Letnie nowości od Waneko. Enra, Aniołowie i inne [RECENZJA]
The Promised Neverland #10 – recenzja
Historia The Promised Neverland nieuchronnie zmierza w kierunku rebelii przeciwko systemowi, w którym ludzie stanowią karmę dla mocniejszych od nich istot. Zakładam, że znasz fabułę poprzednich tomów – jeśli nie, lepiej omiń ten podpunkt, bo to zbyt dobra manga, aby ją z premedytacją spojlerować. Jeśli zastanawiasz się, czy warto po nie sięgać, to zapraszam do wcześniejszej recenzji The Promised Neverland 1-9.
W dziesiątym tomie The Promised Neverland dzieci z Goldy Pond pod przywództwem Emmy zaczynają walczyć z polującymi na nie potworami. Ta opowieść skupia się w całości na walce. Widzimy więc brutalne sceny przebijania szponami walczących dzieci oraz zjadania głowy potwora… przez innego potwora. 10 tom to jeden z najbardziej dosadnych z całej serii. O ile poprzednie historie były przepełnione atmosferą strachu, niepokoju, niedowierzania i zwyczajnego kombinowania, jak poradzić sobie z ucieczką z sierocińca, o tyle ta opowieść jest znacznie bardziej dynamiczna (przez co czasem lekko nieczytelna). Nie oznacza to, że wcześniej nie było dynamicznie: było, ale w inny sposób. Nie mieliśmy okazji oglądać aż tyle walk na śmierć i życie, choć dziewiąty tom jasno komunikował, do czego zmierza kontynuacja historii.
Najnowsze The Promised Neverland wciąż pokazuje, jak Emma i pozostałe dzieci potrafią kombinować i jak bardzo są bystre, jednocześnie wydobywając z nich mordercze instynkty. Nie mamy tu już do czynienia z niewinnymi dziećmi, które w przerażeniu uciekają od pseudo-matki, zmierzającej wyhodować je na mięso dla potworów. Widzimy za to zdeterminowanych młodych ludzi, którzy desperacko walczą o przetrwanie. Historia The Promised Neverland świetnie się rozwija, pokazuje też rozwój najważniejszych postaci oraz w nienachalny sposób przedstawia walkę z samym sobą (przeżyć czy dać się zabić, aby inni mogli przeżyć?). Dziesiąty tom tej serii zdecydowanie warto kupić – jak i zapewne każdy kolejny, ale to już będziemy oceniać na bieżąco.
Nasza ocena: 9/10
Gatunek: dramat, horror, kryminał/tajemnica
Autorzy: Posuka Demizu (rysunki), Kaiu Shirai (scenariusz)
Liczba tomów: 10 (seria kontynuowana)
Seria: The Promised Neverland
Premiera: 5 lipca (tom X)
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Waneko
Aniołowie zbrodni #6 – recenzja
Ray udaje się samotnie w głąb B2, aby udowodnić swoją przydatność poważnie rannemu Zackowi. Rusza przed siebie, oczarowana przepełniającym to miejsce słodkim zapachem, który zdaje się prowadzić ją do miejsca, w którym czeka na nią duchowny Gray. Czy mężczyzna, który w celu ustalenia prawdziwej natury dziewczyny kwestionuje jej motywy, jest wrogiem czy przyjacielem…? Otwierają się wrota do B2, piętra ewaluacji głębi duszy!
Oto oficjalny opis najnowszego tomu Aniołów zbrodni. Jednak choć wrota do B2 rzeczywiście się otworzyły, to praktycznie w ogóle nie poznaliśmy tego piętra – a szkoda, bo jego klimat jest niesamowity. Ray zostawiła rannego Zacka i spotkała duchownego, który ma ocenić “czystość jej duszy”. Niestety testy nie dobywają się na tajemniczym B2, a podczas przechodzenia przez kolejne piętra. Ray bowiem cofa się do punktu, z którego wyszła – do B6 (ma ku temu powód).
Towarzyszy jej duchowny Gray. Z jednej strony pozwala to bardziej zrozumieć postępowanie dziewczyny, poznać kierujące nią motywy (a raczej zacząć się ich domyślać). Z drugiej – jaka szkoda, że nie wiadomo, co kryje się w głębi B2! Zapewne wszystko to zostanie pokazane w kolejnych tomach, ale po szóstym w związku z tym pozostaje pewien niedosyt. Mam wrażenie, jakby podczas gry i wbiciu już kilku leveli ktoś cofnął mnie do planszy początkowej. Natomiast rozumiem, że taki zabieg ma swoje fabularne wytłumaczenie i że jest potrzebny.
Wizualnie manga jest przyjemna w odbiorze, co szerzej opisałam wcześniej w recenzji Aniołów zbrodni (tomy 4-5). Jeśli szukacie historii z mrocznym klimatem i dającej poczucie przechodzenia kolejnych poziomów (jak podcza gry), to zdecydowanie warto kontynuować tę serię.
Nasza ocena: 9/10
Gatunek/tematyka: akcja, dramat, horror, tajemnica, psychologiczny
Autor: Kudan Nazuka, Makoto Sanada
Data wydania: 1 czerwca (tom VI)
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Cykl: Aniołowie Zbrodni
Wydawca: Waneko
Enra z piekła rodem #2 – recenzja
Komachi powoli przyzwyczaja się do obecności Enry w każdym aspekcie swojego życia. Od czasu, kiedy ten znalazł jej imię na liście grzeszników, dziewczyna jest skazana na jego nieustanne towarzystwo. Ale kto w końcu nie przyzwyczaił by się do obecności istoty z piekieł, mając ją na co dzień? Dziewczyna stara się sobie jakoś radzić i pomaga innym, aby jak najszybciej znikali z listy potencjalnych grzeszników.
W drugim tomie do gry włącza się brat Enry, który także chciałby zgarnąć duszę Komachi – przypomnijmy, że dziewczyna podobno ma zostać wielką grzesznicą, choć na razie nic na to nie wskazuje. Kontynuacja Enry z piekła rodem i pojawienie się w niej mistrza Rurena pokazują, że nie zawsze miłe osoby rzeczywiście chcą dla nas dobrze i że naprawdę nie warto nikogo oceniać po pierwszym wrażeniu. Czasami ktoś, kto oficjalnie może być wzorem, tak naprawdę jest wilkiem w owczej skórze.
Na razie historia rozwija się w dość przewidywalny sposób – zobaczymy, co przyniosą kolejne tomy. Jest ciekawie, ale autor nie odkrywa Ameryki na nowo tą opowieścią. Samą jakość wydania opisałam już w recenzji Enry z piekła rodem #1.
Nasza ocena: 8,5/10
Gatunek/tematyka: shoujo, fantastyka, komedia, dramat, romans
Autor (scenariusz i ilustracje): Chie Shimada
Data wydania: 13 czerwca (tom II)
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Cykl: Enra z piekła rodem
Wydawca: Waneko