Pillars of Eternity 2: Deadfire [RECENZJA]
Metafizyka, szanty i prekolumbijskie ornamenty
W tym roku mieliśmy jeszcze jedną premierę cRPG, która sięgała po marynarsko-kolonialno-konkwistadorską oprawę dla swojej opowieści. Mam tu na myśli recenzowane przez nas Greedfall, które mimo niezłej fabuły nie może się jednak równać niuansom i bogactwu świata ukazanemu w PoE2: Deadfire.
Zaczynamy jako rozbitek. Budzimy się na plaży przy naszym jelonioborskim statku. Choć tak naprawdę zaczynamy w jeszcze dziwniejszym miejscu, ale odkryjecie to, gdy zaczniecie swoją przygodę z Pillars of Eternity 2: Deadfire. Przyjdzie wam ruszyć za zostawiającym pożogę i zgliszcza kolosem, który jest w istocie zaklętym awatarem boga o imieniu Eothas. Chodzi o tego samego boga, który zniszczył warownię w Caed Nua.
Tytułowy Archipelag Martwego Ognia to kraina, która pamięta liczne katastrofy i kataklizmy. Rdzennymi mieszkańcami archipelagu są Huana. Amuanie, których kulturowe i architektoniczne dokonania przywodzą na myśl Polinezyjczyków i Azteków. Niegdyś potężna cywilizacja, dziś kontemplująca blask minionej chwały, pokłada nadzieję w odnalezieniu mitycznej stolicy.
Pozostałe frakcje to: Principi – piraci i przestępcy, Valiańska Kompania Handlowa – korsarze i kupcy poszukujący mistycznego minerału lśniącej adry, Rautai – próbujący skolonizować archipelag i zasymilować swoich mniej zaawansowanych technologicznie krewniaków Huana. Na archipelagu spotkać można jeszcze pomniejsze frakcje. Między innymi niezrzeszonych kupców, handlarzy niewolników czy ognistych gigantów.
Fabuła gry stawia nacisk na wewnętrzny konflikt w boskim panteonie. Do stworzenia pełnej tajemnic historii powstania bogów scenarzyści kierowali się trochę założeniami podług nietzscheańskiej filozofii. Scenariusz jest napisany z imponującym polotem i zadaje bardzo ciekawe metafizyczne pytania.
Jestem w stanie zaryzykować tezę, że intelektualnie Deadfire przewyższa grę, która była dla niej tak widoczną inspiracją. Mam tu oczywiście na myśli Baldur’s Gate. Deadfire nie jest oczywiście tak osobliwy i fabularnie odpięty od standardów przyjętych w fantasy jak Planescape: Torment, ale niewiele mu do tego brakuje.
Problematyczne sterowanie Pillars of Eternity 2: Deadfire
O tym, jak wyglądała będzie rozgrywka pod względem mechanicznym, możemy poniekąd decydować sami. Gra wykorzystuje znany i przejrzysty dla gracza rzut izometryczny. Możemy przybliżać i oddalać kamerę wedle naszego widzimisię. Na początku gry dostajemy do dyspozycji wybór. Czy chcemy grać z aktywną pauzą znaną z serii Baldur’s Gate czy z walką w formie turowej bardziej w stylu serii Fallout.
Walka jest dynamiczna i spektakularna w obu wymienionych powyżej wariantach. Wraz z rozwojem postacie otrzymują nowe umiejętności i czary. Dzięki sporej palecie wariantów walka się nie nudzi. Deadfire przeszedłem druidem zmiennokształtnym. To klasa brawlera wśród druidów, ale nie do końca. Gra sama nakierowywała mnie, by w miarę rozwoju nie popadać w rutynę podczas walki.
Szybko nauczyłem się, że przemiana to nie musi być defaultowy wybór na początku każdego starcia. Czary mogą być równie efektywne co wystrzał z broni palnej i cios kłami i pazurami po przemianie. Dobrze wymierzony czar obszarowy może jednak przynieść efekt, który szybko rozwiąże nasz problem. Zaimplementowana mechanika walki i poruszania po namalowanych planszach to szkoła robienia gier, która starzeje się niczym wino. Nie można jej zbyt wiele w mojej opinii zarzucić.
Sterowanie padem na PS4 jest stosunkowo wygodne. Ma niestety swoje mankamenty. To jedyna wada gry. Ikony przejścia do niektórych lokacji są czasem ciężkie do kliknięcia kursorem. Tak miałem na przykład z zejściem z Zaplecza do grot przemytników. Trochę zajęło mi rozkminienie, że należy je namierzyć z przytrzymanym przyciskiem “X”.
Drugą problematyczną kwestią sterowania jest wybór czarów i specjalnych umiejętności podczas walki. Na PS4 zaobserwowałem, że przy naumianych 3-4 czarach z danego poziomu jest problem z wyborem środkowych. Kursor samoistnie przeskakuje do krawędziowych opcji. Nie wiem, czy wynika to z poziomu sensitivity klawiszy, ale czasem pomaga wybranie kursorem strzałkowym strzałki w górę przy zmienianiu. W niektórych momentach gry podczas walki wrażliwość strzałek zdaje się działać normalnie. To tylko dwie rzeczy, które czasem uprzykrzają rozgrywkę na PS4.
Egzotyczna wycieczka w stylu filmowym
Grafika jest przyjemna i staranna. Plansze są estetycznie wykonane i przyjemne dla oka. Wycieczka po Archipelagu Deadfire jest czymś bardzo egzotycznym, przywodzącym na myśl wakacje w rajskich tropikach. Literalnie jest coś odprężającego przy opływaniu wysp, przedzieraniu się przez dżunglę czy łażeniu po plażach. Ten wyspiarski klimat to ogromna zaleta w porównaniu do nieco generycznego klimatu fantasy ukazanego w pierwszej części.
Należy podkreślić wagę, jaką nadaje grze oprawa dźwiękowa. Pirackie i żeglarskie szanty to tylko wierzchołek góry lodowej. Obłędnie catchy piosenki z portowych tawern, do których aż chce się wystukiwać rytm, to środek tego pysznego torciku złożonego z dźwięków. Refleksyjne i momentami smętne przygrywy dodają innego spektrum, które oddala nas od portowego gwaru i pozwala wyczuć ten dodatkowy egzystencjalno-metafizyczny akcent, który nadaje grze głębi.
Poza wymienionymi powyżej rzuca się na uszy jeszcze mocny, filmowy temat, który przywodzi na myśl filmy Akiry Kurosawy. Jestem pełen podziwu – soundtrack do zwiedzania archipelagu jest wyśmienity i tak jak napisałem wcześniej, nadaje opowieści filmowego sznytu.
Recenzja Pillars of Eternity 2: Deadfire – podsumowanie
Z premierą PoE2: Deadfire nałożyło się kilka innych premier. Najoczywistszą konkurencją, która sprawiła, że gra nie osiągnęła celu sprzedażowego, był Pathfinder: Kingmaker. Czyli gra bazująca na tych samych założeniach izometrycznego cRPG osadzonego w uniwersum fantasy. Choć P:K może pozazdrościć Pillars of Eternity 2: Deadfire egzotyki i rozmachu, to na pewno wielu graczy kalkulowało, którą pozycją należałoby się zainteresować najpierw.
Gry cRPG w rzucie izometrycznym to rzecz dla koneserów tejże specyficznej mechaniki. Wspominaliśmy o tym przy okazji zapowiedzi Encased. Finansowy niewypał Deadfire może być spowodowany prozaiczną kwestią popytu. Na rynku gier dominuje trend na cRPG w czasie rzeczywistym i w pełnym trójwymiarze. Casus Encased to projekt na kickstarterze. Jeżeli ktoś bierze się za tworzenie gier cRPG w rzucie izometrycznym, to najbezpieczniej za wzorem twórców Encased asekurować się rozwiązaniem, które nie jest biznesplanem prepaid.
Obsidian najprawdopodobniej zostanie wykupiony przez Microsoft – cieszmy się więc tą kunsztowną, metafizyczną baśnią z ich stajni. To ostatni epicko dobry cRPG od tych ludzi wydany na PS4. Następna gra od nich w przypadku wydania konsolowego będzie zapewne dostępna jedynie na Xbox Series X.
Zobacz również aktualności
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Loki w Fortnite
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.