Bee Simulator [RECENZJA]. Duże społeczne zaangażowanie!
Symulator pszczoły, czyli jak wygląda życie pożytecznych owadów
Lubię czasem pograć w tytuły, które wydają się totalnie bez sensu. Patrzenie na rosnącą trawę czy latanie kozą ma w sobie jakiś głupi, absurdalny urok. Jednak Bee Simulator z pewnością nie trafi na listę najdziwniejszych symulatorów, ale ma w sobie walor edukacyjny i kilka śmiesznych gliczy. Poza tym ma sens, bo stawia na naukę.
Zacznijmy od edukacji. Niby każdy z nas wie, że jak nie będzie pszczół, nie będzie i nas, ale na co dzień o tym specjalnie nie myślimy. Bee Simulator pokazuje wszystkie trudności naturalne i cywilizacyjne, z którymi muszą się zmierzyć pszczoły. Te pożyteczne owady nie mają z nami łatwo. Na szczęście symulator pszczół nie idzie w smutne przewidywanie katastrofy ekologicznej. Mam wrażenie, że teksty o zmianie klimatu itp. na nikim już nie robią wrażenia (co, ogółem mówiąc, jest słabe, bo nie jest z naszym klimatem za dobrze). Bee Simulator po prostu przekazuje informacje na temat pszczół i pokazuje ich pracę, która gracz “sam może wykonać”. Sama się nie spodziewałam, że stworzenie 1/12 łyżki miodu wymaga aż tyle pracy od jednej pszczoły. Aż głupio go teraz jeść.
Bee Simulator w formie miłej, ale przestrzegającej opowieści z pewnością da swojej grupie docelowej – dzieciom – dobrą wiedzę na temat życia pszczół. Po zagraniu w tę grę rzeczywiście bardziej docenia się pracę, jaką wykonują pszczoły. I tyle. O samej rozgrywce szybko się zapomina, ale najmłodsi powinni mieć frajdę z latania po kolorowym świecie.
Kampania fabularna Bee Simulator nie oferuje za wiele
W Bee Simulator można grać samemu lub w trybie multiplayer. Granie z innymi graczami jest o tyle ciekawsze, że poza eksploracją pojawiają się ciekawsze wyzwania. Te znajdziemy w też w trybie fabularnym, ale nie są one specjalnie wciągające. Możemy walczyć, używając do tego dosłownie dwóch przycisków, tańczyć (powtarzając ruchy innej pszczoły), ścigać się z innymi owadami czy zbierać pyłki. Okazjonalnie możemy pomóc innym zwierzętom, np. odnaleźć matkę małej wiewiórki, która się zgubiła.
Podczas eksploracji świata poznajemy różne gatunki zwierząt. Jeśli do nich podlecimy dość blisko, to zostają one automatycznie dodane do glosariusza. A przynajmniej powinno tak być. Często zwierzęta nie były w ogóle dodawane do glosariusza, mimo że siadałam na nie albo próbowałam je użądlić (no bliżej się już podlecieć nie da).
Mechaniki zastosowane w Bee Simulator są bardzo proste. Nic dziwnego – to gra kierowana do dzieci, ma sobie z nią poradzić każdy. Dorośli jednak zanudzą się na śmierć. Warto to podkreślić, bo są gry dla dzieci, które kupuje się tylko po to, aby mieć pretekst do grania w nie samemu. Cóż, Bee Simulator to nie dotyczy.
Liczne nawiązania do innych dzieł w symulatorze pszczoły
Imiona niektórych bohaterów, teksty na zakończenia bądź rozpoczęcie kolejnej misji – w takich momentach widać, że twórcy zawarli w Bee Simulator nawiązania do naprawdę różnych dzieł. Mamy tu więc m.in. wiewiórkę Alvina (film Alvin i wiewiórki), nazwę zadania “Coś się kończy, coś się zaczyna” (Andrzej Sapkowski albo J.K. Rowling, jak kto uznaje) albo ciekawą nazwę mechaniki przyśpieszającej latanie – beetro (nitro).
Bee Simulator – glicze i drobne absurdy
Gra dwa razy się wywaliła. Raz, gdy trzy razy nie zaliczyłam wyścigu (gra dla dzieci – trochę wstyd), ekran przełączył się na kolejny wyścig i zaraz potem na na opcję “nie udało ci się”. Potem w trakcie rozgrywki gra po prostu postanowiła mnie wywalić i w ten sposób mogłam przez chwilę podziwiać niebieski ekran. Tekstury doczytywały się przez całą grę i po prostu nie dało się tego nie widzieć.
Kwiaty w oddali, w pobliżu, drzewa, trawa czy zwierzęta – te elementy świata przedstawionego mogłam poznać dosłownie “po kawałku”, bo tak zostały przedstawione. Najpierw doczytał się jeden kawałek drzewa, później drugi i tak przez cały czas. Martwe twarze i sztywne ruchy nielicznych ludzi w Bee Simulator też nie zwiększały poczucia zanurzenia się w przedstawionym świecie.
Poza tym ludzie w mojej obecności jako pszczoły wydawali się jacyś tacy totalnie niewzruszeni.
Przydałyby się bardziej żywe reakcje, niż dziwne mruczenie i kiwanie się, kiedy latamy im bezpośrednio przed twarzą. Tak dla odrobiny realizmu. P.S. Ten koleś był dosłownie wszędzie – czasem zmienił mu się kolor koszuli, ale poznałam go jako gościa, który tańczy z dziećmi, spaceruje, ogląda zwierzęta… Warto by dodać trochę więcej modeli postaci, bo to aż kłuje w oczy. Co do samych modeli – kiedy mojej pszczółce przez przypadek udało się wlecieć gdzieś w okolicę kolan jednego z przechodniów, mogłam dokładnie poznać jego wnętrze. A wypełniała je pustka prześwitująca przez kwadratowy kontur przy głowie.
Recenzja Bee Simulator – podsumowanie symulatora pszczoły
Ciężko jest ocenić Bee Simulator z perspektywy dorosłego gracza. Nie jestem w stanie wczuć się w emocje dziecka ani tym bardziej załatwić żadnego dziecka do przetestowania gry. Myślę jednak, że najmłodsi nie będą zwracać uwagi na doczytujące się tekstury czy na powtarzalność modeli postaci. Po prostu będą się cieszyć grą. Obecnie czekamy na patche, które mają poprawić opisane problemy w grze, co z pewnością polepszy odbiór.
Zobacz również aktualności
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Loki w Fortnite
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.