Life is Strange 2: epizod 2 Rules [RECENZJA]
Daniel i Sean powracają po czterech miesiącach
Tak jak pisaliśmy w recenzji pierwszego epizodu Life is Strange 2, historia Seana i Daniela przedstawiona w grze ma niesamowity potencjał. Pierwszy odcinek wprowadził nas w smutny i pełen tragedii świat dwóch braci, którzy muszą uciekać przed niesłusznymi oskarżeniami. Starszy brat nie ma pojęcia, jak dobrze zająć się Danielem po zabójstwie ich ojca. Sprawy nie ułatwia mu fakt, że obecnie są oskarżonymi wyrzutkami, nie mają praktycznie żadnych pieniędzy, a Daniel ma niesamowite, ale i niebezpieczne moce, których zupełnie nie kontroluje.
Może byłoby im prościej, gdyby uciekali latem, jednak trafiają na początek zimy i warunki atmosferyczne stają się dla nich kolejną przeszkodą do pokonania. Nie jest łatwo, bo Daniel zaczyna chorować i chłopcy muszą znaleźć schronienie “na już”. Sean wymyśla desperacki plan odwiedzenia dziadków, z którymi łączą go nie najlepsze kontakty – świadczy o tym chociażby fakt, że nigdy nie poznali oni Daniela.
Czy bądź co bądź ci obcy ludzie (choć niby rodzina) zdecydują się pomóc chłopakom, czy wywalą ich z domu, bo wezmą ich za groźnych przestępców? Czas ucieka, sytuacja jest coraz gorsza, a przekazy medialne na temat braci tylko utwierdzają społeczeństwo w przekonaniu, że to niebezpieczni zabójcy. A przecież to tylko dwójka zagubionych dzieciaków, które po prostu chcą być bezpieczne.
Tempo akcji może zabić ciekawą historię
Opowieść jest niezwykle klimatyczna, ale akcja rozwija się za wolno. Taką tendencję było widać już w pierwszym epizodzie, ale tam było to jeszcze znośne, bo sytuację ratowały mocne elementy akcji. Nie to, że w Rules akcji nie znajdziemy w ogóle: po prostu droga do niej jest na tyle długa, że rzeczywiście możemy poczuć się jak dwójka braci idąca przez las przez wiele dni. Może i takie było założenie twórców – żeby dogłębnie poczuć ten klimat, skupić się na smutnym i nostalgicznym wydźwięku epizodu? Jeśli tak, to w pełni im się to udało.
Jednak przez cały czas gry nie mogę przestać porównywać dwójki Life is Strange do historii Max i Chloe. Pierwsza seria była naprawdę mocno naładowana akcją i niezwykle wciągająca. W porównaniu do niej druga seria (na ten moment) wypada blado. Nie oznacza to, że jest zła i nie warto w nią grać: po prostu jest zupełnie inna. Zanim jednak będę wydawać jakiekolwiek ostateczne oceny, trzeba poczekać na całość – a to, serio, może trochę potrwać.
To, co też może drażnić bardziej wnikliwych obserwatorów to fakt braku realizmu w… realizmie: Sean i Daniel biegają sobie w pełnej zimie po lesie, ale mają na sobie tylko cienkie kurtki. Z jednej strony: niby realizm jest, bo skąd mieliby mieć coś więcej. Z drugiej: jakim cudem przetrwali na mrozie (Oregon zimą to ok. minus 4°C) z odkrytymi gardłami, głowami itp. prawie do końca grudnia (zaczęli wędrówkę w Halloween)? Każdy, kto chociażby teraz w Polsce wyjdzie z budynku natychmiast odczuwa przenikliwe zimno, a sceneria gry pokazuje, że tam też ciepło nie jest. Oczywiście w Polsce jest zimniej, ale spróbujcie wytrzymać 15 minut na mrozie w jakiejś tam małej kurtce – serio, zrozumiecie o czym mówię. Może to i czepialstwo z mojej strony, pełny realizm w grach byłby nie do zniesienia, ale skoro studio tak dba o szczegóły, to to jednak przykuło moją uwagę. Żeby jednak nie kończyć tego akapitu marudzeniem: twórcy gry zastosowali ciekawy zabieg w grze dla osób, które grały wcześniej w ich produkcję The Awesome Adventures of Captain Spirit (a jeśli ktoś w nią nie grał, to na wejście do tego zachęcają).
P.S. Wiecie, że w 1933 r. gdzieś w Oregonie odnotowano rekordową temperaturę minus 48°C?
Długie oczekiwanie na grę
Niestety czas oczekiwania na drugi epizod nie daje nadziei, że trzeci odcinek pojawi się w “sensownym” czasie. W przypadku gry takiej jak Life is Strange dobrze byłoby, gdyby odcinki ukazywały się w miarę szybko. Inaczej łatwo stracić klimat opowieści.
Jeśli DONTNOD nie przyspieszy trochę tempa, to zakończenia drugiego sezonu możemy się spodziewać gdzieś w 2020 roku. Z jednej strony można ich pochwalić, bo widać, że dbają o jakość i nie wypuszczają pół gotowego produktu, a z drugiej wolałabym, żeby Life is Strange nie traciło na klimacie ze względu na długie oczekiwanie na pojedyncze odcinki.
Plusy
- szczegółowość gry, wpływająca na klimat – uzwględniono nawet takie szczegóły, jak dziury w kurtce,
- muzyka,
- klimat gry: wszechobecna nostalgia, smutek, żałoba i trud przetrwania – wszystko to zostało dobrze odwzorowane,
- twórcy potrafią zagrać na uczuciach graczy – nie jest to płytka historia, na która można pozostać obojętnym.
Minusy
- akcja rozwija się za wolno, jeszcze wolniej niż w pierwszym epizodzie,
- brakuje mi realizmu w niektórych sytuacjach – Sean i Daniel cieszą się… niesamowitym spokojem przez ponad miesiąc (jak na uciekinierów), a także mimo trzaskającej zimy biegają po lesie tylko w lekkich kurtkach,
- okropnie długie oczekiwanie na ten epizod – w międzyczasie traci się klimat gry.
Ocena redakcji 7 / 10
To musi być mega! Koniecznie muszę sprawdzić. Dzięki za tą recenzję, zachęcająca!
Z jednej strony fajnie, taka gra jak książka w sumie. Mam nadzieję, że fabuła jednak wynagradza tempo. Recenzja fajna 😀
No pierwszy raz w pełni zgadzam się z recenzją gry. Głównie z tymi negatywnymi aspektami. No proszę was, jeśli już robimy z gry dramat kinowy to niech będzie chociaż dopracowany. A co do oczekiwania na kolejny odcinek – tragedia. Jakby Jack i Rose z Titanica topili się przez cztery miesiące to raczej film nie okazałby się hitem.