Jak bardzo punk jest Cyberpunk 2077

Grzegorz Ćwieluch Publicystyka Publikacja: 2.05.2021, 9:00 Aktualizacja: 2.05.2021, 9:00
CP2077 to egzystencjalny kac. To gra o umieraniu, o nieuchronnej śmierci, ale też o nadziei na coś innego, gdzieś indziej.
0 Udostępnień

Uwaga: tekst zdradza niektóre elementy fabuły gry. 

W czerwcu ubiegłego roku Tomasz Pstrągowski pisał na łamach Zagrano.pl, że Cyberpunk umarł. To całkiem śmiała teza, ale pokrywa się z tym, co na temat gatunku cyberpunk miał do powiedzenia twórca Cyberpunk 2020 i 2077 – Mike Pondsmith.

Tomasz słusznie zwracał jednak uwagę, że gatunek stracił swój kontrkulturowy, antyestablishmentowy i przede wszystkim edukacyjny potencjał. Pytał – może nie dosłownie, ale jednak – ile we współczesnych cyberpunkach, a właściwie fanach tego gatunku jest w ogóle z punka.

Już po premierze grze dostało się też na łamach Krytyki Politycznej. Oberwało się za złą optymalizację, crunch i rykoszetem z rozpędu za fabułę. Co do pierwszych dwóch nie ma co polemizować, ale w przypadku trzeciego – moim zdaniem – analiza była pobieżna i niezbyt sprawiedliwa. W tamtym jednak momencie wszyscy wieszali psy na tej grze i doszukiwali się szwindlu w kiepskiej optymalizacji na konsole starej generacji (wiadomo – było sporo preorderów). Druga sprawa, że sprint po głównym wątku daje mały wgląd w świat tak sporych rozmiarów gry.

Do dziś jednak chyba każdy, kto tego chciał, miał czas na spokojnie pograć i ocenić zawartość pod kątem merytorycznym.

The Great Rock and Roll Swindle

“Nikt nie jest niewinny, ale niektórzy są bardziej winni niż inni” – jak głosi cytat z filmu The Great Rock and Roll Swindle. Powinniśmy zdefiniować, jak postrzegamy i definiujemy punk, żeby potem nie było wątpliwości i nieporozumień. Jeżeli patrzylibyśmy na niego naskórkowo to legitymację punkową dostałby CP2077 już za sam fakt premiery w atmosferze skandalu. Gdybyśmy byli skrajnie przewrotnymi świrami jak Sex Pistols to moglibyśmy powiedzieć, że Tomasz ma rację i fani gatunku jarają się po prostu apoteozą nowinek technologicznych. W głowie mają tylko transhumanistyczne opowieści i zapomnieli o tym, jak należy definiować słowo dystopia. Gdybyśmy tacy byli to napisalibyśmy, że dobrze, że fani zostali zrobieni w bambuko. Jednak to nie Sex Pistols czy Malcolm McLaren definiują punk. Tylko ludzie, którzy nie pojmują intertekstualnej pojemności tego zjawiska społecznego, mogą spłycić go do niezbyt wyszukanego siania fermentu dla samego wkładania kija w mrowisko. Co przecież w przypadku CP2077 nie było celowe. Choć etykietki na popularnym napoju gazowanym na bazie cytryny przypominają nieco marketingowy nihilizm i entropizm McLarena.

Zostawmy jednak pstrokatość kontrowersji, mało konstruktywny bunt i autodestrukcyjny nihilizm pierwszej fali za sobą. W tym artykule oceniamy jak bardzo punk jest Cyberpunk 2077 w kontekście drugiej i trzeciej fali tego zjawiska. Tych dwóch, które odmieniło popkulturę nie do poznania, a ich echa słychać w intertekstualności kultury do dziś.

Mowa tu o dwóch kluczowych kryteriach, którymi kierowali się twórcy tego chaotycznego trendu – zaangażowaniu społecznemu i eksperymencie z formą. Ktoś może powiedzieć, że hipisi też eksperymentowali i też byli zaangażowani społecznie i politycznie. Kiedy jednak bunt 60’s nie wypalił, został przemielony i kompletnie się pogubił punk był bardziej świadomy. Kontrkultura lat sześćdziesiątych była organiczna, dziewicza i łatwowierna. Punk dekonstruował mechanizmy. Musiał być tak uzbrojony żeby stanąć do walki. Rewolucja z lat sześćdziesiątych pozbawiona tego aspektu była bezbronna. Dlatego punk to Crass i Conflict, a Sex Pistols to tylko rockandrollowy szwindel.

Is It Punk Enough?

Pamiętacie anarcholskie zakończenie Fallout: New Vegas i cytat “No Gods, No Masters” z piosenki Amebix w tytule questu? Sam wstępniak “War, War never changes…” z pierwszych Falloutów był dla mnie wystarczająco punkowy. Gdy kończyłem Fallout: New Vegas ciężko mi było uwierzyć, jak wiele wspólnych mianowników mam z twórcami tej gry. Zasadniczo możliwość wyboru trzeciej drogi między Republiką Nowej Kaliforni a faszystowskim, trybalistycznym kultem siły była strzałem w dziesiątkę. Czy Cyberpunk 2077 jest bardziej punkowy od Fallouta: New Vegas? Moim zdaniem idzie nawet dalej niż ten drugi tytuł. Jeżeli miałbym polecić jeszcze coś momentami mocno zaangażowanego społecznie to będzie to recenzowany przez nas VTM: Night Road.

Jeżeli aspekt punk umarł w gatunku cyberpunk, tak jak trafnie to zauważył Tomasz w artykule dla naszej redakcji, to co w związku z tym? Czy umarł tylko dlatego, że większa część jego fanów to tylko tech-geeki? Gracze zafascynowani w powierzchowny sposób jedynie futurystycznymi gadżetami, wyznający już dziś swoisty, bezrefleksyjny kult apoteozy nowych technologii? Dlaczego takie tytuły, które w bezpieczny sposób podchodzą do ideologicznych kwestii, jak Deus Ex cieszą się sporą popularnością? Gdyż są w rzeczywistości zwykłymi transhumanistycznymi historiami. Tu nie będzie rewolucji kiedy grasz agentem jakiejś ponadnarodowej policji. Może precyzyjniej – nie będzie rewolucji w ramach opowiadanej historii, a więc aspekt punk zostanie zmarginalizowany. Podobnie w Ghost in The Shell gdzie punk było jedynie wielkomiejskie wyobcowanie i alienacja względem sztucznego ciała.

Konsumpcjonizm w tym kontekście eksploruje dosyć egzotycznie opisywany przez nas Altered Carbon. Probabilistyczne wizje na temat tego jak mocno konsumpcja dotknie i naruszy naszą biologię to jednak tylko tyle. Zresztą na tym samym patencie jechał Blade Runner 2049. Poczucie wykorzenienia przez brak lub ubytki fizjologii naturalnego pochodzenia, ale kto z fanów te rzeczy rozkminiał ten rozkminiał, bo pewnie spora większość widziała tylko super spluwy, fajny tech i kul roboty w GITS.

Kim są prawdziwe cyberpunki? To ludzie, którzy robią nielegalne rzeczy podobne do bohaterów Gibsona. Tacy osobnicy siedzą raczej cicho. Charakterologicznie to jednostki podobne do Teda Kaczyńskiego. Nie produkują się na forach fanów gatunku jako fanboje Muska czy Bezosa. Co zresztą słusznie założyli twórcy ostatniego sezonu Westworld kiedy umieszczali w OST do tegoż Death Grips. Aspekt punk emanuje w gatunku również tym, że stawia na underdogów jako protagonistów. Tak jak pan Gibson powiedział. Ludzie zmuszeni sytuacją życiową do szukania niekonwencjonalnych sposobów zdobywania środków do życia. Innymi słowy – to mniej lub bardziej przestępcy i wyrzutki.

Współczesne cyberpunki to goście pokroju typa z Mr. Robot, a nie fani czekający na strzelankę. Specyficzna subkultura posługująca się swoją hackerską grypserą, z której zwykły człowiek nic nie skuma. Czy ci ludzie grają w grę? Nikt w takich grupach nie rozdaje kwestionariuszy z ankietami. To są raczej duchy, a nie ludzie, którzy chcą być obecni w social mediach. Przeciwnie, w dzisiejszym świecie są szaleńcami, bo nie dali się złapać na narcystyczny, quasicelebrycki lep portali społecznościowych. Cholera wie, czy grają w tę grę, ale tego rodzaju ludzie dokonali ataku na aktywa CDPROJEKT RED.

Guerilla Radio

Czy CP2077 reanimuje aspekt punk w gatunku cyberpunku? Tak, moim zdaniem nigdy nie było tyle punka w cyberpunku co w jego wizji w CP2077.

Typy z Refused, którzy odpowiadają za muzyczny wizerunek i credibility zespołu z gry – Samurai mieli kiedyś zespół Final Exit. Stworzyli utwór z przewrotnym pytaniem – czy jestem wystarczająco punkowy? V na początku swojej podróży przejawia jedynie oportunistyczny nihilizm charakterystyczny dla pierwszej fali punka. Dopiero kiedy spotyka na swej drodze konstrukt Silverhanda zaczyna co nieco przesiąkać antyestablishmentową ideologią. Niemniej jednak główny wątek z radykalną akcją bezpośrednią Silverhanda i jego poglądami to tylko jeden aspekt polityki w charakterze tego NPC, który momentami staje się protagonistą. Zresztą dowiadujemy się jak mocno wsteczniacki jest nasz rockerboy kiedy dochodzi do dociekania praw pracowników seksualnych. Niemniej jednak fakt, że dowieziono grę, w której questem, jest pomoc pracownikom seksualnym w opałach jest ultrapunkowym zagraniem. Chapeau bas.

Kolejnym wątkiem pobocznym godnym uwagi jest zlecenie od Rogue. Quest o nazwie Union Strikes Back. Kiedy czytasz brief, masz wrażenie, że to się po prostu jeszcze w grach nie wydarzyło. Niby nie jest to storytellingowo jakieś rocket science, ale żre w kontekście świata jak złe. Poza tym pierwszy raz w życiu miałem aż tak silnie pozytywne uczucia względem NPC w grze. Wzdrygnąłem się nieco, bo poczułem, że zakochuję się w postaci z gry.

Irracjonalne uczucia w opór, ale czy nie jest to zasługą krawędziowej immersji fabuły? Naprawdę grubo. Już w Wiedźminie 3 REDzi udowadniali, że są dobrzy w budowanie sympatii do protagonisty i NPC. Tak czy siak – Rogue to moja ulubiona kobieca postać z CP2077.

Kiedy mowa o tym queście nie można nie wspomnieć o kilku questach rozrzuconych na mapie. Tzn. z braku lepszych określeń nazwę je “random encounterami”. Chodzi o te gdzie możemy tylko przeczytać shard, który informuje nas, o co w tym wszystkim biega. Mamy kill team Arasaki, który pozbywa się aktywistki i whistleblowerki w jakimś ponurym miejscu. Chyba był to plac budowy i generalnie trup miał zostać zalany cementem. Drugi case to moment, w którym wpadasz na korpus Militechu pacyfikujący strajk robotników. Możesz nawet uratować tych typów przed korporacyjnym plutonem egzekucyjnym. Czy wspominałem o tym, że to dosyć nietuzinkowe podejście do RIGCZu jak na grę komputerową? Ratuje to dosyć mocno aspekt punk w tej grze. Trochę wbrew tezie o apolityczności i asekuranctwie względem treści zaangażowanych, którą postawił wcześniej Tomasz.

W opozycji do TV, która podaje w grze suche tematy, które szokują, ale też wprowadzają odpowiedni sznyt do immersji geopolityki świata gry mamy radio. Tam w audycjach dowiadujemy się sporo – np. o smutnych biohackerskich tematach (min. o patentach na zboże i produkty spożywcze), które dotknęły świat wykreowany przez Pondsmitha. Zresztą awangarda side questów CP2077 również porusza te biopunkowe tematy. To zdecydowanie jeden z lepszych side questów (o ile nie najlepszy).

Wróćmy jednak na moment TV. Czy jakaś cyberpunkowa gra poruszała w mediach wewnątrz gry tematy takie jak impakt skutków globalnego ocieplenia? Przecież rezydenci Pacifiki nie wzięli się tam znikąd. Antarktyda roztopiona? Niski crime rate? Reklamowana jako raj dla osiedleńców? Czy macie już dość bicia transhumanistycznych historii, które gracze nazywają cyberpunkiem? Pamiętacie quest z Peralezem? Chodzi o kandydata na burmistrza Night City. Deus Ex nie dorasta do pięt zniuansowaniu świata w CP2077. Nie mogę się doczekać DLC. Po prostu chce więcej tego storytellingu.

Eksperymenty z formą

Wszystkie te glitche, zakłócenia, ujęcia i  kopanie pracy kamery. Kiedy zastanawiamy się jak bardzo punkowa w treści i w formie jest gra warto zastanowić się jakie filmy są punkowe. Fight Club jest punkowy. Wiadomo – Silverhand w głowie V jest trochę jak Tyler Durden. Przez moment jest trochę nawet jak Bob z Twin Peaks, ale jednak w miarę szybko cziluje.   Cutscenki z różnych zakończeń ze świetnie dopasowaną do palety emocjonalnej tych zakończeń muzyką. Filmowość tych epilogów jest tak odczuwalna, wręcz namacalna.

CP2077 to egzystencjalny kac. To gra o umieraniu, o nieuchronnej śmierci, ale też o nadziei na coś innego, gdzieś indziej. To jest szalenie niekomercyjne założenie na grę triple a. Statystyki nie kłamią. Analizy już trochę mniej. Co z tego, że ludzie nie kończą innych opcji zakończenia gry w odróżnieniu od tego jak postępowali z zakończeniami Wiedźmina 3?

Więcej odblokowanych linii zakończeń we wcześniejszej grze CeDePu wiąże się z tym, że Wiedźmin 3 to baśń i fantasy – co ma o wiele większy popowy potencjał. CP2077 to dystopijny, ociekający subkulturowością transhumanistyczny thriller co najważniejsze – BEZ HAPPY ENDU.

Niektórzy (często młodsi) gracze komentują, że gra jest zbyt dołująca. Cokolwiek zrobisz… nie uratujesz V. CP2077 jest dla wrażliwości części graczy zbyt dużym wyzwaniem. Możesz zareklamować grę popularnym napojem, ale jeżeli gracze dostają od niej bułę w mentalną przeponę, to jest to doktryna szoku, a nie ma w kulturze bardziej bezpośrednich emanacji punka niż doktryna szoku. Jeżeli produkt kultury wypuszcza cię bez butów na mróz daleko poza twoją strefę komfortu, to jest to nic innego jak to, co robią z tobą teksty punkowych kapel. Punk nie znosił przymusu. Jedyny przymus, jaki przynosił do stołu punk, było zmuszanie do myślenia. Do trzeźwej, zimnej, krytycznej refleksji na temat otaczającego świata.

Zobacz także:
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments