Czasami ze szczęściem po prostu nie wygrasz [WYWIAD]
Michał Małysa: Co to znaczy, że jesteś trenerem w grach karcianych?
To znaczy, że uczę ludzi odpowiedniego nastawienia do różnych form rozgrywki, rozwiązywania problemów, jakie występują przy tworzeniu własnych talii, podsuwam im różne pomysły. Po prostu pomagam im osiągnąć większy lub mniejszy sukces.
MM: Trening jest więc w karciankach ważny, mimo losowej natury tych gier?
W większości karcianek, tak samo jak w pokerze, najlepsi gracze wygrywają jednak więcej niż gracze mniej znani. W każdej z tych gier można wymienić imiona, które stale się przewijają. Konkretni gracze osiągają bardzo dużo. I to nie wynika z tego, że są najszczęśliwszymi osobami na świecie i mają najwięcej farta, tylko właśnie z umiejętności. Te są nabyte bądź wyuczone.
MM: Karcianki są więc przede wszystkim grami opartymi na umiejętnościach?
Tak, to przede wszystkim gry umiejętności. Zależnie od tego, jaka jest mechanika dobierania kart i restrykcji liczby kart w talii, to zależnie od tej liczby karcianka będzie mniej lub bardziej losowa. Oprócz tego liczą się oczywiście także karty. W jednej karciance będzie to „zadaj losowe obrażenia od 1 do 4”, a w innej będzie „zadaj 2 obrażenia”. W jednej jest więc pewny efekt, który jest mniejszy, a w drugiej mamy losowy, który zależnie właśnie od szczęścia będzie lepszy lub gorszy dla danego gracza.
Grzegorz Ćwieluch: Jakiego typu umiejętności rozwija losowość w grach karcianych? Czy sprawia, że gra profesjonalna jest odmienna niż w przypadku innego typu gier, na przykład strzelanek?
Tak, w przypadku strzelanek mamy ustalone zasady: strzelamy w dany punkt, kula leci właśnie tam. Mamy oczywiście różne rozrzuty w zależności od danej gry, gdzie te kule są mnie lub bardziej losowe po którymś pocisku, natomiast w karciankach zawsze mamy element losowy w postaci dobierania kart. Nie wiemy jaka karta znajduje się na górze naszej talii, jaką dobierzemy… Są też wspomniane karty z efektem losowym. Mogą być to różne obrażenia czy różne wyniki rzucania zaklęć takich jak „zniszcz stwora” lub „ulecz swojego bohatera”.
W karciance na pewno występuje więc element losowy i nie jest to, tak jak na przykład w szachach, losowość występująca wyłącznie przy ustalaniu pierwszeństwa ruchu, a potem pozostaje już gra samych umiejętności. Karcianki starają się być za sprawą tego przystępne dla każdego, ale też fajne do oglądania, bo są to jednak gry esportowe. Liczy się więc w ich przypadku także kibicowanie, wspólne oglądanie i emocje. Im więcej gra ma losowości, tych więcej takich emocji doświadczamy.
MM: A jakie konkretne umiejętności musi mieć gracz, żeby poradzić sobie z tą losowością?
Są to oczywiście umiejętności kalkulacji i przewidywania. Zawsze musimy oszacować szansę, że dane zagranie nam się uda. Czyli mamy powiedzmy 20% szans na to, że będzie super, 30% na wynik średni i 50% na to, że coś nam się nie uda w ogóle. Zależy po prostu, jakie karty rzucimy i jak te decyzje będą wyglądać. Niektóre zagrania mają do tego różne stopnie losowości – najpierw przyjdzie jeden element losowy, potem drugi, trzeci…
Gracz, który chce grać optymalnie, czyli zawsze podejmować dobrą decyzję, bazując na tym, jaką szansę będzie miał na dany wynik, powinien mieć w miarę dobre wyniki na dłuższą metę. Natomiast oczywiście możemy tu wyróżnić także styl, który będzie grą ryzyka, czyli stawiamy wszystko na jedną kartę, bierzemy najmniejszy procent, który daje nam szansę na najlepszy wynik, po czym decydujemy się właśnie na takie zagranie. Jeżeli mamy szczęście i nam się to udaje, to mamy wygrany mecz bądź turniej. Najlepszą jednak drogą, co pokazuje także poker, jest stabilna kalkulacja i stawianie naszych szans na najbardziej pewną opcję.
MM: Komu zależy na tym, aby nauczyć się dobrze grać?
Rzeczy, których można nauczyć osoby chcące poprawić swoje wyniki, najczęściej dostępne są w Internecie. Nie wszyscy mają jednak czas, żeby czytać setki artykułów, oglądać kilkanaście filmików. Mają w końcu pracę, żonę, dzieci… Nie chcą tracić więc czasu, za to mają pieniądze. Poświęcają je na to, aby ktoś przekazał im wiedzą w skondensowaną, w pigułce, pokierował odpowiednio na drodze do wymarzonego celu. Będzie nim na przykład osiągnięcie poziomu Legendy w Hearthstone czy dobrego miejsca na turnieju w inną karciankę.
MM: Nauka przynosi rezultaty?
Do każdej osoby trzeba podejść indywidualnie, żeby rozwiązać jej konkretnie problemy. Każdy się uczy swoim tokiem i posiada inne umiejętności, czyli na przykład jeden będzie kojarzył fakty matematyczne, inny lepiej liczył procenty, a jeszcze inny będzie miał fantazję i odmawiał grania najlepszymi taliami. To jest zaś błąd w podejściu, bo jeśli chcemy wygrywać, to zawsze powinniśmy grać talią, która maksymalizuje nasze szanse na zwycięstwo.
Problemy są więc różne: z mindsetem, matematyką, brakiem agresji i nadmierną defensywą, kiedy nawet w dogodnej sytuacji chcemy się bronić. Czasami trzeba po prostu zrobić krok w przód, nie można cały czas się bronić. W kartach trzeba zaryzykować, co jest nieodłącznym elementem rozgrywki. Częścią procesu nauki jest kalkulacja, kiedy to ryzyko podjąć i kiedy da nam najlepszy efekt.
Nie jest też tak, że w godzinę ktoś dostanie magiczną wiedzę i już będzie wymiatać. Po jej otrzymaniu musi trenować, korzystać z tej wiedzy w praktyce, dojść do odpowiednich wniosków i wtedy widoczne są efekty nauki.
MM: A jak twórcy najpopularniejszych aktualnie karcianek adresują kwestie losowości w obrębie mechanizmów danej gry? Czy starają się ją ograniczać, czy wręcz przeciwnie, tak jak ostatnio np. twórcy Hearthstone, popychający swoją produkcję w kierunku większej randomizacji?
Praktycznie wszystkie karcianki mają element losowy w postaci dobierania kart, natomiast mechaniki zależą od konkretnej karcianki. W niektórych znajdą się i takie, które są naprawdę bardzo losowe. Ich zagranie może przesądzić o losie całego meczu. Niezależnie jak dobrze ktoś byłby przygotowany, czasami ze szczęściem wygrać się po prostu nie da.
Większość karcianek stara się zmniejszyć stopień losowości, jednak ten element zawsze się gdzieś pojawia, czy to właśnie przez dobieranie kart, czy to przez jakieś mniejsze efekty, które mają wpływ na sytuację, ale nie przesądzają o porażce lub zwycięstwie w rozgrywce. Więc nawet jeżeli dostaniemy tego typu negatywny efekt, nadal możemy sobie z nim albo jakoś poradzić, albo nadrobić straty umiejętnościami.
MM: No właśnie, jak w przypadku karcianek losowość przedstawia się w obszarze mikrotransakcji? Mechanizmy paczek znane z tych gier przenosi się w końcu też na inne gatunki.
W karciankach mikrotransakcje nie mają aż tak dużego znaczenia. Zdecydowana większość z nich to gry mobilne free to play. Jeżeli ktoś poświęca odpowiednio dużo czasu i codziennie wykonuje swoje zadania, to otrzymuje nagrody zapewnione przez twórców gry i może tworzyć wybrane przez siebie karty. Oczywiście jeżeli ktoś wyda pieniądze, od razu będzie miał dostęp do kart, których początkujący gracz nie uzyska bez poświęcenia kilkunastu czy kilkudziesięciu godzin gry.
Różnica jest zauważalna w przypadku gier, które mają programy turniejowe, jak na przykład Shadowverse. Na turnieju można stworzyć talie ze wszystkich kart w historii gry, ale można skorzystać z tej opcji tylko na danym turnieju. Jeżeli ktoś chce grać ze znajomymi albo rozgrywki rankingowe, korzystać może tylko z własnej kolekcji. To znacząca różnica w porównaniu do innych karcianek, gdzie na grę turniejową poświęcić musimy albo dużo czasu, albo dużo pieniędzy.
MM: A czy gracze nie będący profesjonalistami mogą zbudować dobrą talię bez poświęcania dużej ilości czasu lub pieniędzy?
Najczęściej niestety nie mogą. Nie ma co się oszukiwać, są karty mniej lub bardziej potężne i jeżeli ktoś nie posiada najlepszych w swojej kolekcji, to trudno będzie mu rywalizować. Tak właśnie jest we wszystkich grach free to play – albo poświęcamy czas, albo poświęcamy pieniądze. Co mogą zrobić tacy gracze? Oczywiście są talie, które są w miarę tanie i mogą konkurować, ale wiele zależy od metagame [zbiór wszystkich talii używanych przez graczy w danej grze]. To może się zmienić i nagle talia, która składa się z samych najdroższych kart w grze, nie będzie najlepsza.
MM: A jest szansa, że kolejne karcianki wchodzące na rynek coś pod tym względem zmienią?
Będące w fazie bety Legends of Runeterra zaprezentowało nam bardzo innowacyjne podejście. Polega ono na tym, że zdobywając kolejne poziomy wybraną przez siebie postacią, zdobywamy również doświadczenie dla wybranej przez siebie frakcji i odblokowujemy karty właśnie dla niej. Oznacza to, że nawet jeżeli nie poświęcamy bardzo wielu godzin, możemy odblokować tę jedną wymarzoną talię, którą chcemy. Oczywiście nie odblokuje to nam wszystkich pozostałych, ale w jakiś sposób ogranicza losowość.
W podobny sposób działa system dzikich kart, która pozwala stworzyć dowolnie wybraną kartę w zamian za swego rodzaju token zdobyty podczas zadań. Nie ogranicza to naszej wolności jeśli chodzi o budowanie talii, nie ma tam paczek. To znaczącą różnica, jako że w większości karcianek kupujemy losowe paczki z kartami i dostajemy kilka losowych kart. W systemie nagród Legends of Runeterra tego nie ma.
GĆ: W tradycyjnych karciankach kolekcje budowane latami mogą być potem sprzedane za grube pieniądze. Jak to wygląda w przypadku gier?
Sprzedaż konta w większości gier jest nielegalna. Gracze próbują to obejść, sprzedając niby swój czas, sprzedając niby kolekcję… To szara strefa i czarny rynek, które zawsze będą gdzieś tam istniały, ale to tylko do pewnego momentu. To coś dla graczy, którzy chcą po prostu się grą pobawić, brać udział co najwyżej w rozgrywkach rankingowych. Natomiast jeśli ktoś chce grać profesjonalnie na turniejach, to musi pogodzić się z weryfikacją konta i danych osobowych.
W przypadku Magic: The Gathering karty i kolekcje mają swoją wartość także dlatego, że są to karty papierowe, fizyczne. Dzięki temu mają też wartość kolekcjonerską. Są ludzie, którzy w Magicu zbierali karty ze smokami, aniołami czy wróżkami, ponieważ te karty mają też bardzo ładne obrazki. Karty komputerowe mają niekiedy ograniczoną warstwę graficzną i nie wszystkie wyglądają tak dobrze. Czasami są to prace freelancerskie albo za wpis do portfolio…
Mówimy tu też o grze, która jest na rynku od dwudziestu pięciu lat. Tymczasem nawet najstarszymi kartami grywa się czasami do dziś. Karcianki komputerowe mają zwykle 3-4 lata, a ich gracze nastawieni są na formaty najnowsze, w których gra się kartami z kilku najnowszych dodatków.
MM: A z grania w karcianki da się w ogóle wyżyć?
Karcianki wśród produkcji esportowych zawsze były w drugim czy trzecim rzędzie jeżeli chodzi o zarobek. Są po prostu mniej popularne niż Counter Strike czy League of Legends. Co za tym idzie, gracze karcianek zarabiają zazwyczaj o wiele mniej, czy to na turniejach, czy za pisanie artykułów lub filmiki. Taki zarobek jest naprawdę niewielki, więc jeżeli ktoś chciałby za to wyżyć, to musi być streamerem, influencerem bądź content kreatorem, który niekoniecznie skupia się na karciankach, a one są dla niego tylko dodatkiem.
Jeżeli ktoś chciałby wyżyć z samego grania w karcianki, to musiałaby być to osoba naprawdę świetna, wygrywać masę eventów bądź po prostu wygrywać kilka tych najważniejszych. Zarobki nie są tutaj ogromne.
Łukasz „Shadet” Cichecki – profesjonalny gracz karcianek oraz trener. Zajmuje się ponadto organizowaniem turniejów esportowych. Jego działania śledzić możecie na fanpage’u Shadet.
Wywiad jest tekstowym zapisem 2 odcinka GRAMATORÓW, poświęconemu losowości w esporcie. Zachęcamy do wysłuchania audycji!
Grafika: Blizzard, Riot Games, Wizards of the Coast.