Luke Perry nie żyje. Beverly Hills i Riverdale w żałobie
Luke Perry nie żyje. Zmarł w wieku 52 lat
Informacje o poważnym stanie Luke’a Perry’ego, który kilka dni temu trafił do szpitala z podejrzeniem rozległego udaru, okazały się niestety prawdziwe. Nie sprawdziły się za to pogłoski o rychłym powrocie aktora do zdrowia. Po wprowadzeniu pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej doszło w końcu do najgorszego – w poniedziałek 4 marca świat obiegła wiadomość, że Luke Perry nie żyje.
Aktor zmarł w wieku 52 lat w szpitalu w Burbank, otoczony przez członków najbliższej rodziny. Przewieziony został tam przed kilkoma dniami po doznaniu rozległego udaru w swoim domu w Los Angeles. Wśród osób najbardziej dotkniętych jego stratą wymienić należy obecną narzeczoną Wendy Madison Bauer oraz dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa – Jacka i Sophie.
Za co pokochaliśmy Luke’a Perry’ego?
Informacja o fakcie, że Luke Perry nie żyje, podawana jest najczęściej z natychmiastowym wspomnieniem kultowego amerykańskiego serialu z lat dziewięćdziesiątych – Beverly Hills, 90210. Wcielał się tam w rolę Dylana McKaya, a dzięki niesamowitej odwadze scenarzystów, nie bojących się podejmowania w produkcji trudnych wątków, wraz z innymi młodymi aktorami z planu szybko stał się rozpoznawalną na całym świecie gwiazdą.
Obecnie Luke Perry grał ojca jednego z głównych bohaterów współczesnego młodzieżowego hitu Riverdale, Archiego. Jego odejście z pewnością będzie dla samego serialu olbrzymią stratą – był on jednym z najbardziej charakternych oraz charyzmatycznych członków obsady.