Okazało się, że Wanking Simulator to nie żart i gra miała swoją premierę w marcu zeszłego roku. Mieliśmy okazję pograć w nią już wcześniej, by czytelnicy Zagrano wiedzieli, czy w ogóle warto sięgać po tę produkcję. Cóż, chyba nie trzeba tłumaczyć, że nie jest to gra skierowana do szerokiego grona odbiorców. Czy osoby, które naprawdę mają chęć pobawić się w wirtualne bicie gruchy dostaną od niej to, czego oczekują?

Fabuła Wanking Simulator

O fabule symulatora masturbacji Wanking Simulator można na pewno powiedzieć jedną dobrą rzecz: istnieje, co w gatunku symulatorów nie jest wcale takie pewne. Głównym bohaterem jest Winston Gay, którego nazwisko jest nieprzypadkowe, bo można go określić jako nekrofila-panseksualistę. Pobudzają go zarówno kobiety, mężczyźni, jak i transseksualiści. Pod warunkiem, że przed chwilą zostali zamordowani i można pofapać nad ich truchłem.

Twórcy gry ostrożnie nie umieścili w niej „żadnych postaci poniżej 18 roku życia”. Celem Winstona jest zemsta na mieście Gay Bay, którego mieszkańcy wyrzucili go z domu. Pomagają mu w tym wujek-transwestyta, kolega-fapacz, kosmita oraz ksiądz. Podczas rozgrywki oprócz Gay Bay mamy okazję zwiedzić komisariat policji, szkołę oraz statek kosmiczny i hmm… inny wymiar przywodzący na myśl lokalizacje z Serious Sama.

wanking simulator bagietki

Kolejne questy polegają na głównie na mordowaniu terrorystów i policji, ale zdarzają się też bardziej kreatywne takie jak dostarczanie spermy kosmicie i pochowanie go w stawie, zrzucaniu spermgły z balonu, hodowanie drzewa przez spermę czy zapalenie LSD. Tak, zapalenie. Nie wiem czy to żart, czy też twórcy nie wysili się nawet sprawdzić czym jest ten narkotyk.

Ostatecznym celem gry jest zniszczenie całego miasta i ucieczka portalem stworzonym przez boga bicia niemca w kask. Cóż, fabuła jest głupia, ale jak już pisałem – istnieje i wpisuje się w klimat gry. Przynajmniej nie łazimy po Gay Bay bez celu, wyłącznie się masturbując.

Mechanika gry

Twórcy gry udostępnili do dyspozycji graczy całkiem rozbudowaną mechanikę. Mamy dwa paski many. Jeden to zwyczajna mana, którą rzucamy czary takie jak przyzwanie kuca (małego konia, nie kodera), który walczy po naszej stronie. Drugi to po prostu sperma, którą ładujemy, jak można się domyślić, poprzez masturbację. Trzepanie można w grze włączyć na stałe, co w świecie gry nie zmienia nic, oprócz tego, że w pewnych momentach się ładuje.

Mieszkańcy Gay Bay ignorują nasze starania i przechodzą obojętnie obok obscenicznych zalotów. Za dużą wadę gry należy uznać niewidzialność członka, choć jest to prawdopodobnie związane z cenzurą obyczajową na Steamie. Załadowane nasienie generuje inny rodzaj czarów niż mana, co jest trochę bez sensu. Dlaczego tych mechanik nie połączyć w jedną?

wanking simulator balon

Sam interfejs podczas rozgrywki był dla mnie początkowo nieczytelny, choć przyznam się bez bicia, że nie przeszedłem tutorialu. Najpierw należy zaznaczyć na stałe rodzaj wytrysku lub czar i dopiero wtedy można go użyć. Podobnie jest z przedmiotami jednorazowego użytku, które należy wybrać z minimenu. Do dyspozycji mamy takie przedmioty jak wódka, kwas czy papierosy, które czasowo ułatwiają walkę, oraz granaty i wybuchający transwestyci (!).

Rozgrywka w Symulatorze Walenia Konia jest niestety monotonna. Bijemy kolejne hordy wrogów pięściami, maczetą czy miotaczem ognia, co nie ma większego znaczenia. Kolejne fale wrogów nacierają podczas wykonywania questów bez ładu i składu, a ubijanie ich jest bardziej męczące, niż satysfakcjonujące. Nie oznacza to, że jest to gra bardzo łatwa. Moment zagapienia i musimy od nowa przechodzić misje, których przejście zajmuje nawet 30 minut czasu. Na mapie Gay Bay łatwo jest się zgubić, przez co questy sprawiają niekiedy pewną trudność. Nie jest to jednak dobry sposób na zapewnienie wyzwań w rozgrywce. Pomimo pozornej mnogości (jak na krótki ogólny czas gry) mechanik i questów dominuje wrażenie powtarzalności rozgrywki, która jest po prostu sztywna i niedopracowana.

Oprócz fabuły w grze są dostępne takie tryby jak arena, sandbox czy parkour, ale nie wprowadzają wiele do rozgrywki, bo samo zabijanie przeciwników i skakanie i bieganie nie sprawia w Wanking Simulator wielkiej satysfakcji.

Grafika w Wanking Simulator

Oprawa graficzna Wanking Simulator, choć skromna, wpisuje się w to, czego można się spodziewać po symulatorze. Nie przeraża swoją brzydotą, a mapa gry jest całkiem spora. Z drugiej strony i tu twórcy gry się nie postarali. W grze występuje zaledwie kilkanaście rodzajów NPC-ów. Podobnie powtarzalne są inne wizualne elementy, takie jak domy czy samochody.

wanking simulator kosmita

Na karcie graficznej RX 580 w wysokich detalach i 1080p płynność gry jest akceptowalna. Tu i ówdzie zdarzają się małe spadki wydajności, które sprawiają, że gra nie utrzymuje 60 fps. I to pomimo zajmowania jedynie części zasobów komputera, co świadczy o słabej optymalizacji. Nie jest to jednak szczególnie zauważalne, a po obniżeniu jakości grafiki do średniej, co ma minimalny wpływ na doświadczenia wizualne, gra jest całkowicie płynna. Nie przydarzyły mi się żadne krytyczne błędy czy wyrzucenia do pulpitu, co często przydarza się niszowym produkcjom, a niekiedy nawet grom AAA z uznanych, dużych studiów.

Choć gra działa bardzo stabilnie, to nie ustrzegła się bugów, czy też raczej osobliwych wyborów w fizyce gry. Martwi NPC zagradzają drogę, a interakcja z przedmiotami sprawia, że zachowują się bardzo dziwnie. Jak już wspominałem, całościowo rozgrywka sprawia bardzo sztywne wrażenie.

Czy warto grać w Wanking Simulator?

To na pewno nie gra dla każdego. Jej głównym atutem miał być humor i absurd, które wyszły tak sobie. Nie mam nic przeciwko zrytemu humorowi, ale to raczej poziom 2. sezonu Paradise PD niż South Parku. Zabrakło naprawdę kreatywnych pomysłów, a żarty opierają się niemal wyłącznie na schemacie kontrowersji.

Nie można jednak dla Wanking Simulator być zbyt surowym. To gra-żart, która nigdy nie stawiała przed sobą wygórowanych celów, a te, które przed sobą postawiła, zrealizowała. Twórcy ewidentnie inspirowali się takimi klasykami jak Goat Simulator oraz Postal, które choć są od tej produkcji lepsze, to można je postawić w tej samej klasie. Grę da się przejść (może oprócz ostatniego bossa, na którym poległem) i sprawia to nawet jakąś satysfakcję, a przy okazji na mojej twarzy pojawił się uśmiech, czy dwa. Głupota cieszy.

Do gry za darmo ma być dołączony DLC Wankhan, który przeniesie głównego bohatera do Chin, gdzie podejmie walkę z wirusem FAPPID-19. Na pewno twórcom wydawało się to doskonałym pomysłem, kiedy epidemia koronawirusa występowała jedynie w Chinach. Obecnie, kiedy w Polsce pojawiły się ofiary śmiertelne, Wankhan może wzbudzić naprawdę niemałe kontrowersje. Jestem pewien, że Youtuberzy ogrywający kontrowersyjne produkcje już zacierają ręce. Niestety, w wersji recenzenckiej gry Wankhan DLC nie działa poprawnie – nie działają questy. Nie byłem więc w stanie ocenić jak daleko posunęło się studio MrCiastku.

Zdjecie recenzji

Przejdzie

Kolejny symulator, który stawia bardziej na szum medialny, niż faktyczną satysfakcję z grania.

Oceń grę

  • Odpowiada temu, czego oczekuje się od gier-żartów

  • Wiele trybów rozgrywki

  • Na pewno znajdzie odbiorców, których rozśmieszy

  • Ostatecznie oferuje więcej, niż można by się tego spodziewać - co najmniej kilka zróżnicowanych poziomów

  • Dłuższa, niż się tego spodziewałem


  • Sztywny gameplay, który daje mało satysfakcji

  • Humor i kontrowersja trochę na siłę

  • Powtarzalność rozgrywki

  • Modele NPC-ów są mało zróżnicowane

Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny

Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.

Loki w Fortnite

Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.

Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4

Nowy gameplay Layers of Fear 2 pozwala mieć nadzieję, że druga odsłona przeboju Bloober Team także przypadnie do gustu graczom.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments