Avengers: Endgame – opinia bez spoilerów [RECENZJA]
Mając na uwadze, że polska premiera filmu miała miejsce wczoraj, zobowiązuje się do nie opisywania fabuły, jednakże będę odwoływał się do filmów poprzedzających (głównie Infinity War), a także do trailerów samego Avengers: Endgame.
Finał bardzo długiego serialu
Film ten jest najdłuższym „odcinkiem” serii o superbohaterach – trwający dłużej niż trzy godziny seans scala i wyjaśnia wątki postawione we wcześniejszych „epizodach”, a przede wszystkim w Infinity War, gdzie Thanos po zebraniu wszystkich kamieni nieskończoności jednym pstryknięciem pozbawia życia połowę cywilizacji wszechświata. Antagonista po wykonaniu swojej misji postanawia oddać się kolejnemu celowi, a mianowicie zostaniu najlepszym rolnikiem na planecie. Bohaterowie natomiast muszą pogodzić się z nową rzeczywistością – bez swoich przyjaciół i towarzyszy.
Herosi jednak nie poddają się, ba, udaje im się nawet zjednoczyć, opracować jakiś plan, zakładają takie same skafanderki i idą. Gdzie? Tego trailer już nam nie mówi. Fabuła filmu rozpoczyna się w 2017 roku, gdzie… Cóż, tutaj wkroczylibyśmy już na drogę spoilerów.
Avengers: Endgame to film o relacjach
Bez obaw o ujawnienie zbyt wielu szczegółów dotyczących fabuły mogę powiedzieć, że jest to film o relacjach – tych między bohaterami, rodzinami czy przyjaciółmi. Bogata pula bohaterów wpływa także na ilość zależności, które fan kina marvelowskiego będzie z przyjemnością wyłapywał. Powroty postaci z filmów sprzed Infinity War dodają dodatkowego smaczku. Historia ta spina opowieści przedstawione w poszczególnych filmach i łączy je, tworząc co najmniej zjadliwą całość.
Endgame w znacznym stopniu stawia na pewne wydarzenia, które miały miejsce w poprzednich filmach MCU, dlatego zdecydowanie należy je obejrzeć przed seansem. Produkcja nie opiera się na sztampowych rozwiązaniach, które dominowały w niektórych filmach serii. Brak tu motywu, w którym sielankę zakłóca potężny, nieznany złodupiec, główny bohater czy też bohaterowie wstępnie przegrywają walkę, następuje obraza na wszystko i wszystkich, pojawia się jednak promyk nadziei, herosi się jednoczą i pokonują w efekcie przeciwności losu. Tutaj częstsza jest sytuacja, w których widz doświadcza uczucia „WTF? Już?”.
Trailery Avengers: Endgame niewiele mówią o samym filmie
Same trailery Avengers: Koniec Gry w taki sposób wprowadzają widza w film, aby absolutnie nic mu nie wyjaśniać, co powoduje często uczucie bycia strollowanym przez twórców filmu. Uważam jednak, że pod względem fabularnym Infinity War zawiesiło poprzeczkę na tak wysokim poziomie, że trudno będzie komukolwiek zbliżyć się doń.
Najnowszy film serii zawiera jednak chyba najwspanialszą, najdłuższą i najliczniejszą scenę batalistyczną w serii – widz wpatrzony w ekran kinowy będzie mógł ujrzeć w akcji niektórych bohaterów w ich najlepszym wydaniu. Wypada to zdecydowanie lepiej niż w Infinity War czy pożal-się-boże Kapitan Ameryka: Civil War. Dodatkowo film można podzielić na dwie części: pierwszą, niemal guardiansową, gdzie gagi, żarty i dowcipy sypią się dosłownie co chwilę, a także drugą, tę bardziej dramatyczną, gdzie bohaterowie muszą zdecydować się na pewne działania.
Avengers: Endgame nie jest pozbawione minusów
Uważam jednak, że film miał jeden dość istotny minus. Odniosłem wrażenie, że moc bohaterów znacznie zmieniła się po Infinity War. Pewne postacie straciły na sile, mimo faktu, że co film zwyczajowo dochodzi do pewnych ulepszeń. Niektóre pojedynki nie powinny się również tak niesamowicie przeciągać. Poza tym trzygodzinna produkcja to ogromne obciążenie do organizmu. Wychodząc z kina po trzech godzinach człowiek ma wrażenie, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa.
Jednak czy film ostatecznie wyjaśnia wszystkie zawiłości i problemy, które seria postawiła przed widzami na przestrzeni tych jedenastu lat? Niekoniecznie. Część wątków oczywiście została ładnie doprowadzona do końca, zrobiono to w sposób oryginalny i zaskakujący, jednak w trakcie filmu pojawiły się pytania, na które widz odpowiedzi nie znalazł.
Avengers: Endgame – podsumowanie
Dlatego mam nadzieję, że Spiderman: Far from Home, będący oficjalnym zakończeniem tzw. trzeciej fazy Marvel Cinematic Universe, poza wątkiem samego Petera Parkera rozjaśni również kwestie, które wciąż są dla nas zagadką. Samo Avengers: Endgame uważam mimo bolączek za dzieło wspaniałe i oceniam je spokojnie jako film bardzo dobry.
P.S. Jest cameo ze Stanem Lee.
P.P.S. Nie ma sceny po napisach.
Naprawdę dobry i rzetelny artykuł 🙂
Całkiem przyjemnie czyta się Pana Gondka stąd chciałbym prosić o więcej wpisów z udziałem tego człowieka.
W artykule widnieje błąd. Spiderman: Far from Home oficjalnie otwiera 4 fazę mcu. End game zakończył 3, stąd nie ma sceny po napisach – będącej przeważnie zapowiedzią kolejnej części w danej fazie.
Recenzent, który nie sprawdził tak podstawowych informacji traci na wiarygodności.
Według Kevina Feige’a, szeroko cytowanego przez ostatni tydzień w mediach, sytuacja nieco się zmieniła w porównaniu do dotychczasowych deklaracji. Samą wypowiedź prezesa Marvel Studios usłyszeć możemy tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=aUJaa-1uu04&feature=youtu.be&t=22
Ciekawe analizy takiego obrotu sprawy proponują zaś choćby następujące artykuły:
https://www.newsweek.com/spider-man-far-home-will-end-phase-3-marvel-cinematic-universe-not-begin-1402139
https://www.themarysue.com/spider-man-far-from-home-phase-three-epilogue/
https://www.indiewire.com/2019/04/kevin-feige-spider-man-far-from-home-mcu-phase-three-end-1202126755/
Sytuacja zmienia się więc jak w kalejdoskopie, a recenzent będący na bieżąco ze świeżymi newsami zdecydowanie zyskuje na wiarygodności 😉