Mass Effect Legendary Edition bez jednego DLC. Czy to faktycznie problem?
Rozdmuchany problem
Tuż po opublikowaniu zwiastuna Mass Effect Legendary Edition na łamach Game Informera, ukazał się wywiad z Maciem Waltersem, szefem zespołu odpowiedzialnego za zbiorcze wydanie space opery BioWare. Potwierdził on, że w skład Edycji legendarnej wejdą trzy gry i ponad 40 DLC, jednak jednego rozszerzenia zabraknie – mowa o Pinnacle Station. To darmowy dodatek do pierwszej części, który pojawił się wyłącznie na komputerach osobistych i Xboksie 360. Rozszerzenie wprowadzało 13 krótkich misji, które nie miały wpływu na historię, a samo BioWare nie odnosiło się do niego w kolejnych częściach.
Walters tłumaczy zaistniały brak tym, że za DLC odpowiedzialne było zewnętrzny zespół (Demiurge Studios), a otrzymany od dewelopera kod źródłowy, który miał trafić do Edycji Legendarnej okazał się zbyt mocno uszkodzony. BioWare miało plany odtworzyć ów rozszerzenie, jednak studiu zajęłoby to zbyt dużo czasu (nawet pół roku) i ostatecznie porzucono ten pomysł.
Zbędny dodatek
Nie wszystkim spodobał się taki obrót sprawy, jednak warto pamiętać, że Pinnacle Station uznawane jest za najsłabsze ze wszystkich rozszerzeń, jakie otrzymała trylogia i sporo osób zwyczajnie je pomijała. W recenzjach z tamtego okresu można przeczytać, że było ono zwyczajnie niepotrzebne, więc cała ta sprawa z brakującym DLC, o której wiele serwisów pisze teraz namiętnie w kontekście kolejnej porażki BioWare, jest zwyczajnie rozdmuchanym problemem.
Zapowiadany na 14 maja remaster ma znacznie więcej problemów (np. brak trybu wieloosobowego czy wygórowaną cenę), a pamiętajmy, że nie mieliśmy jeszcze okazji zobaczyć nowego-starego Mass Effecta w akcji. Przypominam, że gra ukaże się na pecety (wymaga sprzętowe), PlayStation 4 i Xboksie One, a dzięki wstecznej kompatybilności Edycja Legendarna pojawi się na konsolach obecnej generacji.