Assassin’s Creed Odyssey [RECENZJA]
Akcja poważna, skończona i posiadająca odpowiednią wielkość?
Assassin’s Creed Odyssey cofa nas w czasie jeszcze bardziej niż świetnie przyjęty poprzednik o podtytule Origins. Po poznaniu źródeł Bractwa Asasynów Layla Hassan, była członkini złowrogiej organizacji Abstergo, odkrywa zaginione dzieło Herodota. Ojciec historii opisuje w nim istnienie artefaktu pochodzącego od Isu, pradawnej cywilizacji stanowiącej w realiach AC prekursorów rasy ludzkiej. Gra koncentruje się wokół postaci wybieranej na początku rozgrywki – Kassandry lub Alexiosa, dzierżących Włócznię Leonidasa, swojego przesławnego dziadka.
Choć rozgrywka zaczyna się od szybkiego tutorialu umiejscowionego w czasie bitwy o Termopile pomiędzy armią perską a trzystoma spartiatami pod dowództwem Leonidasa, fabuła Assassin’s Creed Odyssey koncentruje się na wydarzeniach znacznie późniejszych. Właściwa akcja rozpoczyna się w 431 r. p.n.e., na progu wojny o hegemonię nad Helladą. Kassandra lub Alexios zostają wplątani w krwawą rozgrywkę pomiędzy Ateńczykami a Spartanami. Opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu nie jest jednak tak istotne jak zdemaskowanie Kultu Kosmosu, zrzeszenia potajemnie rządzącego Helladą. Walka z kolejnymi przedstawicielami Kultu jest również okazją do odkrycia rodzinnej historii bohatera lub bohaterki, których poznajemy na początku gry jako osieroconych wygnańców ze Sparty.
Brzmi to dość sztampowo i w istocie takie jest. Fabuła recenzowanego Assassin’s Creed Odyssey stanowi zbiór klisz charakterystycznych dla fantasy umiejscowionego w realiach historycznych. Mamy tutaj złowrogi kult ukrywający się pod maskami, spiskowe teorie wyjęte z książek Danikena oraz pełną dość oczywistych zwrotów akcji sagę rodzinną. Generyczność jest jednak w tym przypadku raczej neutralną cechą niż wadą. Cała historia została bowiem opowiedziana bardzo sprawnie. Scenarzyści nie prowadzą akcji z punktu A do punktu B, za to umiejętnie korzystają z retardacji i innych zabiegów pozwalających urozmaicić konwencjonalną fabułę. W rezultacie otrzymujemy spójną historię protagonisty, który z prowincjonalnego szaraczka zmienia się w herosa piszącego piórem miecza własną Odyseję. Może i jest ona oparta na ogranych schematach, ale zdecydowanie nie da się jej nazwać pospolitą.
Podróże z Herodotem
Akcja Assassin’s Creed Odyssey umiejscowiona została w centrum Hellady z okresu wojny peloponeskiej. Dosłownie. Oddany do eksploracji obszar rozciąga się na 130km², co odpowiada realnemu obszarowi współczesnej Grecji i jest liczbą olbrzymią. Dość powiedzieć, że ogrom ten w rankingu największych sandboksów lokuje Odyssey na szóstym miejscu, zaraz po Wiedźminie 3. Mapa gry jest o 60% większa niż ta z Origins!
Świat gry jest największą zaletą nowej części AC. Dokładne odwzorowanie topografii oraz poznawanej dzięki badaniom archeologicznym architektury pozwoliło na stworzenie świata, w którym postawić można stopę wszędzie. Po raz kolejny – dosłownie. Charakterystyczne dla bohaterów serii umiejętności parkourowo-akrobatyczne sprawiają, że z obfitości tego areału da się wycisnąć wszelkie soki. Wspinaczki po górach, przedzieranie się przez lasy, wchodzenie na posągi oraz dachy olbrzymich świątyń… W trakcie rozgrywki niejednokrotnie zatrzymujemy się urzeczeni czy to pięknym pejzażem, czy drobnym szczególikiem architektonicznym.
Zwiedzanie kolejnych krain i wysp wiąże się z wchodzeniem w klimat świata przedstawionego. Kreowanie atmosfery zgodnej z wyobrażeniami na temat danej epoki zawsze należało do mocnych stron Ubisoftu i nie inaczej jest tym razem. Oczywiście puryści mogliby się przyczepić do mnóstwa szczegółów, z czego najwyraźniejsze są chyba kwestie językowe – greka używana dziś wymieszana została w podsłuchiwanych rozmowach przechodniów z tą starożytną, wymowa jest wyłącznie współczesna, a w przypadku wielu słów (w tym powtarzanego najczęściej – misthios) mamy do czynienia z anachronizmami. W założeniach twórców nie leżało jednak dopieszczanie czepialskich fanatyków antyku, lecz ewokowanie odpowiedniego klimatu, kojarzącego się jak najpełniej ze światem antyku. To udało się wyśmienicie!
Wszystko płynie – w stronę RPG
Żadna recenzja Assassin’s Creed Odyssey nie może uciec od podkreślenia faktu, że pod względem gatunkowym najnowsze AC znacznie różni się od pierwowzoru sprzed dziesięciu lat. Wraz z każdą następną częścią do prostej trzecioosobowej skradanki dokładane były kolejne elementy poszerzające możliwości dawane przez rozgrywkę. W końcu dotarliśmy do momentu, gdy mówiąc o produkcji Ubisoftu należy ją określać pełnoprawnym RPG akcji. Nastawiony na zbieranie punktów doświadczenia system rozwoju postaci z umiejętnościami ułożonymi w klasyczne drzewko, opcje dialogowe wpływające na przebieg rozgrywki, mocno angażujące kolekcjonowanie broni oraz innych elementów ekwipunku… Jest naprawdę podręcznikowo.
Przymus wykonywania mnóstwa pierdółkowatych zadań pobocznych oraz nabijania kolejnych leveli w celu posunięcia fabuły do przodu z pewnością rozczaruje wielu graczy nastawionych na czystą akcję, ale fani najklasyczniejszych cRPG-ów będą wniebowzięci. Sam z pewnym rozrzewieniem przyznaję, że ostatni raz w rozgrywkę tego typu wkręciłem się w przypadku Baldur’s Gate 2. Żaden z hucznie ogłaszanych „następców” BG2 nie zapewnił mi tak uzależniającej dawki erpegowatości.
Zapowiedzi CEO Ubisoftu określającego najnowszą produkcję swojej firmy jako grę na lata nie brzmiały zbyt przekonująco, jednak wygląda na to, że nie było w nich krzty przesady. Aktywności, w których pogrążyć może się gracz, jest w Odyssey naprawdę mnóstwo. Na długie godziny wciąga doskonalenie umiejętności żeglarskich i wykazywanie ich podczas morskich bitew. Wiele czasu zajmuje wkradanie się do najsilniej obsadzonych fortów i eliminowanie przeciwników jednego po drugim. Tropienie kolejnych członków złowrogiego Kultu Kosmosu daje wrażenie uczestnictwa w prawdziwej vendetcie. Za świetne przerywniki robi polowanie na innych najemników oraz pięcie się w górę ich listy rankingowej. Jakby tego było mało, rzucenie gracza w środek konfliktu zbrojnego podkreślone zostało możliwością wzięcia udziału w specyficznym battle royale dla jednego gracza.
Ogrom ten poczytany może być jednak grze za grzech.
Wina niemal wzorcowo tragiczna
W większych, nieumiarkowanych dawkach Assassin’s Creed Odyssey staje się irytujący. Każdy z wymienionych powyżej elementów to materiał na kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin wciągającej rozgrywki. Docenić da się to jednak wyłącznie nimi żonglując, powoli smakując grę, unikając nadmiernego pośpiechu w popychaniu do przodu akcji. Niemal każda recenzja Assassin’s Creed Odyssey podkreśla, że produkcja zmusza do grindu i wykonywania bezsensownych questów wyłącznie w celu podbicia levelu postaci do poziomu wymaganego przez główny tok fabularny. Nie jest to jednak kwestia samej produkcji, lecz napinki recenzentów chcących przejść grę od początku do końca w celu jak najpełniejszego zaprezentowania jej czytelnikom. Ze szlachetnych pobudek wypłynął więc czynnik znacząco deformujący perspektywę.
Pykając sobie w Odyssey powoli i na spokojnie, odczuwa się dokładnie to, co zapowiadali twórcy. Gracz delektujący się eksploracją nie znudzi się obśmiewanymi generycznymi questami z cyklu podaj-przynieś-pozamiataj, gdyż zwyczajnie nie będzie miał na nie czasu. Wszystkie obszary gry oferują unikatowe i ciekawe questy, które przy spokojnym rozwoju wybranego bohatera pozwalają bezproblemowo podążać za fabułą. Gorzej, jeżeli z powodów zawodowych lub ambicjonalnych goni kogoś licznik czasu spędzonego nad grą. To sandbox, w którym na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się eksploracja. Spędzenie jej na pospiesznym uganianiu się za expem nie wywołuje nic prócz frustracji.
Recenzja Assassin’s Creed Odyssey – podsumowanie
Assassin’s Creed Odyssey jest tytułem wręcz idealnym dla graczy starszej daty, którzy przed dwudziestu laty spędzali długie godziny nad produkcjami BioWare czy Black Isle, a obecnie mają spory problem z przystosowaniem się do gier RPG nastawionych na akcję. Świeża produkcja Ubisoftu od dynamicznych walk w czasie rzeczywistym wprawdzie nie ucieka, ale łączy je z mnóstwem czasu na oddech, eksplorację oraz planowanie kolejnych ruchów. Jeżeli dodamy do tego najklasyczniejsze mechaniki zaimplementowane z olbrzymią gracją do sandboksowego świata, wyjdzie dzieło co najmniej świetne. I do samego grania, i do tranzytu pomiędzy starym a nowym.
Przewiną godną greckiej tragedii jest fakt, że wielu graczy będzie ogromem Odyssey zwyczajnie zmęczonych. Jeżeli uznają ponadto więcej niż jeden z pomysłów na spędzenie czasu w tym kolosalnym świecie za zbędny lub po prostu nudny, rozgrywka wzbudzi w nich raczej rozdrażnienie. Assassin’s Creed Odyssey to faktycznie gra na lata, ale tylko dla tych, którzy lubią poznawać jeden tytuł spokojnie i dogłębnie. Wielbiciele ogrywania coraz to nowszych blockbusterów odejdą od nowego AC z mocno mieszanymi uczuciami.
Zobacz również aktualności
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Loki w Fortnite
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.