Steel Rats zachwyca tylko i aż grywalnością [RECENZJA]
Platformówka, w którą chce się grać
Produkcja Tate Multimedia jest klasyczną platformówką, w której przechodzimy kolejne poziomy skacząc, rozbijając zastępy wrogów oraz wykonując proste zadania przygotowane przez twórców. Postaci reprezentujące członków gangu Steel Rats poruszają się na motorach, zatem w pokonywaniu coraz to nowszych przeszkód wykorzystujemy mechaniczne usprawnienia maszyn. Kołem zębatym atakujemy przeciwników oraz podczepiamy się do rur, a każdy z dostępnych bohaterów dysponuje specjalnym atakiem.
Steel Rats daje recenzentowi wiele powodów do marudzenia, jednak podkreślić należy, że w najważniejszej kwestii zdecydowanie nie zawodzi. Platformówkowy gameplay daje mnóstwo frajdy, gdyż gra doskonale realizuje założenie „easy to learn, hard to master”. Sterowanie jest intuicyjne i szybko wchodzi w krew, lecz sporo czasu upływa zanim motocykl staje się w pełni posłuszny woli gracza. Na spokojnie można przechodzić więc kolejne poziomy, nie frustrując się porażkami, ale perfekcyjne zaliczanie plansz stanowi jednocześnie spore wyzwanie.
Niestety, w trakcie gry wielokrotnie łapałem się na myśli, że zamiast przejść do następnego poziomu zdecydowanie wolałbym pozostać w tej samej lokalizacji i sczyścić ją ze wszystkich możliwych wyzwań oraz tajemnic. O ile uznać można to za plus dla samej rozgrywki, istnieje również inny powód niechęci wobec przechodzenia do kolejnych lokacji.
Fabuła Steel Rats nie zachęca do progresu
O ile gameplayowa część produkcji zrealizowana została perfekcyjnie, tak pozostałe elementy Steel Rats (poza estetyczną, nieprzesadną grafiką) mocno zawodzą.
Szczególnie dobija fabuła. Gra prezentuje retrofuturystyczną wizję Stanów Zjednoczonych lat czterdziestych. Najazd tajemniczych junkbotów (stworzonych ze śmieci robocików) wprawia w przerażenie Coastal City, najbardziej zindustrializowane miasto świata. Stawić czoła mogą im wyłącznie James, Lisa, Randall i Toshi, członkowie motocyklowego gangu Steel Rats. Bohaterowie przemierzają więc kolejne dzielnice miasta w celu powstrzymania inwazji oraz rozwikłania zagadki niespodziewanego ataku.
Historię prezentują krótkie przerywniki oraz dialogi – miałkie, skonwencjonalizowane, pozbawione błysku i polotu. Spisana na kolanie fabuła w żadnym stopniu nie ciekawi, liniowo prowadząc gracza przez kolejne wydarzenia, które nie mają dla niego kompletnie żadnego znaczenia. Bezbarwność opowieści oraz drętwota dialogów znacząco wpływa również na postrzeganie bohaterów, obojętnych mi od początku do końca wydarzeń przedstawionych w grze.
Ścieżkę dźwiękową Steel Rats miło zapowiada nuta z menu głównego, ale wprowadzany przez nią klimat przesłoniony zostaje przez bylejakość pozostałych elementów świata wykreowanego przez Tate Multimedia. Muzyka szybko wpasowuje się w ogólny nastrój przeciętności i odnoszę wrażenie, że jej braku zupełnie bym nie zauważył. Na tym tle wybija się grafika – estetyczna, udanie łącząca pastelowość plansz z jaskrawymi barwami generowanymi przez maszyny. Stanowi jednak wyłącznie miłą oprawę, której istnienie docenia się bez szczególnych zachwytów.
Mnóstwo elementów zwyczajnie się odbębnia
Nie tylko miałkość fabularna sprawia, że poza samą frajdą z rozgrywki gra oferuje wielkie nic. Teoretycznie Steel Rats oferuje możliwości customizacji bohaterów za zbierane na planszach punkty, ale w praktyce niemal się z tego nie korzysta. Ot, po każdym poziomie sprawdzamy, czy można ulepszyć specjalne zdolności poszczególnych postaci. Jeśli tak – klikamy, jeśli nie – idziemy dalej. O możliwości zmieniania ubrań bohaterów oraz wyglądu maszyn nie warto nawet wspominać. Przeznaczoną do tego zakładkę odwiedziłem trzykrotnie: na początku gry, w trakcie spisywania niniejszej recenzji i raz przez przypadek.
Choć takie stwierdzenie brzmiałoby może efektownie, trudno uznać odbębnianie tych opcji za efekt frajdy płynącej z samej rozgrywki. Pokonywanie kolejnych poziomów sprawia jej wprawdzie mnóstwo i sądzę, że jeszcze nie raz zaloguję się do gry w przerwie między poważniejszymi produkcjami, lecz za każdym razem towarzyszyło mi będzie uczucie niedosytu.
Steel Rats ma bowiem w warstwie wyłącznie mechanicznej wszystko, czego wymagać można od dobrej platformówki. Intuicyjne sterowanie i dobrze zaprojektowane poziomy idealnie wpasowują się w moje potrzeby typowego casuala, a nowoczesna oprawa przyciąga znacznie bardziej niż toporność choćby Sonic Mania Plus czy Sega Mega Drive Classics. Naprawdę chciałbym, żeby masterowaniu jazdy na motocyklu oraz rozbijaniu zastępów junkbotów towarzyszyło coś więcej niż wrażenie bylejakości. Niestety, nie tym razem.
Plusy:
- intuicyjne sterowanie, które opanowujemy natychmiastowo
- system walki sprawiający autentyczną frajdę
- olbrzymia przyjemność płynąca z całości rozgrywki
- dopracowana oraz estetyczna warstwa graficzna
Minusy:
- muzyka tak nijaka, że równie dobrze mogło by jej nie być
- perki i specjalne zdolności to elementy wyłącznie do odbębnienia
- nudny świat, w który trudno wsiąknąć
- miałkie dialogi, o fabule nie wspominając
Ocena redakcji 6.5 / 10