Game Pass pozwoli zachować kreatywność? Tak twierdzą twórcy Dishonored

Usługi to więcej możliwości

Dwa tygodnie temu zakończył się półroczny proces włączania Bethesdy i jej wewnętrznych studiów w szeregi Microsoftu, czemu rzecz jasna przyklasnęli graczy, którzy od teraz mogą się cieszyć sporą liczbą klasyków tego wydawcy (jest ich aż 20) w Game Passie. Do usługi zostały dodane również trzy gry Arkane Studios, które od 2010 roku jest częścią Bethesdy (a konkretnie koncernu Zenimax Media) – mowa tu o dwóch częściach Dishonored oraz Preyu. Dyrektor francuskiego studia, Dinga Bakaba, bardzo chwali sobie tę usługę, która, jego zdaniem, pozwoli dotrzeć twórcom gier do szerszego grona odbiorców, zachowując przy tym wolność twórczą i kreatywność.

Bycie częścią rodziny Xbox Game Pass sprawia, że sytuacja trochę się dla nas zmienia, bo możemy zająć miejsce w tej usłudze, ale będziemy kontynuować tworzenie takich gier, przy tworzeniu czujemy się dobrze. Jeżeli śledzicie media społecznościowe, to wiecie, że gry takie jak Prey oraz Dishonored 1 i 2 trafiły do Game Passa i wielu ludzi mówi, że trzeba w nie zagrać i że nie ma na to żadnych wymówek – jest to dla nas bardzo zachęcające. To usługa, która pozwoli nam zachować kreatywność, trafiać do graczy, a co za tym idzie, budować z nimi długotrwałe relacje – to naprawdę ekscytujące.

Wspomina Bakaba w materiale Press Start. I trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza że liczba abonentów Game Passa to ponad 18 milionów (stan na 31 grudnia 2020 roku). Co ciekawe, Deathloop, najnowsza gra Arkane Studios, nie pojawi się w usłudze Microsoftu, przynajmniej nie na premierę – Gigant z Redmond postanowił uszanować wcześniejsze umowy (jeszcze sprzed przejęcia Bethesdy) i gra w pierwszej kolejności zawita na PlayStation 5 i komputery osobiste.