknych, malarskich ilustracjach Joanny Karpowicz, dla której był to pierwszy pełnoprawny album od kilku lat. Na tyle pięknych, że nawet spotkały się z zarzutem estetyzacji przemocy. Można mieć w tej kwestii swoje zdanie, ale już sam fakt, że dyskusja o tym wyszła poza środowisko komiksowe, a komiksowi przy pomocy sprawnie poprowadzonej akcji promocyjnej udało się na kilka tygodni ponownie poruszyć temat przemocy domowej w mediach głównego nurtu jest z pewnością ogromnym sukcesem autorów i wydawcy.

Recenzja Kwaśnego jabłka

Powstanie. Film Narodowy

Powstanie_Film Narodowy

Powstanie. Film narodowy – nigdy nie zapomnę, jak do mojej ówczesnej pracy w żaden sposób niezwiązanej komiksem, przyszedł kolega mówiąc „Popatrz, jakie zajebiste!” i rozpoczął pokazywanie swoich ulubionych fragmentów i kilkustronicowych żartów z najgłośniejszego dzieła Świdzińskiego. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy widziałem w jego rękach komiks.

Według mnie tego typu zdarzenia są najlepszym dowodem na sukces i na to, jak bardzo danemu komiksowi udało się dotrzeć do ludzi, którzy normalnie nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Zasługa w tym przypadku należy się wielu czynnikom, ale chyba przede wszystkim absurdalnemu, inteligentnemu humorowi, a także wstrzeleniem się tematyką w to, czym mogła się zainteresować klasa średnia z dużych miast. Mamy więc powszechną biurokrację, bezsensowną politykę kulturalną, wydawanie pieniędzy na bezsensowne cele tylko po to, żeby mrówczą pracę wykonywali bezpłatni stażyści, zawsze zabawną wszechpotężną księgową i wiele, wiele innych. Co jednak najważniejsze, Świdziński nie tylko wyśmiewa, ale też sympatyzuje, a czasem współczuje. Wszystko to daje nam absurdalny, ale przede wszystkim smutny obraz nas i tego, jak byśmy chcieli sami siebie widzieć.

Rysunki w komiksie – ale co to ma być za kreska?

Inną kwestią są rysunki, które po raz kolejny wywołały w Komiksowie dyskusję spod znaku „alejaktocotozakreski”. Minimalistyczne, ale bardzo przemyślane rysunki przywodzą na myśl rysunki satyryczne Mrożka czy Butenki. Świdziński mógłby też być wzorem dla wielu, bardziej realistycznych rysowników o tym, jak komponować kadry i strony tak, żeby wykorzystać do maksimum potencjał sceny. No i najważniejsza cecha minimalizmu: jak kresek ma być mało, to każda znajduje się tam z jakiegoś powodu i czemuś służy. W „Powstaniu” nie ma żadnego zbędnego pociągnięcia tuszem.

Kościsko

KRL

W tym momencie przechodzimy do artystów, bez których ostatnia dekada w komiksie nie byłaby taka sama, ale trudno właściwie przypisać im jeden komiks, który był tym najważniejszym. Bo tak, Kościsko sprzedało się w ogromnym nakładzie. Co więcej, zostało pierwszym komiksem, który zdobył nagrodę dla Najlepszej Polskiej Książki Dziecięcej im. Ferdynanda Wspaniałego (a segment książki dziecięcej jest w Polsce naprawdę bardzo mocny). To jest po prostu bardzo dobrze napisana i świetnie zilustrowana historia w gruncie rzeczy dla czytelnika w każdym wieku.

Trzeba też jednak pamiętać o innych komiksach KRLa, które odbiły swoje piętno na ostatniej dekadzie. Łauma co prawda nie załapała się do tego zestawienia ze względu na czas swojego pierwszego wydania, ale w gruncie rzeczy to w tym dziesięcioleciu święci swoje największe sukcesy, w postaci bardzo dobrze przyjętej adaptacji teatralnej (a powstaje też adaptacja filmowa).

Karol Kalinowski – dominacja na rynku komiksowym

Gdybym miał wymienić autora, który w ciągu ostatnich 10 lat odniósł największy sukces, byłby to właśnie Karol Kalinowski. Znalazł swoje miejsce na komiksowym rynku i jest tam (prawie) całkowitym dominatorem.

Nie spoczął jednak na laurach, tylko dokonuje ekspansji na segment zeszytówek dla starszego czytelnika, których nakłady wyprzedają się właściwie w dwa tygodnie (co jest wielką szkodą, bo jestem pewien, że z większymi nakładami i lepszą dystrybucją komiksy te znalazłyby sobie o wiele szersze grono fanów). Za KRLa nawet nie trzeba trzymać kciuków, bo właściwie wszystko czego się dotknie, zamienia się w złoto. Czekamy na więcej.

Komiksowa orkiestra Tomasz Samolijka

Tomasz Samojlik

Tomasz Samolijk – człowiek orkiestra. Z jednej strony naukowiec z tytułem doktora zatrudniony Instytucie Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. Z drugiej popularyzator wiedzy o Puszczy Białowieskiej, autor książek zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Z trzeciej, najważniejszej dla nas strony, autor komiksów. Według Alei Komiksu przyłożył swoją rękę lub pióro do ponad sześćdziesięciu publikacji od 2010 roku.

Komiksy te są ważne z dwóch powodów. Po pierwsze w przystępny sposób przekazują fachową wiedzę na temat Puszczy Białowieskiej, polskiej natury, ochrony środowiska i wielu innych tematów w przystępny dla najmłodszego czytelnika sposób. Jest to możliwe dzięki inteligentnemu humorowi, ciekawym przygodom głównych bohaterów, prostej i przejrzystej kresce. Jest to idealny przykład tego, jak powinno się edukować dzieci poprzez zabawę. Z resztą nie tylko dzieci, sam dowiedziałem się o polskim ekosystemie z komiksów Samolijka niż ze szkoły.

Po drugie, komiksy te wychodzą w nakładach nieosiągalnych dla większości polskich twórców, przy czym i tak są ciągle wznawiane i dostają reedycje. A to przecież właśnie komiksy dla dzieci „wychowują” nowe pokolenia czytelników, którzy nie czują uprzedzeń do tej formy sztuki. Tytus Romek i Atomek są już passe. W przyszłości czytelnicy komiksów będą wspominać właśnie pierwsze zetknięcie z przygodami Ryjówki Przeznaczenia i Ostatniego Żubra.

Tomasz Samojlik: Kiedyś się zorientują, że nie potrafię rysować [WYWIAD]

Łukasz Kowalczuk – gigant polskiego komiksu niezależnego

Bloody Gore Comix

Łukasz Kowalczuk – w piątym numerze zina Nienawidzę ludzi w stopce redakcyjnej przy swoim nazwisku Kowalczuk napisał „dosłownie, k***a, wszystko”. Można powiedzieć, że do dzisiaj jest to jego motto, mimo wielu współprac z zagranicznymi twórcami. Kowalczuk to gigant polskiego komiksu niezależnego, którego praktycznie cała komiksowa kariera przypada właśnie na mijającą dekadę. Z tego powodu po prostu nie mógł nie znaleźć się w tym zestawieniu.

Według danych Alei Komiksu jego nazwisko widniało dotychczas przy około siedemdziesięciu tytułach. W swojej twórczości odnosi się przede wszystkim do popkultury lat 80. i 90., chociaż trzeba powiedzieć, że nie tylko do osób wychowanych w tych czasach będzie czerpać radość z jego komiksów. Jest to po prostu ogromna dawka świetnej, nieskrępowanej zabawy, gier video bijatyk, potworów, wrestlerów i kiczu. Po prostu szlamu.

Na specjalną wzmiankę zasługuje niezwykła jak na polskiego twórcę aktywność za granicą. Jego komiksy z założenia są kierowane do międzynarodowego odbiorcy, co przynosi owoce w postaci licznych wydań za granicą (Stany Zjednoczone, Kanada Francja, Niemcy). Wrażenie robi też lista scenarzystów, z którymi Kowalczuk współpracował: Kek-W, Ben Grisanti, Mike Garley i wielu innych.

Jeszcze mało? To dorzućmy dość kameralne, ale świetnie zorganizowane imprezy: Rumia Comic Con i Szlamfest, będące wyrazem miłości do komiksu i miejscem promowania głównych obiektów zainteresowania Kowalczuka. Każdy, kto brał udział w którejś z nich mówi, że to czołówka imprez okołopopkulturowych w swojej klasie rozgrywkowej.

Mało który polski twórca zrobił więcej podczas ostatniej dekady. Od punkowych zinów, do współpracy z zagranicznymi scenarzystami i posiadania być może niewielkiego, ale bardzo wiernego grona czytelników. Kowalczuk jest wzorem tego, jak wychodzić z undergroundu, promować swoją markę i autentycznie zarabiać pieniądze robiąc komiksy, nie sprzedając przy tym siebie.

Pierwszą część naszego zestawienia najważniejszych polskich komiksów ostatnich 10 lat znajdziecie tutaj.

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments