W lesie dziś nie zaśnie nikt [RECENZJA]. Polski slasher udany!
Pierwszy polski slasher, czyli W lesie dziś nie zaśnie nikt
Nowy film z Julią Wieniawą w roli głównej, czyli w Lesie dziś nie zaśnie nikt, miał trafić do dystrybucji kinowej 13 marca. Niestety, pandemia koronawirusa pokrzyżowała te plany, jednak premiera produkcji nam nie uciekła. Film 20 marca po prostu trafił na Netflix. Tego samego dnia na Netflixie zadebiutowały produkcje takie jak wymagające cierpliwości Dare Me czy inspirujące Własnymi rękoma. Historia madam C.J. Walker.
Z ciekawości zobaczyliśmy, jak wypadł pierwszy polski slasher, który konwencją odwołuje się do takich filmów jak Teksańska masakra piłą mechaniczną. Okazało się, że w Lesie dziś nie zaśnie nikt ma w sobie mnóstwo absurdów, ale pod wieloma względami nie ustępuje amerykańskim produkcjom.
Fabuła slashera w Lesie dziś nie zaśnie nikt
Polski slasher to wciąż zwykły slasher – dużo krwi i flaków. Nie chodzi w nim o fabułę, ale o emocje związane z walką bohaterów z tajemniczym złem. Akcja filmu zaczyna się w momencie, w którym grupa uzależnionych od elektroniki nastolatków przyjeżdża na obóz survivalowy do lasu. Muszą oddać wszystkie urządzenia elektroniczne, które posiadają i spędzić siedem dni w całkowitym odcięciu od świata – tylko że wcale nie są w lesie sami…
W tym momencie pojawiają się pierwsze nielogiczności w fabule, ponieważ nie tylko nastolatkowie nie mają komórek. Żadnej łączności ze światem nie ma także ich opiekunka, pani Iza. A wszyscy dobrze wiemy, że w polskich realiach to niemożliwe. Gdyby ktoś się dowiedział, że opiekun wycieczki nie ma możliwości szybkiego kontaktu ze służbami ratunkowymi, to obóz natychmiast zostałby zamknięty.
Kolejną głupotą w fabule jest wysłanie na obóz nastolatka, który ma takie osiągnięcia w e-sporcie i tylu subskrybentów, że gdyby jego rodzice pomyśleli, to mógłby zarabiać grube tysiące. Uzależnienie to jedno, ale tutaj odniosłam wrażenie, że rodzice przerwali dzieciakowi karierę, dzięki której już nigdy nie musiałby “normalnie pracować”. E-sport to okazja do zarobienia mnóstwa pieniędzy i chyba twórcy filmu nie zwrócili na to uwagi. Dodatkowo władowali do jednego worka karierę e-sportowca i uzależnienie, co nie jest w porządku dla osób, które w ten sposób zarabiają na życie.
W lesie dziś nie zaśnie nikt – obsada aktorska
Kogo oprócz Julii Wieniawy możemy oglądać na małym ekranie? W filmie wystąpili:
- Olaf Lubaszenko,
- Mirosław Zbrojewicz,
- Wojciech Mecwaldowski,
- Wiktoria Gąsiewska,
- Michał Lupa,
- Stanisława Cywka,
- Gabriela Muskała,
- Sebastian Dela,
- Piotr Cyrwus.
Aktorzy świetnie spisali się w swoich rolach – nie można im nic zarzucić. Ciekawostką jest fakt, że chociaż na Julii Wieniawie skupiała się uwaga mediów przed premierą tego filmu, to na dobrą sprawę aktorka nie otrzymała w tej produkcji za wiele kwestii. Owszem, to jej poświęcono najwięcej czasu ekranowego, jednak głosy Wieniawy słyszymy naprawdę rzadko.
Tak więc aktorka miała okazję wykazać się grą samą w sobie (przerażona twarz, spięte ciało, paniczna ucieczka), ale głosowo nie miała za wiele okazji do pokazania swojego warsztatu. Co nie zmienia faktu, że jej rola może zamknąć usta wielu hejterom twierdzącym, że Wieniawa to typowa celebrytka, a nie aktorka. Stworzenie wiarygodnej postaci Zosi na pewno wymagało trochę wysiłku.
Głupoty w Lesie nikt nie zaśnie nikt
Głupie zachowania bohaterów horrorów to klasyka. Jeśli widz mówi sam do siebie “nie idź tam, to niebezpieczne”, to oczywistym jest, że bohater na ekranie zaraz właduje się w najgorsze bagno. Od horrorów, tym bardziej slasherów, nie można oczekiwać ciągłej logiki.
Nie zmienia to faktu, że W lesie dziś nie zaśnie nikt miał sporo aż zbyt naciąganych głupotek. Lekki spoiler, ale nieszkodliwy: w pewnym momencie bohaterka chce wezwać policję komórką należącą do zmarłego chłopaka. Bierze więc jego odciętą rękę i odciskiem palca odblokowuje telefon, a następnie próbuje zadzwonić. Cała ta scena jest bez sensu i służy pokazaniu jeszcze większej ilości flaków i trupów. Przecież na numer alarmowy można zadzwonić bez odblokowywania telefonu – zawsze.
Mimo takich momentów W lesie dziś nie zaśnie nikt to zaskakująco dobrze zrealizowany film. Niektóre kadry są typowym nawiązaniem do kadrów pojawiających się w amerykańskich slasherach. Zdjęcia są świetnie wykonane, a jeśli kogoś to interesuje, to flaki zostały wiernie oddane. Miejscami aż za bardzo – informacja dla osób mających słaby żołądek.
Czy warto oglądać W lesie dziś nie zaśnie nikt?
Jeśli lubicie horrory typu slasher, to tak. Ten film was nie rozczaruje. Produkcja trzyma poziom znany z amerykańskich produkcji. Nie jest ambitna, bo nie o to chodzi w slasherach. Ma swoje wady i głupie, nielogiczne momenty.
Ma za to typowo polskie smaczki, takie jak wciskanie różnych wątków. Możemy oglądać tam nawiązania do pedofilii w kościele, poświęcenie telefonów komórkowych… Takie rzeczy tylko w Polsce i w polskich filmach.
Jednak nie psuje to W lesie dziś nie zaśnie nikt. Nadaje za to w jakiś sposób oryginalności i nutki świeżości. Jestem zaskoczona, że mogę to napisać, ale ten polski slasher naprawdę nie jest zły!
Fot. Netflix.