Wiedźmin [RECENZJA]. Czyżby najlepszy serial Netfliksa?

Michał Małysa Seriale Publikacja: 27.12.2019, 15:02 Aktualizacja: 27.12.2019, 15:02
Netflixowy Wiedźmin zgodnie z przewidywaniami wzbudza skrajne opinie. Niektórzy - jak ja - obejrzeli ten serial dwa razy, inni do tej pory nie przebrnęli przez pierwsze trzy odcinki, bo “jakoś nie mogą się przekonać do klimatu”. Rozumiem to - nie ma seriali idealnych. Choć na dobrą sprawę Wiedźmin ma w sobie sporo elementów "prawie idealnych".
Płotka - Wiedźmin od Netfilxa
41 Udostępnień

Ekspozycja aktorska w Wiedźminie od Netfliksa

Aktorom – zarówno pierwszo, jak i drugoplanowym udało się dźwignąć ciężar przydzielonych ról. Najciężej miał Henry Cavill, który musiał przekonać widzów, że potrafi dobrze oddać twardego i zaprawionego w walce mutanta. Wszystkie opinie o tym, że będzie “za ładny” do roli były przesadzone. Tak samo jak opinie mówiące o tym, że Anya Chalotra jest za młoda, aby zagrać Yennefer. Raz, że charakteryzacja robi swoje. Dwa, że duet Cavill-Chalotra potrafił stworzyć prawdziwą chemię na ekranie. To postacie, które wiele przeszły, obie bezkompromisowe i mające konkretne cele. Zderzenie dwóch tak mocnych charakterów tworzy sceny, od których nie można oderwać wzroku.

Nieco bardziej miałko wypada Freya Allan w roli Ciri, ale umówmy się – młoda aktorka niestety nie miała za wiele okazji do pokazania tego, co potrafi. W pierwszym sezonie dziewczyna głównie ucieka i w dodatku wszyscy wiedzą, że będzie to udana ucieczka. W drugim sezonie powinno być już znacznie ciekawiej (przynajmniej mam taką nadzieję, bo widać, że Freya Allan ma dobry warsztat aktorski). Sporą część show kradnie Jaskier. Jego postawa zakochanego w sobie egocentryka, który uwielbia gadać, jest świetnym kontrastem dla gburowatego Geralta. Poza tym Jaskier to idealny przykład tego, jak wiele robi dobry PR. Nikt nie jest w stanie znieść obecności wiedźmina, ale przy odrobinie reklamy nie jest już tak źle!

Sporo osób zwraca uwagę na fakt, że wiele postaci w serialu ma ciemna karnację, co niekoniecznie pasuje do Wiedźmina – cóż, Netflix to Netflix, platforma w życiu nie narazi się na oskarżenia o rasizm, przynajmniej nie świadomie.

Driady z Brokilionu czy z Brooklynu?

Piąty odcinek serialu zdominowany przez driady to jedyna część, którą oglądało mi się z naprawdę małym zainteresowaniem. Klimat Brokilionu zamiast z czymś mistycznym kojarzył mi się z ładnym miejscem, w którym ktoś postawił intensywnie świecący reflektor. Same driady… cóż. Zgodnie z polityką Netflixa w każdej produkcji musi być różnorodność kulturowa, ale tutaj zupełnie ona nie pasowała. Nic dziwnego, że wiele osób zaczęło nazywać chwilowe towarzyszki Ciri “driadami z Brooklynu”. Na szczęście niepasujący i nie wciągający klimat u driad ratowała Ciri, która przesiąkła tekstami o przeznaczaniu i w końcu sama zaczęła obdzielać nimi wszystkich dookoła. O dziwo – to do niej pasowało i wychodziło całkiem naturalnie.

Wiedźmin – oglądać z dubbingiem czy bez?

Drugi raz obejrzałam Wiedźmina w wersji z dubbingiem. Michał Żebrowski daje radę, ale reszta aktorów głosowych jest zupełnie niedobrana (szkoda, że nie można włączyć dubbingu tylko jednej postaci). Te same głosy bez żadnych zmian słyszymy w każdej dubbingowanej w Polsce produkcji. Znaczna część tych głosów kojarzyła mi się z postaciami z bajek, bo w końcu tam można je najczęściej usłyszeć. Jedyne co warto pochwalić w polskim dubbingu, to lepsze dopasowanie wypowiedzi do klimatu (są bardziej stylizowane). Zdecydowanie polecam oglądanie Wiedźmina bez dubbingu, tym bardziej że Cavill naprawdę postarał się oddać “mrukowatość” Geralta.

Słychać, że miał problemy z naturalnym wymawianiem imienia Jaskra, ale szacun dla Netflixa za to, że zostawili oryginalne imię barda. Ścieżka dźwiękowa też została bardzo dobrze dobrana – jest klimatycznie, ale bez zbytniej pompatyczności. Poza tym “Grosza daj Wiedźminowi” Jaskra dla wielu osób stało się hymnem świąt 2019 – i nic dziwnego, bo jak raz ta piosenka wpadnie w ucho, to nie można się jej pozbyć z głowy.

Ogólny klimat, czyli jak wyszło? Czy Wiedźmin to dobry serial?

Scenom walki nie można nic zarzucić – jest naprawdę nieźle. Tak samo ekspozycji postaci. Najbardziej przejmującą historią jest przemiana Yennefer z garbuski wartej cztery marki do potężnej kobiety, które owija sobie wszystkich dookoła palca.

Kostiumy i wybór lokacji – też na plus. Obsada aktorska, poza głównymi postaciami, wydaje się być mocno zachowawcza politycznie. Driady z Brokilionu totalnie nie wyszły i rozmyły akcję – ich wątek mógłby być znacznie krótszy, podobnie jak wątek ciągłej ucieczki Ciri. Jednak poza tym Wiedźmin to dobry serial. Taki, który można obejrzeć dwa razy.

Ten Wiedźmin od Netflixa to jakiś nie bardzo…

Wśród moich znajomych często słyszę opinię, że “ten nowy Wiedźmin to chyba nie dla nich”. Zdążyli obejrzeć dwa, trzy odcinki, co niektórzy z wieloma przerwami na zrobienie herbaty czy czegokolwiek, co tylko dowodzi, jak bardzo ich serial nie wciągnął. Przy nieco dłużej rozmowie okazuje się, że właśnie te osoby nie czytały opowiadań Sapkowskiego i po prostu nie są w stanie szybko poskładać do kupy tego, co się dzieje na ekranie. Myślę, że jeśli ktoś naprawdę chce zrozumieć ten serial, to wytrzyma do końca, aby załapać trzy linie czasowe i wszelkie powiązania.

Jednak jeśli ktoś z góry podchodzi do tej produkcji z niechęcią, to będzie idealna wymówka, aby powiedzieć, że to wszystko jakieś niezrozumiałe i zagmatwane. Co jednak w tym najważniejsze, takie opinie pozostawiają pytanie: czy netflixowy Wiedźmin będzie do przełknięcia dla osób, które w ogóle nie znają twórczości Sapkowskiego? Które nie wiedzą, że opowiadania były zagmatwane i powiązane bardzo luźnymi wątkami, a linia czasowa w nich była maksymalnie specyficzna? Twórcy serialu starali się powiązać to wszystko najlepiej, jak się dało. Do mnie to trafia, rozbita na trzy opowieści narracja nadal sprawdza się doskonale. Buduje napięcie przed spodziewanym zejściem się trojga równorzędnych bohaterów. Poza tym scena pierwszego spotkania Ciri z Geraltem jest epicka, a niewinne pytanie zadane przez Ciri totalnie rozwala widza. W Wiedźminie od Netflixa jest tyle rzeczy zrobionych na świetnym poziomie, że niedociągnięcia przestają się liczyć.

Warto by więc porzucić podejście w stylu “jakbym nie czytał, to nie wiedziałbym, co się dzieje” w zwykłe cieszenie się historią, dobrą zagadką i wielką niewiadomą z dobrą ekspozycją postaci. Dla mnie Wiedźmin to już nie kandydat, a po prostu serial roku 2019. Na przykładzie Gry o Tron wiemy, że dalej może być już tylko lepiej i to sprawia, że premiery 2. sezonu Wiedźmina wprost nie mogę się doczekać.

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments