Jack Orlando: A Cinematic Adventure – Kultowe Gry Przygodowe #4

Radosław Dąbrowski Recenzje gier Publikacja: 19.10.2019, 14:00 Aktualizacja: 19.10.2019, 14:00
Kontynuujemy naszą podróż do przełomu XX i XXI wieku. Przypomnimy sobie kolejną kultową przygodówkę typu „point and click”. 10 czerwca 1998 roku premierowo ukazała się gra Jack Orlando: A Cinematic Adventure - znakomity kryminał osadzony na amerykańskiej ziemi w latach 30.
jack orlando kultowe gry przygodowe
0 Udostępnień

Jack Orlando, czyli Polak też potrafi

Tytuł gry, lata 30. i Stany Zjednoczone Ameryki jako czas oraz miejsce akcji… Wydawałoby się, że Jack Orlando: A Cinematic Adventure to produkt amerykański. A jednak stworzyli go Polacy, a konkretnie firma TopWare Interactive. Nie ma co ukrywać, że amerykańskie filmy gangsterskie oraz brytyjskie literackie kryminały są w naszym kraju szczególnie popularne, a w przypadku tych drugich taki stan na pewno utrzymywał się jeszcze w latach 90., zanim nadeszła fala skandynawskich tworów. Od razu zaznaczę, że w niniejszym tekście piszę o standardowej wersji gry, albowiem nie dane mi było grać w Director’s Cut, jaka się ukazała kilka lat później.

Jack Orlando (będę posługiwać się powszechnie obowiązującym skrótem tytułu) to gra, w której poruszamy się tytułowym bohaterem. Jak już wspomniałem na wstępie, jest to gra typu „point and click”, ale w przeciwieństwie do poprzednio omawianych gier (w serii Klasycznych Gier Przygodowych pisaliśmy już o Fauście, Atlantis oraz Draculi) nie otrzymujemy perspektywy Point of View. Sylwetkę naszego protagonisty widzimy w pełnym zarysie, a zbliżenia na niego najczęściej ukazują się w małym oknie w prawym rogu ekranu.

Zgodnie z planszą, jaka się pojawia na samym początku rozgrywki, mamy rok 1933 i niemal cała Ameryka cieszy się ze zniesionej prohibicji. Od teraz w klubach i barach można swobodnie popijać złociste trunki. Nie wszyscy jednak podzielają ten społeczny entuzjazm. Jack Orlando, znakomity detektyw, cierpi na brak zleceń odkąd przestał ścigać przemytników alkoholu. Samemu zaczął się zataczać w litrach wysokoprocentowych napojów, co doprowadza go nawet do nieprzytomności. Po jednym z takich incydentów budzi się nad ranem w jakimś zaułku, obok zwłok pewnego mężczyzny. Orlando staje się głównym podejrzanym o morderstwo i ma dwie doby, aby udowodnić swoją niewinność.

Przygodowa Ameryka oczami Polaków

Pomimo że akcja gry rozgrywa się w latach 30., to możemy znaleźć wiele powiązań ze stylem noir, który na dobre zaczął się rozwijać i osiągać wyżyny popularności dopiero w następnej dekadzie. Co prawda Jack Orlando to gra niepozbawiona kolorów (wspaniale malowana, w iście komiksowym stylu, za co duży plus), zatem trudno szukać charakterystycznego dla noir operowania bielą oraz czernią, niemniej historię oparto na suspensie, tajemnicy oraz kryminalnej zagadce, spora część akcji rozgrywa się nocą i w wielu nieprzyjaznych miejscach, pojawiają się kobiece postaci femme fatale, a w męskim ubiorze wyróżniają się beżowe trencze… Bezsprzecznie nie brakuje elementów, które przypominają nam szereg znakomitych hollywoodzkich filmów z Humphreyem Bogartem, Fredem MacMurray’em czy Josephem Cottenem. Myślę, że polskim twórcom udało się brawurowo oddać ducha oraz nastrój tamtych czasów.

Duża w tym również zasługa WYBITNEJ muzyki, jaką skomponował Harold Faltermeyer. Najczęściej soundtracku słucha się osobno w przypadku filmów, lecz tym razem należy to powiedzieć o grze komputerowej. Nie wiem, ile razy wracałem do muzycznego osiągnięcia Faltermeyera, ale jeżeli ktoś lubi zrelaksować się przy jazzowych nutach, to gorąco polecam tę pozycję z bogatej dyskografii niemieckiego kompozytora. A końcówka utworu „Streets of Crime”… Chwyta za serducho.

Plusy i minusy gry Orlando Jack

Oprócz powyższych zalet, warto jeszcze dodać, że polscy twórcy naprawdę się postarali i mocno rozbudowali świat, w którym się poruszamy. Miejskich ulic jest mnóstwo, podobnie jak wnętrz i w efekcie możemy odwiedzić m.in. kasyno, hotel, bary i restauracje, bibliotekę, pralnię, port morski, bazę wojskową oraz oczywiście wiele innych „zwykłych” pomieszczeń. Czasami pokonujemy różne wysokości, np. wspinając się po drabinie na dach danego budynku.

Zróżnicowane są także postaci. Co chwilę spotykamy kogoś nowego: od przechodniów, bezdomnych czy pracowników konkretnego miejsca (barmana, recepcjonistę, sklepikarza itd.), przez przedstawicieli służb bezpieczeństwa, aż po niesprzyjających nam i odpowiedzialnych za całą intrygę gangsterów. Właściwie z każdym możemy porozmawiać, każdy z bohaterów został stworzony na inny sposób (nie tylko pod kątem wyglądu, lecz także poruszania się – cieszy dopracowanie nawet w najprostszych gestach), przez co nie mamy wrażenia powtarzalności, a prowadzone dyskusje mają wiele opcji wyboru – w efekcie udało się uniknąć szablonowości. Nie zawsze jednak proponowane pytania/odpowiedzi brzmią sensownie i można się zastanawiać, dlaczego akurat tego bohatera chcemy o to zapytać, skoro przydałoby się o coś zgoła odmiennego.

Co gorsza dobrze nakreślonym postaciom jakościowo nie dorównuje dubbing. Zwłaszcza w przypadku epizodystów wyczuwalne jest toporne czytanie dialogów i silne akcentowanie końca danego zdania. Brzmi to sztucznie, nienaturalnie, przez co czasami aż potrzebujemy sceny, w której w świecie Orlando panuje cisza, a nam spędzany przed ekranem czas umila niediegetyczna muzyka Faltermeyera.

W trakcie gry otrzymujemy sporo zagadek do rozwiązania i czego można się spodziewać – jedne są prostsze, inne trudniejsze. W czasie rozgrywki możemy także zginąć i trafić na dead-end, co naturalnie przy którymś nieudanym podejściu ma szansę wywołać nieco frustracji. Niemniej Jack Orlando nie jest grą o nad wyraz wysokim poziomie i nikt nie powinien na dłużej utknąć w danym miejscu, po czym ze zrezygnowaniem odłożyć płyty na półkę.

Kolekcjonujemy sporo rzeczy i z jednej strony jest to kolejny aspekt, w którym twórcy się postarali i zadbali o rozbudowaną scenografię i rekwizyty, z drugiej niewiele z zabranych przedmiotów nam się przyda. To nie pierwsza gra, gdzie pominięto autentyzm w kwestii schowka i do kieszeni Orlando jednocześnie możemy wkładać gadżety typu łom, kij, latarka, jakaś książka… A przecież nie brakuje przykładów, w których występuje ograniczenie w ekwipunku i zadaniem użytkownika jest, aby wybrać jedno kosztem drugiego. Dlatego na tym polu polski produkt także zawodzi.

Jedyna w swoim rodzaju

Nawet jeżeli można wskazać pewne mankamenty, to nie zmienia to faktu, że Jack Orlando: A Cinematic Adventure jest jedną z najbardziej wyjątkowych gier, jakie powstały na polskim rynku. Polskim twórcom udało się rewelacyjnie oddać nastrój Ameryki, zadbać o urozmaicony, złożony świat przedstawiony i przede wszystkim przygotować dla odbiorców produkt, z którego korzystanie naprawdę wciąga. Być może kiedyś zabiorę się za Director’s Cut, aby spróbować jeszcze raz przeżyć tę wspaniałą przygodę z końca lat 90.


Pozostałe teksty w cyklu Kultowe Gry Przygodowe:

Wacki – Kultowe Gry Przygodowe #8

Hopkins FBI – Kultowe Gry Przygodowe #7

Książę i Tchórz – Kultowe Gry Przygodowe #6

Sanitarium – Kultowe Gry Przygodowe #5

Jack Orlando: A Cinematic Adventure – Kultowe Gry Przygodowe #4

Dracula: Zmartwychwstanie – Kultowe Gry Przygodowe #3

Atlantis: Zapomniane opowieści – Kultowe Gry Przygodowe #2

Faust – Kultowe Gry Przygodowe #1

Zobacz także:
Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Remaster idealny
Aktualności o grach, 9 lip 2021
Loki w Fortnite
Gry, 30 cze 2021
Nie żyje pierwowzór psa z Fallout 4
Aktualności o grach, 28 cze 2021
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jerry Flaszeczka
Jerry Flaszeczka
4 lat temu
Ocena :
     

Dziękuję za ten artykuł. Jack Orlando to gra mojego dzieciństwa i mam do niej ogromny sentyment. Co więcej, to dzięki niej zainteresowałem historią Ameryki i kinem amerykańskim. Jednakże pomimo nostalgi z nią związaną widzę w niej pewne wady o których tu nie wspomniano. Oprócz nieograniczonego ekwipunku dodałbym że Jack zbiera śmieci (Skórka od banana, puszka, stary but) których i tak nie wykorzystuje a kiedy chcesz buchnąć dobry i nowiutki dzbanek to mówi że nie weźmie bo jest mu on zupełnie niepotrzebny. Poza tym ilość rzeczy które zbieramy sprawia że zastanawiasz się czy aby w tej zagadce nie trzeba użyć któregoś… Czytaj więcej »

Dawid Burdelak
Dawid Burdelak
1 rok temu
Ocena :
     

Nie polecam Ci zabierać się za wersję Director’s Cut z tego względu, że ta wersja zawiera elementy, które kompletnie nie pasują całościowo do gry przygodowo-kryminalnej i przede wszystkim niejako zbeszczeszczono tym sposobem klimat Ameryki lat 30-tych, który było widać, słychać i czuć w wersji oryginalnej. Najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem. Poważnie.